Klosa nie przywiózł zaskórniaków
Wyższa składka i złotówka za wizytę u lekarza mają rozwiązać problemy służby zdrowia
By dowiedzieć się jak ratować szpital, sprowadzono na Gamowską szefa śląskiego oddziału NFZ Zygmunta Klosę. – Nie jeżdżę wszędzie – gość dał do zrozumienia, że raciborzan spotkało wyróżnienie. Towarzyszył mu rzecznik prasowy Jacek Kopocz.Gość z Katowic od razu zaznaczył, że dla raciborzan ma najwyżej godzinę. Dobrze kojarzy dyrektora Ryszarda Rudnika z raciborskiej lecznicy, z którym toczy „małe bitewki” o finanse. – Wiem, że brakuje panu na geriatrię 400 tys. zł. Nie uczyłem się, wiem to – zwrócił się do niego. Rudnik poprosił go o weryfikację kontraktu na 3 poradnie – okulistykę, ortopedię i kardiologię.
Klosa zaznaczył, że nie ma zaskórniaków. – Przyjmuję sygnał do wiadomości, jak pojawią się środki, to zwiększymy – złożył deklarację. Jego rzecznik – Jacek Kopocz – wyjaśnił jednak, że oddziałowi przybyło wydatków w 2010 roku. Kilka zadań, jakie doszły w tym roku śląskiemu funduszowi to leki, przeszczepy czy POZ–ety, na które potrzeba 450 mln zł. – One należą się „śląskiej potędze medycznej” – uważa Klosa.
– Składka musi wzrosnąć. Bez tego nie będzie lepiej, 9% nie wystarczy – podkreślił Zygmunt Klosa. Zdaniem urzędników z NFZ w Katowicach, niezbędne jest też wprowadzenie kilku systemowych zmian, jak współpłacenie przez pacjenta i możliwość świadczenia komercyjnych usług przez placówki publiczne. – Zwiększą się dochody. Pacjent zastanowi się czy rzeczywiście jest na tyle chory by iść do specjalisty. Zapanuje większa dyscyplina. Symboliczna złotówka da w systemie miliardy – przekazał Jacek Kopocz.
Zdaniem dyrektora Klosy, pacjenci nie muszą korzystać z opieki specjalistycznej tak często. – Widzimy to w systemie. Te same leki są wydawane w krótkim czasie przez różnych specjalistów – mówił szef śląskiego NFZ. Instytucja precyzyjnie określa gdzie stoją kolejkowicze – znaleziono rekordzistę, który zapisał się w 7 kolejkach.
Radny powiatowy Władysław Gumieniak zapytał „o świeżą sprawę” 75-letniego pacjenta, który wymaga usunięcia zaćmy. W marcu dowiedział się, że zabieg będzie wykonany we wrześniu 2012. – Potężna kolejka, jak mu wytłumaczyć, że szpital piękny, są specjaliści a tyle musi czekać? Później będzie trzeba więcej wydać na skutki jakie pociągnie nieusunięcie zaćmy teraz. W tzw. biednym województwie opolskim czeka się tylko pół roku – opowiedział Gumieniek (Klosa oznajmił, że 20% pacjentów z raciborszczyzny leczy się w ościennych powiatach).
– Ludzie nie rozumieją systemu, a kolejki są bolączką – stwierdził członek zarządu powiatu Adam Wajda. Spytał gościa czy jest mechanizm, który zmieni oczekiwanie w kolejkach? Klosa ujawnił, że po pierwszym kwartale podejmie takie kroki. – Będziemy wypowiadać umowy i przesuwać środki z kontraktów. Tam gdzie będą wykorzystane. Będzie larum, ale trzeba to raz na zawsze zrobić. 31 marca będziemy wiedzieć co się dzieje i gdzie przekazać pieniądze – zapowiedział dyrektor.
– To proste jak budowa cepa, tylko nikt tego cepa nie chce podnieść – skwitował wicestarosta Andrzej Chroboczek. On był też autorem stwierdzenia, że „lepiej było ze szpitalem zostać na Bema i wpakować w drogi, byłaby autostrada do Gliwic”.
Klosa ma wrócić do Raciborza w maju, z roboczą wizytą.
Mariusz Weidner