Z małych pól zrobią duże
Scalanie gruntów w gminie dopiero się rozpoczęło i, jak szacują w gminie, potrwa około 2–3 lat. Dotyczy dwóch miejscowości – Pietrowic i Cyprzanowa, ale zainteresowani tym procesem są też mieszkańcy pozostałych wsi.
– Scalanie ma poprawić formy użytkowania gruntów – mówi Adam Wajda, sekretarz urzędu gminy. – Kiedyś działki wyglądały inaczej. Miały po 5–10 m, były wąziutkie, kiedy uprawiało się pola końmi nie było problemu. Przy dzisiejszych maszynach rolniczych, im większy kompleks, tym lepiej. Sam opryskiwacz ma 12 metrów. Wielu pól nie dałoby się użytkować. Dlatego rolnicy między sobą dogadują się, wymieniają pola, aby z wielu działeczek zrobić duży kompleks. Chcemy teraz usankcjonować to prawnie – dodaje sekretarz.
Drogi będą lepsze
Scalanie gruntów to nie tylko łączenie i wymiana działek. To też remont dróg transportu rolniczego, aby były szersze i stabilniejsze. Przez to wygodniej będzie się nimi poruszać, pozwoli to też bardziej szanować drogi sprzęt rolniczy.
– Ustalone niegdyś granice się przesuwają. Dlatego ustalane będą na nowo. Zbierane będą „życzenia” co można poprawić, które działki połączyć. Następnie ustalane będą na nowo granice gruntów zgodnie z wolą właścicieli – tłumaczy Adam Wajda.
19 lipca odbyło się kolejne spotkanie w sprawie scalania gruntów. Dotyczyło ustalenia zasad szacowania gruntów. Obecnie trwają prace geodezyjne, które wykonuje Beskidzkie Biuro Geodezji, szacowanie gruntów i ustalanie granic poszczególnych działek. Powoli rozpoczynać się będą prace, związane z czyszczeniem i odtwarzaniem rowów oraz remont dróg polnych. – Okres żniw trochę nie sprzyja takim pracom, ale będziemy się starali robić to tak, żeby to było jak najmniej uciążliwe – zapewnia Wajda.
Geodeci z Żywca
Prace geodezyjne wykonuje Beskidzkie Biuro Geodezji i Terenów Rolnych w Żywcu. – Scalaniu podlega 1917 ha. Wyłączone jest 150 ha obejmujące centrum Pietrowic. Ustaliliśmy już obszar scalenia, teraz mamy pomiar kompleksów projektowych. Mierzymy wszystkie domy i albo ludzie pokazują znaki graniczne albo wspólnie wkopujemy kamienie graniczne. Zdarzają się starcia przy ustalaniu granic, wychodzą jakieś zaszłości, jak to było za dziadków, pradziadków, ale do większych awantur nie dochodzi – mówi Krzysztof Czerwiński, kierownik zespołu. Dodaje, że z każdym rolnikiem geodeci będą indywidualnie rozmawiać, wysłuchiwać sugestii i życzeń.
Głównym problemem, na jaki skarżą się geodeci, jest nieobecność wielu właścicieli działek, przebywających na stałe za granicą. – Nie ma formalnego pełnomocnictwa od właścicieli. Prosiliśmy, żeby jak przyjeżdżają na święta czy wakacje, postarali się o takie pełnomocnictwo. Zostawiliśmy wzory takich dokumentów sołtysom i członkom rady scaleniowej, powołanej przez starostę. Bez takiego pełnomocnictwa trudno nam coś zrobić, nie wiemy jak korespondować – tłumaczy Czerwiński.
Głód ziemi
Geodeci przyznają, że rozpoczynające się właśnie żniwa nie są najszczęśliwszym okresem dla prowadzonych przez nich prac. – Nie chcemy wchodzić na pola z kamieniami. Wbijamy więc paliki. Trzeba na nie uważać, żeby nie uszkodzić maszyny i nie zniszczyć naszej pracy – apelują. Jest to o tyle trudne, że drogi polne są zawężone. – Wynika to z tego, że jest tu duży głód ziemi. Każdy stara się orać co do centymetra – wyjaśniają. Geodeci chwalą sobie współpracę z Urzędem Gminy w Pietrowicach. – Rzadko się zdarza, żeby urzędnicy byli tak zaangażowani – chwalą.
(e.Ż)