Racibórz interesuje się śmieciami
Na ostatnim spotkaniu Związku Subregionu Zachodniego nie zabrakło przedstawicieli naszego miasta. Głównym tematem była gospodarka odpadami.
– Gminy będą musiały uważać na zapisy w swoich umowach z odbiorcami odpadów, aby zastrzec sobie, że firma z którą taką umowę podpiszą powinna się wykazać, gdzie jest zapewnione miejsce do składowania śmieci. Śmieci nie mogą trafić do miejsca, którym gminy nie musiały się wcześniej interesować. Dodatkowo chodzi o to, aby śmieci podlegały jeszcze selektywnej zbiórce, aby jak najwięcej można było odzyskać. Mowa tu o 75% odzyskiwanych śmieci – tłumaczy Adam Wawoczny, dyrektor biura Związku Subregionu Zachodniego.
Racibórz nie będzie woził śmieci
Na ostatnie spotkanie Związku Subregionu Zachodniego przybyli przedstawiciele firmy Sego z Rybnika, którzy kompleksowo przedstawili problem. Najwięcej pytań mieli samorządowcy, którzy w swoich gminach mają składowiska odpadów. – Składowisko odpadów nie jest rzeczą nowoczesną. Mamy wprawdzie wstępne segregowanie, ale też świadomość, że w ten sposób 75% nie odzyskamy. Racibórz mając własne składowisko, nie będzie woził wszystkich odpadów do Rybnika – mówił Mirosław Lenk, prezydent Raciborza.
Trzeba się zastanowić
Przedstawiciele Subregionu mogą teraz spokojnie przemyśleć propozycję wywozu śmieci do segregacji w Rybniku. Szczególnie dotyczy to gmin, które nie mają na swoim terenie składowisk ani segregowni odpadów. – W jednej tonie odpadów komunalnych znajduje się około 50% odpadów ulegających biodegradacji. Proszę sobie wyobrazić, ile wasza gmina wywozi odpadów komunalnych i jaki procent z nich jest biodegradowalnych. Do tego trzeba zwrócić uwagę na przemysł, który działa u was. Firmy, które zajmują się obróbką drewna wytwarzają tylko odpady biodegradowalne. Firma, która odbiera śmieci, spełnia wymogi, jakie jej narzucacie. Jeśli dojdziecie do wniosku, że wystarczy jeśli odpady trafią na składowisko, to firma będzie jeździć na składowisko, bo dla niej jest to bez znaczenia. Ona nie poniesie kary finansowej za to, że odpady biodegradowalne trafiły na składowisko – mówiła do władz Agnieszka Kozera z firmy Sego.
Czy warto spalać?
Na spotkaniu poruszono również problem spalarni śmieci, jako źródła dodatkowej energii. – Ja myślę, że tu na Śląsku, w tych niedużych gminach, bardzo wielu mieszkańców segreguje śmieci u źródła. Przynajmniej te trzy rodzaje: plastik, szkło i metale. W mojej gminie to jest przynajmniej druga część tego, co jest wywożone w kubłach. Spalarnie są bardzo potrzebne w tych krajach, które mają bardzo niską kulturę cywilizacyjną, pochodzącą z krajów beduińskich. Proszę się wybrać do Brukseli. Tam spalarnia jest potrzebna, bo żaden beduin nie wysegreguje niczego. Jego sposobem bycia jest, kiedy cokolwiek odpakuje, to rzuca na ziemię. Nawet nie ma modelu takiego, że trzeba to zanieść do kosza – oburzał się Tadeusz Chrószcz, wójt Marklowic.
(eko), (ska)