Tłumy na pogrzebie
22 października w kościele św. Mikołaja odbył się pogrzeb mieszkanki Raciborza, która została zamordowana w swoim mieszkaniu przy ulicy Opawskiej. W ostatnim pożegnaniu brali udział rodzice zmarłej, mąż oraz wielu mieszkańców Miedoni, skąd pochodziła.
Mszę poprowadził proboszcz parafii ze Starej Wsi ksiądz Piotr Adamów. Z kościoła trumnę przewieziono na cmentarz przy ulicy Gamowskiej. Wśród osób, które pożegnały raciborzankę byli nie tylko członkowie rodziny i znajomi z pracy zmarłej, ale i zwykli mieszkańcy Raciborza, których poruszyła tragedia, która rozegrała się 13 października w Raciborzu. Tymczasem w sprawie pojawiły się nowe fakty. W zabójstwo może być zamieszany mężczyzna, który odsiadywał długoletni wyrok w zakładzie karnym.
Raciborska prokuratura rejonowa nie udziela dla dobra śledztwa żadnych informacji na temat brutalnego morderstwa przy ulicy Opawskiej w Raciborzu. Nam jednak udało się dowiedzieć, że w sprawę zamieszany może być przyjaciel rodziny, który odbywał karę pozbawienia wolności.
W sprawie początkowo zatrzymano męża kobiety, jednak szybko został zwolniony. Policja sprawdzała wszystkie możliwe scenariusze. Z naszych informacji wynika, że bardzo prawdopodobny jest motyw seksualny. Wskazywać na to może rana w okolicach krocza, której dokonano przy pomocy butelki.
Zacieranie śladów
Przypomnijmy, 13 października w mieszkaniu przy ulicy Opawskiej doszło do wybuchu gazu. Szybko okazało się, że przed eksplozją w mieszkaniu na pierwszym piętrze ktoś podłożył ogień. Następnie odkręcił kurki z gazem w kuchni i zamknął drzwi do pomieszczenia. Nie wiadomo czy zrobił to celowo, jednak tylko zamknięcie drzwi przy równoczesnym pożarze w drugim pokoju mogło doprowadzić do stosunkowo silnej eksplozji. W zamkniętym pomieszczeniu gaz szybko osiągnął wybuchowe stężenie. W pewnym momencie doszło do zapłonu mieszaniny powietrza z gazem, która zaczęła się przedostawać na pozostałą część mieszkania.
Nie miał kluczy?
W jednym z pomieszczeń znaleziono ciało 33-letniej lokatorki mieszkania przy Opawskiej. Śledczy szybko zauważyli, że ciało jest mocnej nadpalone niż pomieszczenie, w którym się znajdowało. Szybko okazało się, że sprawca oblał je środkiem łatwopalnym. Poza raną na klatce piersiowej o głębokości kilkunastu centymetrów, kobieta posiadała brutalne obrażenia w okolicach intymnych. Śledczy rozpoczęli intensywne dochodzenie mające na celu wytypowanie potencjalnego sprawcy. Wiadomo, że zabójca został wpuszczony do domu lub miał klucze. W mieszkaniu nie było śladów włamania, a drzwi w momencie pożaru były tylko zamknięte na klamkę, co może potwierdzać tę pierwszą wersję. Wśród pierwszych zatrzymanych był 33-letni mąż kobiety, pracownik podraciborskiej stolarni. Szybko zdecydowano o zwolnieniu go. – Nie postawiliśmy mu żadnych zarzutów – mówi prokurator Franciszek Makulik. Mężczyzna ma alibi – przez cały dzień miał przebywać w pracy.
Zapadł się pod ziemię
Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, w kręgu zainteresowania śledczych znaleźli się znajomi zamordowanej, którzy kilka miesięcy temu brali ślub. Świeżo upieczony pan młody to mężczyzna w wieku około sześćdziesięciu lat. Ostatnie lata spędził na odsiadywaniu długoletniej kary pozbawienia wolności. Kilkanaście miesięcy temu został zwolniony ze względu na zły stan zdrowia. – Cały czas sprawdzamy różne wersje, jedna z nich dotyczy mężczyzny, którego obecnie poszukuje policja. Dla dobra śledztwa nie możemy zdradzić żadnych szczegółów – ucina Makulik. Jak ustalili nasi dziennikarze, mężczyzna na wieść o tym, że szuka go policja zapadł się pod ziemię. – Jedna z opcji zakłada, że mógł uciec za granicę – mówi osoba zorientowana w sprawie.
Adrian Czarnota