Bieńkowice ograły resztę
Zawody sikawkowe z udziałem 24 drużyn, wygrały zespoły gospodarzy – OSP Bieńkowice. Strażacy wykonali zadanie w 35 sekund.
Gospodarze triumfowali w zawodach sikawek konnych. Wygrali dosłownie o setne sekundy.
To piąty raz jak do Bieńkowic zjechał się cały powiat oraz okoliczne OSP z Opolszczyzny i Czech. Miejscowi byli faworytami, to mistrzowie Śląska i Polski.
Stojący na czele bieńkowickiej straży prezes Walter Witeczek obawiał się reprezentacji z Łanów i Przewozu. Ci pierwsi bronili tytułu sprzed roku, więc obawy były słuszne. Na mecie rywale strażaków z Raciborszczyzny byli gorsi o setne sekundy.
W 35 sekund dwie najlepsze drużyny pokonały tor przeszkód, uruchomiły wiekowe sikawki i „strąciły ognika” (z węża strażackiego wycelowały strumieniem wody w tarczę).
– Faworyci nie zawiedli – podkreślał sędzia główny Paweł Sowa z Państwowej Straży Pożarnej. Z licznego grona kibiców cieszył się prowadzący imprezę Gerard Grzibek. – Słyszałem propozycję by imprezę przenieść do większego sołectwa, ale nie wyobrażam sobie lepszego miejsca na te zawody niż Bieńkowice – podkreślał. Był zachwycony sprzętem, którego używali uczestnicy.
Na boisku LKS rywalizowało 19 ekip męskich, 4 kobiece i pierwszy raz jedna młodzieżowa (Strzybnik). – To dobry znak na przyszłość, że młodych co roku będzie przybywać – powiedział prezes Witeczek.
Dwukrotni mistrzowie kraju z Bieńkowic mają udany sezon. Niedawno obronili mistrzostwo Śląska, teraz zwyciężyli u siebie. – Pojedziemy jeszcze latem do kolegów z Łanów – zapowiada Walter Witeczek. Jego strażacy nie biorą już udziału w polskim czempionacie, organizowanym w Cichowie pod Poznaniem. – Logistycznie to zbyt duże przedsięwzięcie. Trzeba wieźć konie, sikawkę i ludzi kilkaset kilometrów. Koszty są wysokie, choć wspomagali nas sponsorzy. Dwa razy tam wygraliśmy więc coś udowodniliśmy – uśmiecha się prezes OSP Bieńkowice.
(ma.w)