Ci z samochodem nie dostaną pomocy
Czy osoby korzystające z pomocy społecznej w gminie Krzanowice to na pewno potrzebujący?
Wątpliwość taką wyrazili radni na ostatniej sesji. – Kto ustala ile żywności dostajemy w ramach akcji PEAD? Bo wiem, że dochodzi do takich sytuacji, że jedzenie ląduje w śmietnikach – mówił Tadeusz Kulesza, radny i sołtys Wojnowic. Małgorzata Krzemień, kierownik GOPS, wyjaśniła, że pracownicy jej placówki ustalają jedynie ile osób kwalifikuje się do skorzystania z takiej pomocy. Następnie dostajemy wykaz ile kg żywności przypada na osobę. Możemy jedynie zmniejszyć liczbę kwalifikujących się osób, ale nie ilość żywności. Zasypują nas mąką, kaszą, a najbardziej potrzebnych produktów jest najmniej. Ludzie korzystający z takiej pomocy nie muszą brać wszystkiego. Jeśli ktoś wie, że nie zużyje np. takiej ilości mąki, to może ją zostawić komuś innemu, a nie korzystać na zasadzie „dają, to brać”. I tak właśnie zaczynają zostawiać niektóre produkty – opowiadała kierowniczka. Do skorzystania z pomocy kwalifikują się rodziny, których dochód nie przekracza 350 zł na osobę. Radny Kulesza pytał, czy GOPS sam znajduje potrzebujących, czy też trzeba się zgłosić po pomoc. – Musimy mieć jakiś sygnał skądkolwiek. Czasami ktoś nam mówi, że w danej rodzinie jest źle, a czasami docieramy do nich sami. Niekiedy takie rodziny nie życzą sobie naszej pomocy – przyznała Krzemień. – Pytam jakie są zasady, bo widzę kto bierze. Czasem rozdawane są dary i podjeżdżają po nie ludzie samochodami, tacy, którzy mają telewizję satelitarną, telefony komórkowe. Dlatego pytam jakie są kryteria, bo może trzeba coś ulepszyć. Ci ludzie zabierają coś tym naprawdę potrzebującym – ciągnął Kulesza. Kierowniczka GOPS przyznała, że zdarzają się takie sytuacje. – Potrafią z tego wybrnąć. Rejestrują np. samochód na brata albo mówią, że dostali auto od rodziny. Jeśli ktoś sobie kupi samochód, a my o tym wiemy, to na pewno nie dostaje tej pomocy. My pomagamy w zaspokojeniu tych podstawowych potrzeb, a jeśli kogoś stać na utrzymanie samochodu, to znaczy, że sobie radzi – zapewniła Małgorzata Krzemień.
(e.Ż)