Parking to nie złom
Na parkingu nigdy nie zbijało się fortuny, nikt jednak nie chce dopłacać do interesu.
Raciborscy policjanci mają nie lada kłopot. W momencie zatrzymania nietrzeźwego kierowcy nie mają co zrobić z jego samochodem. Parking policyjny przy ulicy Królewskiej jest w fazie likwidacji a starostwo na razie nie ma pomysłu co zrobić z trzydziestoma samochodami, które do lat rdzewieją na Ostrogu.
– Jedno jest pewne. Taki parking to podstawa. Jest nam po prostu niezbędny aby realizować swoje zadania – mówi młodszy inspektor Edward Mazur, komendant raciborskiej policji. Jak to się stało, że przy pladze pijanych kierowców brakuje tak ważnego elementu jak policyjny parking? Odpowiedź jest prosta – bałagan w przepisach, przez który cierpieli zwykli przedsiębiorcy prowadzący parking. – Obecnie nie ma skutecznego przepisu, który pozwalałby zmusić właściciela do odebrania swojego samochodu. To w dużej mierze samochody o małej wartości, więc kierowcy nie interesują się nimi – mówią zgodnie biznesmeni z Ostroga. Wspólnicy Wojciech Labocha i Jarosław Rostkowski od lat dzierżawią plac w dzielnicy Ostróg, który pełni również rolę policyjnego parkingu. Na działce sporą część zajmują samochody, których nie chcą odbierać ich właściciele. Sytuacja stała się na tyle poważna, że z początkiem kwietnia wstrzymano przyjmowanie samochodów od policji. Obecnie na placu stoi ponad trzydzieści samochodów, których nie chcieli właściele i które przeszły na własność Skarbu Państwa. W czerwcu parking przestanie formalnie istnieć, jednak nadal nie ma pomysłu na to, co zrobić z wrakami.
Przepisy komplikują życie
W ciągu 11 lat na parking na Ostrogu holowano najróżniejsze pojazdy. Od zdezelowanych wraków, które nie miały prawa jeździć po polskich drogach, po ekskluzywne limuzyny. Zdarzały się pojazdy rolnicze a nawet kombajn. – Kiedyś trafiało do nas naprawdę sporo samochodów – mówi Wojciech Labocha, jeden z właścicieli parkingu. – Zdarzały się nawet dwa – trzy holowania dziennie. W mojej osobistej ocenie prawo było wówczas bardziej bezlitosne i skuteczniejsze, może policja też miała więcej środków na działania – zastanawia się biznesmen. Problemy z parkingiem zaczęły się wraz ze zmianą przepisów. – W czasie sześciomiesięcznego okresu parkowania, jego właściciel mógł odebrać swoje auto. Bez względu na to, czy przyszedł po trzech dniach czy trzech miesiącach, musiał zapłacić za okres parkowania i pokryć koszty holowania. Jeśli klient nie zjawiał się w ciągu pół roku po samochód, pojazd z mocy ustawy przechodził na własność Skarbu Państwa – mówi Jarosław Rostkowski, drugi ze współwłaścicieli.
To samochody państwa
Kwestią przejęcia porzuconego samochodu zajmowały się urzędy skarbowe. To trwało kolejne miesiące. Urząd musiał między innymi wycenić najpierw dany pojazd i powiadomić właściciela. W 2008 roku Trybunał Konstytucyjny orzekł, że urzędy skarbowe nie są organami, które powinny się zajmować kwestiami własności. Zdaniem składu orzekającego, „o przejściu własności pojazdu na rzecz Skarbu Państwa powinien orzekać sąd, który ma zapewnić sprawiedliwe i szczególnie wnikliwe, a także merytoryczne rozpatrzenie sprawy”. Sędziowie równocześnie nakazali w ciągu 12 miesięcy naprawić wadliwe przepisy. – Minęły już 24 miesiące od tej chwil, a auta nadal stoją na naszym placu. Nowych przepisów nie ma, a przy obecnych nie jesteśmy w stanie funkcjonować. Jeszcze w marcu informowaliśmy Starostwo Powiatowe w Raciborzu o problemie, prosząc o jego rozwiązanie. Urzędnicy są jednak bezsilni, podobnie jak my – mówi Labocha.
Zabrakłoby miejsca
Problemy mają również stróże prawa, którym sytuacja skomplikowała pracę. Teraz gdy policjanci zatrzymają nietrzeźwego kierowcę, muszą czekać aż zatrzymany znajdzie osobę, która zaopiekuje się samochodem. To trwa nieraz prawie dwie godziny. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, policjanci radzili sobie zostawiając samochody pod komendą. – Nie praktykujemy takich rzeczy. Jeśli jakiś samochód rzeczywiście stał na naszym placu, to chwilowo. Brak parkingu bardzo komplikuje nam pracę. Czekamy na ruch starostwa – mówi Mazur. Urzędnicy ogłosili 31 maja konkurs na prowadzenie parkingu. – Nie zgłosiła się żadna zainteresowana firma. teraz szukamy innego rozwiązania – mówi Grażyna Kowalska z Referatu Komunikacji. – Nie mamy problemów z pojazdami z wypadków i zabezpieczonych do procesu. Wystawiamy fakturę komendzie wojewódzkiej, a ta reguluje należność. Nie możemy sobie jednak pozwolić na przechowywanie latami samochodów, których nie chcą właściciele. Przy takiej procedurze wkrótce zabrakłoby nam miejsca na placu – mówi Labocha.
Adrian Czarnota