Siła skupiła się nad ulicą
Czy każdy mieszkaniec może liczyć od razu na poparcie 15 radnych miejskich?
Radnej Elżbiecie Biskup nie dawało spokoju dlaczego rada w ciągu dwóch miesięcy, dwa razy zmieniła nazwę tej samej ulicy.
Sprawa dotyczy zeszłego roku, gdy na ostatniej sesji 2009 roku przegłosowano uchwałę, by nowa ulica w Brzeziu nosiła nazwę Jeżynowej. Obyło się bez dyskusji a tym bardziej sporów dotyczących np. innej dzielnicowej ulicy, gdy w Ocicach chciano za patrona Carla Ulitzkę. Sprawę pilotował prezydent Mirosław Lenk, zajął się formalnościami wskutek prośby przyszłych mieszkańców Brzezia.
Miesiąc później okazało się, że Jeżynową nowa brzeska ulica być nie może. I rada, 15 głosami, zmieniła decyzję wprowadzając w miejsce Jeżynowej – Jaśminową. Nad uchwałą się zbytnio nie pochylano, bo styczniową sesję zdominowało wygaszanie mandatu radnego Grzegorza Urbasa. O sprawie pewnie by zapomniano, gdyby nie dociekliwość opozycyjnej Elżbiety Biskup, która w postępowaniu radnych koalicji upatruje „brak przyzwoitości”.
– Komu tak bardzo przeszkadzała poprzednia nazwa? Przecież prosili o nią mieszkańcy dzielnicy. Nikt ich nawet nie raczył poinformować, że Jeżynowa upadła. To nie jest błaha sprawa. Uważam, że to brak przyzwoitości – mówiła na sesji. Ciekawiło ją na czyj wniosek wprowadzono Jaśminową. – Jaka to ważna osoba kryje się za tak spektakularnym przemianowaniem. Czy każdy mieszkaniec może liczyć, że jego prośbę poprze 15 radnych? – dopytywała w swojej interpelacji. Podsumowała stwierdzeniem, że „racja w radzie leży po stronie jednej siły, 15-osobowej”.
Prezydent Lenk nie chciał się wypowiadać w tej sprawie, oznajmił jedynie, że nieznane są mu powody decyzji rady. Głos zabrał przewodniczący Tadeusz Wojnar wyjaśniając radnej, że poprzednia nazwa została oprotestowana, ze wskazaniem, że rajcy popełnili błąd. – Nie zachowałem czujności, a wniosek w tej sprawie wpłynął równolegle z projektem prezydenckim. Pojechaliśmy w teren z radnym z Brzezia Marianem Gawliczkiem i doszliśmy do wniosku, że nazwę trzeba zmienić. Ta wielka osoba, o której pani mówi, to moja sprawa – stwierdził na koniec.
(ma.w)