KWK Nędza fedruje
Każdego dnia z torowiska w Nędzy i Kuźni Raciborskiej znikają tony węgla. Zorganizowane grupy kradną w biały dzień na oczach pasażerów i pracowników kolei. O procederze wiedzą wszyscy, a niemal cała wieś ogrzewa się tonami kradzionego opału. Przeczytaj jak działają grupy z torowisk.
Czwartek, godzina 5.30. Popijając mocną kawę, pakujemy sprzęt fotograficzny. W torbie lądują teleobiektywy i konwertery pozwalające fotografować najbardziej oddalone obiekty. Na stacji PKP w Nędzy jesteśmy kilkanaście minut po godzinie 6.00.
Wjeżdżając na wiadukt od strony Ciechowic obserwujemy torowisko. Stajemy na uboczu, za budynkami, dyskretnie. Na pierwszy rzut oka w pobliżu nie ma żywej duszy. O tym, że jesteśmy w miejscu skąd dziennie znika nawet kilkanaście ton węgla, informuje tylko kolor torowiska. Czarne bryły skrzypią pod butami – tu chodzi się po węglu. Dworzec i jego okolica sprawiają ponure wrażenie. Brak tu kolorów, bo wszystko tonie w węglowym pyle. Na ciągnącej się po horyzont węglowej wstędze torowiska odcinają się jedynie światła semaforów.
Szychta zaczyna się od szóstej
Z kilkunastocentymetrowej warstwy węglowego podłoża wystają miejscami fragmenty białych worków. Te, które nie wytrzymały wielokrotnego, codziennego ładowania są porzucane. Nagle w czarno-białej scenerii zaczyna się coś dziać. Na nasypie od strony ulicy Towarowej pojawia się piątka mężczyzn. Poranną ciszę przecina jedynie odgłos migawki w naszym aparacie. Na ekranie lustrzanki o wiele dokładniej widać to co się dzieje blisko dwieście metrów od nas. Mężczyźni wcale nie ukrywali się przed nikim w krzakach. Ich chwilowa nieobecność na torowisku była spowodowana małą awarią auta. Wysłużony maluch na chwilę odmówił posłuszeństwa. Nic dziwnego, przecież konstrukcja nie była projektowana do przewożenia takich ciężarów. Idziemy do naszego samochodu. Przechodząc przez drogę mijamy jadącego z trudem czerwonego fiata 126 p. Kierowca, mężczyzna po czterdziestce, nonszalancko przepuszcza nas przez drogę. Lekki uśmiech – widać, że czuje się pewnie. Po chwili dodaje gazu i pędzi dalej w sobie tylko znanym kierunku. Udało mi się w przelocie zajrzeć do środka. Tak, to ten sam, który stał na ulicy Towarowej. W środku nie ma siedzeń, za to na podłodze leży kilka worków z węglem. Stary poczciwy maluch aż jęczy pod ciężarem ładunku.
Wszystko w porządku
Pozostała część umorusanych w węglowym pyle osób nie próżnuje. Część napełnia worki na torach, inni znoszą je z torowiska i układają starannie na kupkach. Gdy maluch wróci, kolejna partia będzie gotowa do załadunku. Ekipa śpieszy się. O godzinie 7.00 na ulicę wyjedzie kolejna zmiana policjantów. Cel wykonany, udało nam się uwiecznić na zdjęciu złodziei węgla, którzy od lat w słońcu i niepogodzie „harują” na torach. Pozostaje jednak pewien niedosyt. Wiemy, że możemy mieć lepsze zdjęcia. Postanawiamy podjechać bliżej. Jedziemy na sam dworzec. Dopiero teraz zza budynku stacji widać, że wcale nie byliśmy tu sami. Zbieracze węgla pracują w odległości kilkunastu metrów od pasażerów czekających na peronach stacji. Kilkadziesiąt par oczu zupełnie nie peszy złodziei. Podjeżdżamy pod budynek stacji. Pięciu mężczyzn na chwilę nieruchomieje i schodzi z torów. Obserwują nas. Udając podróżnych idziemy na perony. Zza pleców słyszę tylko – Dobra k..., chodźcie. Wszystko w porządku – krzyczą między sobą. Ładowanie malucha trwa chwilę. Na stację leniwie wtacza się pociąg do Raciborza. Podróżni przyklejeni do szyb z zainteresowaniem obserwują szóstkę niezwykle energicznych zbieraczy. Część pasażerów tylko się uśmiecha, bo widzi ich tu codziennie. Wykorzystując przyjazd pociągu wsiadamy do samochodu, skąd robimy serię zdjęć. Wjeżdżając na wiadukt słyszę ryk katowanego silnika. Po chwili mija nas jadący z naprzeciwka znany czerwony maluch. Pan w czapce znów się uśmiecha.
Węgiel od Wampira
Po tygodniu i ponownie pojawiamy się w Nędzy. Tym razem chcemy sprawdzić czy będziemy mieli jakiekolwiek problem z kupnem węgla z „KWK Nędza”. Jak wcześniej ustaliliśmy że aby kupić węgiel, wystarczy podjechać pod miejscowy sklep spożywczy przy ulicy Jesionowej. Gdy na torowisku nie ma pociągów do okradzenia, a cały opał już leży w „dziupli”, członkowie grupy siedzą tu i popijają piwo. Stąd doskonale widać oddaloną o kilkadziesiąt metrów stację. Około godziny 16.00 podjeżdżamy pod sklep. Na parapecie siedzi trójka mężczyzn. Od razu wiemy, że to oni. Brudne ręce i twarze oraz czarne od pyłu spodnie nie budzą najmniejszych wątpliwości. – Cześć, jest węgiel? – pyta nasz dziennikarz. – Podpita grupa z początku patrzy nieufnie, ale po chwili pada odpowiedź: – Ile? Udajemy oszukanych przez inną grupę. Tak będzie łatwiej. – No dajcie, worek jeden na początek, na sprawdzenie. Pewnie macie węgiel z kamieniami, tak jak ostatnio – mówi pewnie nasz pracownik. Węglarze chcą 18 zł za worek. Udaje nam się go dostać za 15 zł, ale później mamy płacić według wyższej stawki. – Kaj idziemy? Do wampira? – pyta kolegów mężczyzna po 40-tce zastanawiając się równocześnie czy uda się przywieźć worek dla nas na „kole”. Mężczyźni znikają na 10 minut. Zostajemy z najmłodszym z trójki. Na oko ma kilkanaście lat. Podczas krótkiej rozmowy chwali się nam, że już wypił dziewięć piw. Kumpelską pogawędkę przerywa wracająca dwójka jego kolegów. Jest jakiś problem. Jeden z nich wsiada do naszego samochodu. Jedziemy w kierunku dworca. 20 metrów przed nim skręcamy w prawo. Na podwórku stoi wyciągnięty dla nas worek. Zaufali nam zdradzając adres. Nie chciało im się go nieść. Wracamy do redakcji. Na tylnym siedzeniu, na kocach skrzypi worek z 50-kilogramami węgla. Jak nam się spodoba mamy wrócić. Ilość nie gra roli.
Adrian Czarnota
Wypłaty z torowiska
Legalni sprzedawcy opału w konkurowaniu z nimi nie mają szans. Worek wart 30 złotych sprzedają za połowę ceny. Nie interesuje ich marża, bo zamiast kupować w hurcie kradną. Co roku mieszkańcy Nędzy i Kuźni Raciborskiej ogrzewają się tonami skradzionego opału.
Promil strażników
Według danych centrali Straży Ochrony Kolei z bocznic w Nędzy i Kuźni Raciborskiej zniknęło w ubiegłym roku 35,5 tony miału węglowego, 22 tony węgla i 24 tony koksu. To zaledwie promil rzeczywistych braków, które znikają w workach węglarzy. Ludzie w Nędzy boją się mówić, mimo iż doskonale wiedzą u kogo można dostać tani opał. Nikt nie pyta skąd pochodzi. – Szacujemy, że dziennie są w stanie wywieźć z torowiska nawet kilkanaście ton ładunku. Oczywiście zdarzają im się lepsze i gorsze dni – mówi nam pracownik Polskich Linii Kolejowych, prosząc o anonimowość. Skąd się bierze węgiel na torowisku? Węglarze z Nędzy i Kuźni nie zatrzymują pociągów jak choćby ich koledzy po fachu z Czerwionki. Rzadko również otwierają burty wagonów. Najpopularniejszy sposób to wybranie momentu gdy skład z węglem stoi przed semaforami. Skąd wiedzą kiedy przyjedzie skład – nie wiadomo. Ci młodsi i sprawniejsi wskakują na załadowane wagony i zrzucają łopatami „górki”. Później następuje mozolne napełnianie worków i kursy leciwych maluchów.
Podjeżdżają pod posterunek, liczą radiowozy
Działalność KWK Nędza, jak ochrzczono grupę z torowiska, stała się dla pracowników kolei niemal codziennością. Świadczy o tym zaledwie kilkanaście zgłoszonych w ubiegłym roku kradzieży. – Podczas każdej służby w ramach zadań stałych, policjanci patrolują okolice dworców w Kuźni Raciborskiej oraz Nędzy pod kątem kradzieży węgla – zapewnia sierżant Anna Wróblewska, rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Raciborzu. Policji trudno jest jednak zaskoczyć złodziei podjeżdżając oznakowanym radiowozem. Zanim funkcjonariusze zdążą wysiąść, po złodziejach nie ma śladu. – To doskonale zarabiająca grupa. Na trzech drogach dojazdowych od Roszarni, Urzędu Gminy i Ciechowic na drogach mają swoje czujki, które na telefon dają znać, że jedzie SOK lub policja. Ich nawet stać aby jeździć za patrolami policji i dawać znać o ich położeniu – mówi jeden ze zorientowanych w sprawie funkcjonariuszy. Patrole SOK muszą dojeżdżać z odległych posterunków w Kędzierzynie lub Rybniku. Funkcjonariusze Posterunku Policji w Kuźni Raciborskiej pracują na trzy zmiany, czyli całodobowo. Nie jest tajemnicą, że złodzieje wykorzystują zmiany w służbie. Dlatego rano, po godzinie 6.00, muszą pracować w takim pośpiechu. Mają godzinę. Czasem „górnikom” się jednak nie udaje. Tak było rankiem 10 marca, kiedy na stacji pojawili się funkcjonariusze operacyjni po cywilnemu. – Mieszkaniec Kuźni Raciborskiej został zatrzymany na gorącym uczynku, gdy usiłował dokonać kradzieży 9 worków węgla. Policjanci na bieżąco zbierają informacje oraz prowadzą czynności operacyjne w sprawach kradzieży węgla. Zdarzają się sytuacje, gdzie zatrzymywane są kilkakrotnie te same osoby – wyjaśnia sierżant.
Dokąd jechał czerwony maluch?
Proceder na torach w Nędzy i Kuźni Raciborskiej trwa od lat. Przez ten czas grupa zdołała zgromadzić całkiem spory majątek i „flotę” aut. Do pierwszego etapu zwożenia węgla używa się maluchów. W razie wpadki lub pościgu, gdy trzeba porzucić auto, straty są niewielkie. Do pobliskiej dziupli, położonej zazwyczaj w promieniu kilkuset metrów zwozi się po kilka worków. W razie wpadki kwota węgla nie przekracza 250 zł, więc kradzież nie jest przestępstwem, tylko wykroczeniem. Wieczorem, wykorzystując kolejną zmianę policjantów, na ulice wyjeżdżają samochody dostawcze. O skali zjawiska może świadczyć jedna z kontroli przeprowadzonych w ubiegłym roku. 19 marca 2009 roku o godzinie 16.10 funkcjonariusze SOK z posterunku w Kędzierzynie zatrzymali do kontroli forda transita na gliwickich numerach rejestracyjnych z 59 workami na pace. To był tylko jeden z jego kursów tego dnia. Z kolei 19 listopada ubiegłego roku około godziny 19.00 na ulicy Pocztowej zgasło światło. Okazało się, że w słup energetyczny uderzył wyładowany dostawczak wypełniony węglem. Właściciel samochodu oświadczył, że ktoś musiał skorzystać z jego wozu bez jego wiedzy, jednak nie zdążył zgłosić kradzieży. Również sporo kłopotu sprawia policjantom ustalenie firmy, do której należy okradziony skład. – Po naszych torach jeździ wiele ładunków, różnych firm. Wszystkie staramy się ochraniać, jednak nie zawsze jesteśmy w stanie przybyć na miejsce odpowiednio szybko. Z początkiem roku wszedł w życie nowy podział rewirów. Teraz stacje Nędza i Kuźnia Raciborska podlegają komendzie SOK w Tarnowskich Górach. Mamy nadzieję, że to usprawni naszą pracę – mówi nam Paweł Boczek, rzecznik prasowy Komendy Głównej SOK.
Adrian Czarnota