Nie oddam ziemi
Emil Kostka – 73-letni rolnik z niewielkiej Rudy od lat paraliżuje budowę wałów przeciwpowodziowych. – Dlaczego ja mam tracić swoje pole? Mnie też zalewa, ale walczę o sprawiedliwość – zapewnia uparty gospodarz.
Nie pomógł proboszcz, może pomoże sam dyrektor zarządu melioracji – do niewielkiego gospodarstwa w Rudzie udają się kolejne delegacje, by przekonywać rolnika do oddania ziemi pod wał przeciwpowodziowy.
Dwa tygodnie temu przez podwórko Emila Kostki z Rudy znów przeszła fala powodziowa. Wody było mniej niż w 1997 roku, jednak nawet drugie podtopienie nie przekonało rolnika aby oddał ziemię. – To jedyna osoba w naszej wsi, która zachowuje się w ten sposób – mówi Jan Stanek, sołtys Rudy. – Od 10 lat próbujemy go przekonać, aby sprzedał swoją ziemię. Ja go szanuję, bo ten człowiek wszystko wybudował własnymi rękami, ale przecież ten wał ma chronić następne pokolenia. Cała wieś go przeklina. Ludzie mu niemal plują w twarz. Mnie na jego miejscu byłoby wstyd przejść przez wieś – mówi Stanek.
Chce sprawiedliwości
Czym się kieruje uparty gospodarz? – Ja nie jestem przeciwny budowaniu tego wału. Po prostu żądam równego traktowania – mówi Emil Kostka. Zdaniem rolnika z Rudy, obecny przebieg wałów jest dla niego krzywdzący. – Od kilku lat żaden urzędnik nie jest w stanie mi powiedzieć, dlaczego wały omijają pola innych rolników. Przecież to zupełnie inny projekt niż ten sprzed 30 lat. Wszyscy gospodarze powinni być tak samo traktowani – denerwuje się 73-letni gospodarz. Gra idzie o blisko dwa hektary ziemi. Kostka miał kilka lat temu dostać za nie 40 tysięcy złotych. Na propozycję urzędników nie przystał. Teraz z pomocą wynajętego mecenasa prowadzi korespondencję z urzędnikami. – Moja propozycja jest prosta. Jak chcą mojej ziemi to niech kupią całość, czyli 19 hektarów. Ja nie jestem przeciwny tej inwestycji, bo mnie również woda zalewa, ale walczę o sprawiedliwość.
Poprawiamy
Na spornych terenach nie ma planu zagospodarowania przestrzennego, w związku z czym wydaje się odpowiednią decyzję o lokalizacji inwestycji, w tym przypadku dotyczącą wałów. – Geodeci już przeprowadzili pomiary związane ze wstępnym podziałem terenów pod stopę wału. Na tym etapie procedur jest możliwość wniesienia zażalenia do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Katowicach. Pan Kostka skorzystał z tej możliwości – mówi Bogusław Wojtanowicz, zastępca burmistrza Kuźni Raciborskiej. 22 marca członkowie kolegium przyznali rację Emilowi i Bercie Kostkom, których pełnomocnik zwrócił uwagę na braki i błędy w przygotowanej mapce. – Poprawiamy numery działek i ponownie będziemy wydawać postanowienie. Tym razem nie będzie można nic podziałowi zarzucić – zapewnia Wojtanowicz.
Termin upłynął
Jeszcze do niedawna w gminie było czterech rolników, którzy opóźniali budowę wału. Trójka gospodarzy z Turza nie wniosła zażalenia na postanowienie władz Kuźni Raciborskiej i urzędnicze procedury ruszyły pełną parą. Na placu boju pozostał sam Emil Kostka. – Nie widzę możliwości aby ktokolwiek w gminie mógł wpłynąć na tego człowieka. Próbowaliśmy się z nim dogadać nawet za pośrednictwem księdza. Trudno mówić o rozmowie z nim, bo gdy brakuje mu argumentów chwyta za widły lub kosę – mówi zastępca burmistrza.
Zabiegani urzędnicy
Waldemar Niemiec, szef terenowego biura Śląskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych, nie chciał komentować sprawy sporu w Rudzie. – Mam w tej chwili ważniejsze rzeczy na głowie niż wały w Rudzie i Turzu – rzucił nam w pośpiechu w rozmowie telefonicznej. Udało nam się jednak porozmawiać z jego przełożonym, z-cą dyrektora ds. zamówień publicznych i administracji, Mariuszem Olszówką. – Staramy się wczuć w rolę każdego z rolników. To nie jest tak, że chcemy mu wydrzeć za wszelką cenę jego własność – wyjaśnia. – Zawsze staramy się załatwić sprawę polubownie. W tej chwili ciężko mi powiedzieć jak zmieniał się przebieg wału na przestrzeni ostatnich trzydziestu lat. Ewentualna korekta wiązałaby się ze zmianą całego projektu, a to potężne pieniądze. Nie jesteśmy w stanie wykupić całego majątku pana Kostki, bo nie mamy takich kompetencji. W przeszłości był jeden przypadek, że przy podobnym sporze z pomocą przyszedł nam pszczyński starosta, który wykupił ziemię od jednego z rolników. Myślę, że i z rolnikiem z Rudy uda nam się dojść do porozumienia. Zamierzam się do niego wybrać osobiście – zapewnia dyrektor Olszówka.
Adrian Czarnota