Jak urobić prezydenta
Jak sprawić, aby prezydent i radni słuchali głosów zwykłych mieszkańców?
Grzegorz Wójkowski ze Stowarzyszenia Bona Fides w Katowicach był jednym z gości konferencji podsumowującej projekt „Dwa bieguny – różne krańce miasta, różni obywatele”, która odbyła się 19 października na Uniwersytecie Śląskim w Rybniku. Stowarzyszenie stawia sobie za cel rozwój społeczeństwa obywatelskiego. Działa głównie w Katowicach i doświadczeniami w kontaktach z władzami tego miasta podzielił się Grzegorz Wójkowski, prezes stowarzyszenia.
Bez głowy, bez sensu
Jego zdaniem pierwszą podstawową rzeczą, która często bywa problemem osób chcących działać jest brak cierpliwości. – Do nas zgłasza się bardzo wielu ludzi, którzy mówią, że chcą coś robić, nie wiedzą jednak jak. Zawsze im mówimy, że trzeba to dobrze zaplanować i być cierpliwym. Ból jest taki, że ludzie często mówią: a, co się będę zastanawiał. Już trzeba działać. Napiszmy pismo do prezydenta, zbierzmy 100 podpisów sąsiadów i super. Tylko, że w 90 procentach przypadków to kompletnie do niczego nie prowadzi. Ludzie potem mówią, że prezydent kompletnie nas nie słucha. Radni też. My coś robimy dla mieszkańców, a oni nic. I ludzie się zniechęcają. Naprawdę polecam cierpliwość – mówi prezes.
Metoda małych kroków
Po dokładnym zbadaniu problemu trzeba się zastanowić, w jakiej kolejności wprowadzać zmiany. Wszystkiego naraz nie da się zrobić. Trzeba postępować metodą małych kroków. – Podeprę się Markiem Nowickim, nieżyjącym już pierwszym prezesem Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Mówił, że jeśli chcemy zmieniać coś oddolnie, walczmy o zapałkę. Jak uda nam się wywalczyć zapałkę, walczmy o dziesięć. Zdobędziemy dziesięć, walczmy o paczkę. Zdobędziemy paczkę, walczmy o fabrykę. Często problemem ludzi chcących działać jest od razu walka o fabrykę. Nie mają szans – mówi Grzegorz Wójkowski. Trzeba zaczynać od zapałek, by pokazać, że potrafi się coś zdziałać, że jest się zwycięzcą.
Media podłapią
Kolejną istotną sprawą jest powszechność problemu. Prędzej społecznicy odniosą sukces w sprawie, która budzi powszechne zainteresowanie, sprzeciw, o której gazety piszą. Jeśli problem nikogo nie interesuje, to lepiej go zostawić, albo go rozpowszechnić, np. poprzez media. Prezes sugeruje orientację w sprawie, bo może się okazać, że ktoś próbuje załatwić problem, który już ktoś inny pilotuje. Po co więc wyważać otwarte drzwi. Sprzymierzeńcem może być kalendarz polityczny: – Często przed wyborami łatwiej przekonać radnych, urzędników do różnych spraw, niż po wyborach. Aczkolwiek w stowarzyszeniu pewnych rzeczy przed wyborami nie ruszamy, bo wiemy, że w urzędach i tak nie mają do tego głowy.
Bez kasy ani rusz
Grzegorz Wójkowski przypomina o odpowiednim zapleczu. Bez pieniędzy i ludzi nie da się załatwić wielu tematów. Zwraca uwagę na niezależność finansową i neutralność polityczną. W momencie, gdy jakieś stowarzyszenie chce działać na styku ludzi, urzędników i władz, dobrze, by nie było zależne finansowo od miasta. – Ja mam prywatnie sympatie polityczne, ale kiedy działam w Bona Fides to spotykam się z wszystkimi radnymi i rozmawiam, nie dlatego, że muszę, ale chcę i uważam, że tak powinno się robić. Nie bierzemy pieniędzy z żadnego urzędu w województwie śląskim, żeby nikt nam niczego nie zarzucił, poza tym to może się na nas zemścić – ostrzega szef stowarzyszenia.
Urzędnik też człowiek
Ostatnią, ale też ważną kwestią jest świadomość, że walczy się z problemem, a nie osobą czy instytucją. Zacietrzewienie, osobiste urazy powodują, że bardziej szkodzi się sprawie, niż pomaga. Przykładem podawanym przez przedstawiciela Bona Fides jest pewne stowarzyszenie z Rybnika, którego nazwy nie pamiętał. Bona Fides udzielało mu porad odnośnie informacji publicznej. – Problemem tej organizacji jest to, że jest mocno opozycyjnie nastawiona przeciwko władzy w Rybniku. My im mówimy – ludzie, zastopujcie. Oni mają fajne cele, ale przez to, że podchodzą do tego bardzo emocjonalnie, szkodzą sobie i szkodzą sprawie. Także zawsze staram się zwracać uwagę organizacjom, by patrzeć na sprawy z dystansem. Działanie działaniem, ale z drugiej strony też jest człowiek, którego należy starać się zrozumieć – przekonuje prezes Wójkowski.
Tomasz Raudner