Będą ściągać „haracz od społeczeństwa”?
W Kuźni Raciborskiej zastanawiają się nad wprowadzeniem opłaty adiacenckiej.
Czy przeciętny Kowalski będzie musiał płacić za to, że w pobliżu jego działki wybudowano np. kanalizację? Niewykluczone, że tak. Władze gminy zastanawiają się nad wprowadzeniem opłaty adiacenckiej. Wynika to z ustawy o gospodarce nieruchomościami. Opłata taka pojawia się, kiedy wzrasta wartość nieruchomości w wyniku dokonania jej podziału oraz w wyniku wybudowania urządzeń infrastruktury technicznej. Może się to stać po wybudowaniu np. drogi, urządzeń ciepłowniczych, gazowniczych, wodociągowych itp. Wartość nieruchomości może wzrosnąć również gdy istnieje możliwość podłączenia do sieci kanalizacyjnej. Przypomnijmy, taką właśnie inwestycję realizuje Kuźnia.
Informacji na temat opłaty adiacenckiej udzieliła radnym na ostatniej sesji Małgorzata Pabian, kierownik referatu gospodarki nieruchomości, rolnictwa i ochrony środowiska. – Maksymalną stawkę tej opłaty ustala zawsze rada gminy. Musi być podjęta uchwała w tej sprawie. Może to być maksymalnie 50% różnicy wartości nieruchomości. Jest ona ściągana w terminie do trzech lat odkąd stworzono warunki do podłączenia się do sieci – tłumaczyła. – Czy dotyczy to przeciętnego Kowalskiego, który ma dom z garażem i gmina wybudowała 30 m od niego wodociąg? – pytał Manfred Wrona, szef rady. Usłyszał, że dotyczy to każdej nieruchomości przeznaczonej pod zabudowę. Dochody z tytułu tej opłaty miałyby trafić do budżetu gminy. Radni mieli jednak wątpliwości. Zastanawiali się m.in. w jaki sposób opłatę mieliby uiszczać mieszkańcy bloków. Wniosek negatywnie zaopiniowały też komisje rolnictwa i gospodarowania zasobami gminy oraz budżetu i finansów.
Byli też zwolennicy pomysłu. – Na koszt gminy nieruchomość zyskuje wartość. Dlaczego gmina nie miałaby mieć możliwości udziału w tym? – dziwił się Mariusz Brześniowski, szef zarządu Starej Kuźni. Małgorzata Pabian podkreśliła, że jeśli stosowna uchwała zostanie podjęta, nie będzie możliwości, żeby zwolnić kogokolwiek z opłaty. Nieprzekonany był Sylwester Larysz, radny i sołtys Rud. – Wartość nieruchomości wzrośnie, bo położą kawałek rury? Jak to wyszacować o ile? – pytał. Ostrożnie do pomysłu podszedł również radny Klichta. – Rolą jednostki samorządu terytorialnego jest pozyskiwanie środków, naszą – nie obciążać społeczeństwa dodatkowymi opłatami. Nikt nam nie zagwarantuje, że dochody gminy przez to wzrosną – zauważył, a pomysł opłaty nazwał „ściąganiem haraczu od społeczeństwa”. Zaproponował odstąpić od podjęcia uchwały, co też uczyniono.
(e.Ż)