„Pójdź Eberhard tą drogą i pisz śląskie pieśni”
Jak organista ze Sławikowa wpłynął na losy polskiej muzyki.
Emanuela Czerny do dziś pamięta lekcje historii z Joachimem Rzodeczko. Dom w Pogrzebieniu, obok rozłożysty orzech, pod nim stół. Przy tym stole Joachim Rzodeczko wykładał jej prawdziwą historię Śląska, bez przekłamań. Opowiadał o powstaniach śląskich, podsuwał stosowne książki i... odpytywał. Dziś pani Emanuela mieszka w Niemczech, w Bielefeld, jest matką i babcią, na Śląsk przyjeżdża corocznie na Zabrzański Festiwal Orkiestr im. Edwarda Eberharda Czernego.
Chciałaby opowiedzieć o wpływie Joachima Rzodeczko na wczesne kompozycje jej ojca i dlatego właśnie odwiedziła naszą redakcję.
Człowiek-orkiestra
Pani Emanuela jest córką Edwarda Czernego, kompozytora muzyki klasycznej, rozrywkowej i jazzowej, dyrygenta, aranżera i multiinstrumentalisty. Edward Czerny urodził się w Zabrzu, był wieloletnim dyrygentem Orkiestry Tanecznej Polskiego Radia w Warszawie, współtwórcą festiwali w Sopocie, Opolu i Kołobrzegu, współzałożycielem i członkiem Zabrzańskiej Orkiestry Filharmonicznej. Komponował i aranżował dla orkiestr symfonicznych i big bandów Polskiego Radia w Warszawie, Katowicach i Łodzi, dla orkiestr filharmonicznych w Polsce i Niemczech oraz dla orkiestr dętych. Współpracował też z rozgłośnią NDR w Hanowerze oraz z orkiestrami symfonicznymi i big bandami w Dolnej Saksonii i Bawarii.
Wspólny przodek
Rodzina Czernych pochodzi ze Sławikowa. Stamtąd pochodził też Joachim Rzodeczko. – Mieliśmy wspólnego przodka, pałacowego ogrodnika w Sławikowie. W pałacu pracował młody Joachim Rzodeczko, który był także chórmistrzem i organistą. Potem został szefem Urzędu Stanu Cywilnego. Przez wiele lat był też dyrektorem szkoły w Pogrzebieniu, która w przyszłym roku będzie obchodziła 50-lecie istnienia. Napisał rozprawę na temat wychowawczej roli pieśni patriotycznej, opracował pieśni śląskie na chór a capella, jest także autorem kroniki Pogrzebienia – opowiada Emanuela Czerny.
Zaczął grać w pałacu
Do Sławikowa, do byłego powstańca Joachima Rzodeczko, przyjeżdżał często kilkuletni Edward Czerny, nazywany przez niego Eberhardem. – Mówił do mojego ojca: „Eberhard, ty pięknie grasz. Ja cię zabiorę do pałacu”. No i zabrał. Ojciec wspominał jak ci państwo zajeżdżając do pałacu wzywali go kilkakrotnie, żeby im grał. Kiedy ojciec w 1938 r. skomponował w Berlinie uwerturę koncertową, w której pojawiły się wpływy wagnerowskie i zawiózł ją Rzodeczce, ten miał odwagę powiedzieć: „Za dużo patosu, pisz w swoim stylu”. W dorobku twórczym Edwarda Eberharda Czernego wspomniana uwertura nosi tytuł „Wesoły wieczór” i rozpoczyna ją łagodny, pierwszy temat. Znalazła stałe miejsce w repertuarze chyba wszystkich polskich filharmonii i wielu zagranicznych orkiestr symfonicznych.
Gdy jesienią 1945 roku ojciec wspomniał Joachimowi o swoich działaniach w kierunku utworzenia orkiestry filharmonicznej w Zabrzu, usłyszał: „Mało jest symfonicznej muzyki, która by wykorzystywała elementy śląskie” – ciągnie pani Emanuela.
Fokstroty dla Polskiego Radia
Rzeczywiscie pierwsze części „Suity śląskiej” pochodzą z 1946 roku. Popularne do dziś opracowanie dla zespołu Śląsk oparte jest na partyturze z 1949 roku. W latach pięćdziesiątych Edward Czerny napisał dla Orkiestry Tanecznej Polskiego Radia w Warszawie kilka fokstrotów wykorzystujących tematy ludowe m.in. „Umarł Maciek”, „Karolinka”, „Miała baba koguta”, „Pije Kuba do Jakuba”.
Przyjaźń na całe życie
Przyjaźń Joachima i Eberharda trwała całe życie. – W domu Rzodeczko były niesamowite meble. Mają je teraz jego wnuczki, część jest u księdza. Pamiętam ogromny „bifyj”, który się ciągnął przez cały korytarz. W tym domu zawsze była obecna muzyka. Któregoś razu zajechaliśmy tam z ojcem. Były to czasy kiedy na antenie radiowej przebój za przebojem grał big band Edwarda Czernego. Gdy weszliśmy, Joachim właśnie wybierał się do Urzędu udzielić ślubu. Ojciec zaproponował, że na nim zagra. Kiedy zaczął grać, wszyscy się zbiegli. Potem cały ślub przeniósł się do Joachima. Jak się spotykali, zawsze tak było. Ten przyniósł trąbkę, ten skrzypce czy akordeon. Ojciec szybko rozpisywał jakieś melodie na głosy i od razu się śpiewało. Niepotrzebne były lekcje solfezu, bo w otoczeniu Joachima nie było takiej osoby, która nie uczęszczałaby na prowadzony przez niego chór.
Joachim Rzodeczko to był utalentowany, cudowny muzyk i wspaniały człowiek – wspomina pani Emanuela. – Cieszę się, że uzyskała aprobatę inicjatywa Rady Fundacji im. Edwarda Eberharda Czernego, z którą wystąpiliśmy do dyrekcji szkoły w Pogrzebieniu, aby uhonorować zasługi Joachima Rzodeczko podczas obchodów jej jubileuszu 50-lecia. Będziemy starali się zająć stroną muzyczną imprezy. Może uda się wykonać pieśni śląskie w opracowaniu Joachima Rzodeczko – planuje pani Emanuela.
(e.Ż)