Przybłęda bez paragrafu
Zanim służby zdołają usunąć potrącone zwierzę z jezdni, kierowcy 10 razy zdążą je rozjechać.
Radny koalicji wytropił lukę w przepisach dotyczących m.in. wałęsających się psów. Samorząd musi uzupełnić braki.
Bezdomnymi zwierzętami radny Krzysztof Szydłowski, jeden z młodszych w raciborskim samorządzie, zajął się kolejny raz. Wcześniej żałował, że straż miejska nie dysponuje odpowiednią bronią na dziko żyjącego zwierza. Szydłowski wspominał o incydencie z psem, który wałęsał się po osiedlu i straszył mieszkańców. Działania strażników nie zadowoliły radnego.
Temat postanowił drążyć i wykrył, że w Raciborzu istnieją luki w przepisach lokalnego prawa. – Moje zainteresowanie bezdomnymi zwierzętami wynika z troski o przestrzeganie prawa przez samorząd. To przecież zadanie własne gminy. Tymczasem w uchwale rady w tej dziedzinie nie wskazano kilku rzeczy – Szydłowski tak zaczął swoją interpelację na ostatniej sesji rady miasta. – Nie wiadomo, kto odpowiada za działania wobec dziko żyjących zwierząt, które wtargnęły na teren miasta. Brak także wskazań, kto płaci za opiekę weterynarza nad nimi oraz usuwanie i utylizację padliny, zwłaszcza znajdywanej na drogach publicznych – wymienił nierozwiązane przepisami kwestie.
Z wertowania dokumentów Szydłowskiemu wyszło, że potrzebna jest nowelizacja uchwały miejskiej wraz z katalogiem wymagań stawianych hyclom – firmom, którym miasto powierza wyłapywanie wałęsających się psów, kotów i innych zwierząt.
Odpowiadając radnemu prezydent Raciborza Mirosław Lenk zapewnił, że problem dzikich zwierząt zostanie rozpoznany. Odnosząc się do usuwania padliny z dróg zaznaczył, że potrąconego na szosie psa czy kota z 10 razy rozjeżdżają kolejne auta. – Nie rozróżniamy wówczas czy to łasica czy domowe zwierzę. Większość takich przypadków nie jest zgłaszasza. We wszystkich pozostałych straż interweniuje. Zgłasza sprawę zarządcy drogi, który musi korzystać z usług schroniska lub specjalistycznej firmy – dodał prezydent.
Mariusz Weidner