Ludowcom trzeba świeżej krwi
Wierchuszka wojewódzkiego PSL zajechała do Raciborza by agitować do wyborów
PSL w Raciborzu marzy o samorządzie. – Proszę koleżeństwa, do rady powiatu będzie łatwiej. Tam się starajcie dostać – radził Marian Ormaniec szef śląskiego zarządu partii. Na spotkaniu w mleczarni towarzyszył mu wicemarszałek Adam Stach.Do raciborskiej mleczarni, gdzie pomieszczenia użyczyła prezes Wanda Swierczyna, przyszło 19 osób. – Mało nas ale jak miło – padło na początku. Zebrani mogli posłuchać rad polityków z wojewódzkiej wierchuszki Polskiego Stronnictwa Ludowego – Mariana Ormańca i Adama Stacha oraz przyszłego radnego sejmiku Bronisława Karaska.
Ci, dobrze kojarzą raciborskiego ludowca, 77-letniego Józefa Łobosa, ale o stanie obecnym mówią tutejszym działaczom wprost: jesteście na szarym końcu w województwie.
Szef śląskich ludowców zachęca by „koleżeństwo z Raciborza” wystawiło w wyborach „silną drużynę”. – Pełną listę, podwójnie obłożoną z osobami, które czegoś dokonały. Wybierajcie powiat, tam łatwiej się przebić – wyliczał Marian Ormaniec. Według niego 7–10 aktywnych osób potrafi wiele zrobić. Podał przykład powiatu myszkowskiego, gdzie PSL ma tylko dwóch radnych, ale jeden jest wicestarostą, a drugi szefem komisji.
Gość zaznaczył, że mocnym punktem oparcia może być przychylność np. takiej firmy jak Spółdzielnia Mleczarska, gdzie odbyło się spotkanie. – Jak się zdobywa władzę, to się lepiej żyje. Przyjechałem włożyć wam zęba do walki – mówił do audytorium, które, jak sam określił, „ma wiele siwych włosów i doświadczeniem go przewyższa”.
Ormaniec radził by PSL wystawiło nawet swego kandydata na prezydenta Raciborza. Podał przykłady Gliwic oraz Zabrza, gdzie partia tak zrobiła. – Choć byli bez szans, to uzbierali pewną liczbę głosów istotną przy poparciu któregoś z kandydatów w drugiej turze, gdzie decydują niewielkie różnice – tłumaczył, dodając, że to taki „biznes samorządowy”.
– Racibórz zaczyna się budzić w ruchu ludowym – podkreślił prowadzący spotkanie Ireneusz Głąb z miejscowego PSL. Określił samorząd raciborski jako „skostniały, hermetyczny układ”, w którym dostrzega jednak pęknięcia i szczeliny. Irena Łaba, raciborzanka, szefowa śląskiego KRUS-u cieszyła się, że w mieście doszło do spotkania z silną reprezentacją wojewódzką. – Do tutejszych rolników traficie podejmując temat Zbiornika Racibórz Dolny. W przeszłości nie popierali PSL bo liczyli na Mniejszość Niemiecką. Ta jednak nie zajęła się ich problemami – mówiła Łaba.
Wicemarszałek Adam Stach nie zrażał się, że na spotkanie przyszło mało osób. – Na spotkania z profesorem Buzkiem nie przychodziło więcej – pocieszał. Jego zdaniem ludzie zagłosują na tych, co są gwarancją spokoju. – Kto pamięta dziś o Unii Wolności, Kongresie Liberalno–Demokratycznym? Tak samo będzie z PO. A my trwamy ponad 100 lat i będziemy nadal – mówił zastępca marszałka województwa.
Korzystając z obecności Stacha, działacz Dobra Ojczyzny Józef Kastelik poprosił wicemarszałka o zainteresowanie sprawą PWSZ, która chce uruchomić kierunek rolniczy i napotyka trudności w ministerstwie. – Skomunikujcie mnie z rektorem uczelni. Dotrę do naszych działaczy w resorcie – obiecał.
Mariusz Weidner