Liczymy na pana Jurka, że do końca czerwca zdąży
Trwa remont mostu między Turzem a Rudą. Mieszkańcy z niecierpliwością wypatrują nowego obiektu.
Prace rozpoczęły się na początku czerwca. – Przeszkodziło nam ostatnie ponowne spiętrzenie wód, które spowodowało małe opóźnienie – mówi Jerzy Szydłowski, dyrektor Powiatowego Zarządu Dróg w Raciborzu. – Założyliśmy, że do 15 lipca skończymy. Jeśli nam się uda, to byłby rekord Polski pobity. Bardzo nam zależy, żeby tego terminu dotrzymać, aby mieszkańcy Rudy i Turza mieli jakieś połączenie. Żeby mogła tam szybko dojechać straż czy karetka, bez przeszkód mógł się odbywać transport rolniczy między tymi miejscowościami, nie mówiąc już o PKS-ach – dodaje Szydłowski.
Rzeka bez nazwy
Koszt remontu oszacowano na 450-500 tys. zł. Nowy most ma mieć podobne parametry co poprzedni. Dyrektor PZD przekonuje jednak, że będzie bezpieczniejszy, bardziej przydatny – będzie umożliwiał lepszy przepływ wód – i po prostu nowocześniejszy. – Z dokumentacji wynika, że przepływająca tam rzeczka nazywa się Rzeka bez nazwy. Dla nas nie jest to jakieś zapomniane miejsce. Leży nam to na sercu, jesteśmy w kontakcie z sołtysami i burmistrzostwem. Mam nadzieję, że most uda się zrobić w założonym terminie, ale będzie to też zależało od warunków pogodowych – dodaje Szydłowski.
Jak po wojnie
Mieszkańcy póki co radzą sobie jak mogą, stosując objazdy przez Budziska lub, tak jak Wilhelm Strzelczyk, używając skrótu przez pole. – Czy do sklepu czy do kościoła, czy jakieś sprawy rodzinne, bo mam w Turzu córkę, wszędzie trzeba jeździć przez Budziska. A to duży kłopot, bo tam tiry różne jeżdżą, większy ruch jest – narzeka pan Wilhelm z Rudy. Dlatego postanowił spróbować przejechać na rowerze przez pole obok mostu. – Da się to ominąć a zawsze to bliżej. Problemów z powodzią trochę było. W domu miałem 20 cm wody. Małe kozy i kaczki trzymałem na górze. Teraz żyjemy jak po wojnie, ani gdzie usiąść, bo trzeba remontować – dodaje. Ma nadzieję, że most w Turzu szybko będzie przejezdny.
Do końca roku zdążą
Pan Piechula mieszka na skraju Turza, tuż za zniszczonym mostem. Jest odcięty od reszty wsi. – Jak woda rosła, to prosiłem strażaków, żeby tę drogę zamknąć, bo most już zerwany, a nikt mnie nie słuchał – skarży się. – Potem trzeba było na skróty w gumowcach przez Moszowe pole do Turza chodzić albo objeżdżać przez Rudę do Budzisk do sklepu. Czekamy kiedy ten most zrobią, bo w Turzu jest najbliższy sklep i kościół. To był niecały km a teraz wszędzie dużo dalej – tłumaczy mężczyzna. Nie bardzo jednak wierzy w zapewnienia o szybkim końcu robót. – Kierownik mi powiedział, że do miesiąca będę już tam chodził, ale z tą robotą co tu widzę, to do końca roku, nie prędzej, to potrwa – mówi Piechula.
Najgorzej mają rolnicy
Zniecierpliwienie mieszkańców rozumieją sołtysi. – Jest to koniecznie potrzebne. Rolnicy z Turza i Rudy muszą stosować uciążliwe objazdy. Także autobusy muszą nadrabiać km, za co gmina musi dopłacać. Liczymy na pana Jurka z PZD, że do końca czerwca most będzie – mówi Jan Stanek, sołtys Rudy. Marcelina Waśniowska, sołtys Turza, również przyznaje, że sytuacja jest trudna. – Najbardziej się skarżą rolnicy. Mamy też jedną rodzinę, która znalazła się za mostem. Prace trwają i mamy nadzieję, że jak najszybciej most będzie gotowy – mówi sołtyska.
(e.Ż)