Groźne szerszenie
Są największymi przedstawicielami osowatych. Ich ukąszenia mogą spowodować nawet zgon.
Z powodu coraz większej ekspansji ludzi w dzikie tereny, owady szukają nowych miejsc na gniazda. Coraz częściej pojawiają się na obrzeżach osiedli, obok naszych domów. Bywają przypadki, gdy od ich ukąszeń giną ludzie.
W Polsce jako szerszenie kwalifikuje się również osy dachowe. Osiągają one rozmiar do 35 mm. Ich gniazda można spotkać w dziuplach drzew, w ziemi lub na poddaszu czy balkonie. Z reguły nie są agresywne wobec człowieka, atakują kiedy czują zagrożenie. Bezpieczną granicą powinny być 3 metry od gniazda, zmniejszając ten dystans narażamy się na atak.
500 użądleń
Jad osowatych nie jest jednak groźny dla wszystkich. Według badań chemicznego składu ich toksyn wynika, że ukąszenie osy nie jest groźniejsze od pszczoły. Badania na myszach wskazały, że do zabicia jednego gryzonia potrzeba ok. 50 ukąszeń szerszenia. Człowiek nieuczulony, po 40 ukąszeniach jest narażony na ciężkie objawy chorobowe. 500 użądleń to dawka śmiertelna, przy czym niektóre roje liczą zaledwie kilkadziesiąt owadów. Pojedyncze ukłucie nie powinno nas niepokoić.
Prawdziwa historia
Sprawy zaczynają się komplikować, gdy jesteśmy uczuleni na jad. Pani Sabina Kwiatkowska, mieszkanka Raciborza, przeżyła niedawno ukąszenie dużego owada. Nie jest pewna czy był to szerszeń, ale na pewno stworzenie większe od pospolitej pszczoły. Wszystko zaczęło się w sobotę o godz. 13.00. – Byłam na zakupach w sklepie odzieżowym. Nie słyszałam bzyczenia, ani nie widziałam żadnego owada. Musiał być gdzieś ukryty i wszedł na mnie po cichu. Nagle poczułam silne ukłucie w ramię – opowiada Sabina Kwiatkowska. Owad użądlił przez sweter, do tego momentu był niewyczuwalny. Pani Sabina zapewnia, że w przeszłości była ukąszona przez pszczoły, ale nigdy nie miała z tym problemów. Tej soboty było zupełnie inaczej. – Po chwili ręka zaczęła mi drętwieć w kierunku dłoni i szyi. Ręka zaczęła puchnąć a ból nie ustawał. Domyśliłam się, że to coś poważniejszego niż pszczoła. Owad był znacznie od niej wiekszy. Szybko pojechałam do przychodni przy ul. Ocickiej – relacjonuje. W przychodni natychmiast przyjęto ukąszoną, podano kilka zastrzyków, założono kroplówkę, zmierzono ciśnienie i przyłożono zimny okład. Podczas tych czynności z ul. Gamowskiej wyjechała po poszkodowaną karetka. – Na izbie przyjęć opiekowało się mną 5 osób. Dostałam kolejne zastrzyki, zmieniono mi kroplówkę, badano ciśnienie, zrobiono EKG. Cały czas czułam ból i drżenie ręki. Objawy zaczęły jednak powoli ustępować. O godz. 18.00 wypuszczono mnie do domu – mówi Sabina Kwiatkowska. Dzięki zimnej krwi pracowników służby zdrowia i ich szybkiej reakcji po 5 godzinach było po sprawie. Bohaterka ocenia pracę lekarzy bardzo profesjonalnie. Kto wie, co mogłoby się stać, gdyby nie oni. Spotkanie z owadem wspomina dziś ze spokojem. – Cokolwiek to było, zabiłam. Tylko jedno z nas wyszło z tej sytuacji cało – uśmiecha się pani Sabina.
Poza ludzkim, pełnym obaw, spojrzeniem na osy i szerszenie, zwierzęta te pełnią pożyteczną rolę w przyrodzie. Miłym dla nas może być fakt, że ich głównym pożywieniem są inne owady. Uwielbiają polować na komary, meszki, ćmy i muchy. W Niemczech objęto szerszenie ochroną prawną. Osowatych jest tam tak mało, że każde, nawet uciążliwe, gniazdo jest otaczane opieką państwowych służb.
(woj)