Pod granicą jest stolica motoryzacji
Organizatorzy spodziewali się, że na czwartą edycję zlotu przyjedzie więcej fanów oldtajmerów, ale te marzenia przerosła rzeczywistość.
W ciągu 2 dni imprezy w Zabełkowie – Zlotu Pojazdów Zabytkowych – przewinęło się ponad 150 legendarnych aut i motorów.
Pomysłodawcą zlotu jest miejscowy sołtys Marian Studnic. Sam posiada przedwojennego citroena. Też postawił go na zabełkowskim boisku, ale nie poddawał ocenie zwiedzających. Bo kluczowym momentem tej moto-imprezy jest wybór najpiękniejszych pojazdów, tzw. miss publiczności. Zachwyceni „autkami” gapie głosują na swego wybrańca, jednocześnie bawiąc się w loterii z nagrodami.
Jedno z trofeów w tej konkurencji zostało w gminie, gdzie odbywa się zlot. Statuetka trafiła w ręce właściciela błękitnego cadillaca z 1968 roku Arnolda Gonsiora z Rudyszwałdu. Za najładniejszy motocykl uznano indian z wózkiem bocznym. Dosiadający go Piotr Urbański odziany był w mundur amerykańskiej armii, której służyła maszyna.
Organizatorzy docenili gościa zlotu, który przyjechał nań aż spod Rzeszowa. – Z Osobnicy w podkarpackiem jechałem tu ponad 300 km – poinformował Stanisław Majewski.
Dla chętnych uczestników urządzono konkurencje sprawnościowo-widokowe na trasie, biegnącej przez ziemię krzyżanowicką oraz czeską Hać. Również tu wygrał miejscowy – Łukasz Gołąbek z samego Zabełkowa, jadący mercedesem 200d.
Przyjechało mnóstwo Czechów, ze skodami, velorexami i jawami (jednej z nich dosiadał najstarszy biorący udział w zlocie Jaromir Lindorsky, rocznik 44).
Zlot dofinansowany był przez Unię Europejską, gmina pozyskała nań dotację z Euroregionu „Silesia”.
(ma.w)