Kto nam „sprzątnął” znaki?
Ciężkie samochody niszczą drogi i zakłócają spokój mieszkańców Pogrzebienia, bo zdjęto znaki z ograniczeniem nośności.
Ruch ciężkich samochodów nie daje spokoju mieszkańcom Kornowaca i Pogrzebienia. Ruchliwie było tu zawsze, ale odkąd wyznaczono objazd na Dębicz przez Pogrzebień sytuacja stała się krytyczna. Wtedy bowiem zniknęły znaki ograniczające nośność pojazdów do 10,5 tony. Było to z końcem ferii. – Teraz można spotkać w jeden dzień po 7-8 aut, tzw. łódek wypełnionych żwirem. Niekiedy jadą po 2-3 naraz – mówi Grzegorz Kuśmierz, radny gminy Kornowac. Problem zgłaszał już na komisji, a następnie na sesji. Apelował o interwencję, aby wstrzymać ruch ciężkich samochodów. Usłyszał od wójta, że wysłano już stosowne pismo. – Pytałem dyrektora Szydłowskiego, kto zdjął znaki ograniczające nośność pojazdów. Ten był mocno zaskoczony i zapewnił, że takiego polecenia nie wydawał. Dopytywałem jeszcze w tym temacie, czy gmina powinna być zawiadamiana o takich ruchach, wydać jakieś opinie – dodał wójt.
Sprawa nie daje spokoju również radnemu Grzegorzowi Niestrojowi. – Dzwoniłem do urzędu gminy, żeby się dowiedzieć czy zdziwienie dyrektora Szydłowskiego już minęło i co w tej sprawie zrobiono. Niestety, widzę, że nic się nie dzieje – ubolewa radny. Uważa, że powinno się wytyczyć inną trasę objazdu dla ciężkich samochodów, bo droga w Pogrzebieniu nie nadaje się do tego typu transportu. – Droga już i tak po zimie jest w okropnym stanie. Tiry całkiem ją zniszczą. Zniszczenia to nie wszystko. Najważniejsze jest bezpieczeństwo. Przy głównej drodze jest szkoła, przedszkole, a tirowcy nie respektują przepisów. Takie samochody naprawdę nie powinny tu jeździć. Zakrętu w pobliżu przedszkola nie mają szans „wyrobić” tak, żeby nie przekroczyć linii, bo droga nie jest przystosowana do samochodów powyżej 10 ton – przekonuje Grzegorz Niestrój.
Świadkiem niebezpiecznego zdarzenia był Dariusz Kuśmierz. – Na łuku drogi omal nie doszło do czołowego zderzenia dwóch „łódek”. Na dodatek z tamtej strony nie ma chodnika, dzieci chodzą tam poboczem, jest naprawdę niebezpiecznie. Tiry jeżdżą tu codziennie, ale największe natężenie jest chyba we wtorki i czwartki – ostrzega. Radni domagają się przywrócenia znaków ograniczających nośność pojazdów. Jeden znajdował się w Pogrzebieniu przy ul. Pamiątki, a drugi w Brzeziu na początku ul. Pogrzebieńskiej. - Zostały tylko „tyczki” – denerwuje się Kuśmierz.
Znaki to jedna rzecz, a ich respektowanie to druga. – Ze skrzyżowania przy wjeździe do Pogrzebienia kierowcy zrobili już sobie rondo – mówi z przekąsem pan Dariusz. – Bardzo często się zdarza, że samochody jadą jadące od Pogrzebienia w stronę Raciborza przed wysepką skręcają lewym pasem – dodaje Grzegorz Niestrój. Obydwaj radni podkreślają, że wstrzymanie ruchu ciężkiego a także respektowanie znaków to podstawa.
W Powiatowym Zarządzie Dróg dziwią się tym pretensjom. – Taką organizację ruchu zatwierdzono w Urzędzie Marszałkowskim. O planowanym objeździe wiedzieli wszyscy od listopada – mówi Jerzy Szydłowski, dyrektor PZD w Raciborzu. Nie rozumie wzburzenia radnych. – A którędy te auta mają jeździć? Przez pola? – dziwi się dyrektor. Wyjaśnia, że wyznaczony jest objazd w związku z zamkniętym, remontowanym akurat odcinkiem ul. Brzeskiej w Raciborzu. – Nie ma innej możliwości wyznaczenia objazdu. Mieszkańcy muszą uzbroić się w cierpliwość jeśli chcą, żeby drogi były dobre. Znaki z ograniczeniem nośności na pewno wrócą kiedy skończy się remont, czyli z końcem czerwca – mówi dyrektor Szydłowski.
(e.Ż)