Klekoczą zamiast dzwonów
U kresu drogi czekało na nich 120 cukierków.
Sudolscy chłopcy kultywują w Wielki Piątek i Sobotę wielkanocny zwyczaj z klekotkami. Najmłodszy uczestnik pochodu 2 kwietnia – mały Maksiu – miał zaledwie 3 latka.
Grupa chłopców chodzi od figury do figury modląc się przy każdej. Gdy idą przez wieś hałasują drewnianymi klekotkami. Ten dźwięk zastępuje dzwony kościelne, związane w okresie poprzedzającym Wielkanoc. W Sudole robiło to dziś ponad 20 chłopców w wieku szkolnym. Na każdym z przystanków otrzymywali słodkości od mieszkańców.
– Kiedyś sam chodziłem z kolegami. Starszy brat zabierał młodszego i szło się po wsi. Pamiętam, że byli stali wytwórcy klekotek, Werner Pawełek i Jorg Utrata. Robiło się je z czego się dało – wspominał Krzysztof Hanak, u którego w domu kończył się pochód z klekotkami. Dziadek, który zrobił klekotkę dla wnuka Maksymilina Bedrunki pracował nad nią półtorej godziny. – Trzeba ją zrobić twardego drewna, tak by podstawa i młoteczek odbijały się od siebie z trzaskiem – wyjaśniał.
Młodzi co klękają pod każdą z figur krzyża w Sudole (na drodze do Bojanowa, przy ulicy Korczaka, Topolowej i Hulczyńskiej) „rzykają” krótką modlitwę. – To taka krótka adoracja pod figurą – wyjaśnia Hanak. Chłopcy mają ze sobą reklamówki, do których pakują słodkości. Darują je miejscowi, m.in. Stefania Jambor. – Wcześniej częstowała moja babcia Marta, a ja zastąpiłam mamę Gabrielę, bo była w pracy – powiedziała dziewczyna. W gronie tych co docenili trud zziebniętych młodzieńców znalazł się Paul Nowak, były sudolik, obecnie zamieszkały w Niemczech.
(ma.w)