Przez dekadę nie ruszali dłużnika?
65 i 38 tys. zł zalegają samorządowi mieszkańcy, którzy nie opłacali czynszu za mieszkania z miejskich zasobów.
Radnemu Wiesławowi Szczygielskiemu nie spodobało się, że urzędnicy czekali 10 lat z rozwiązaniem problemu wierzytelności.
Kobieta, która wyjechała na stałe do Niemiec zostawiła w Raciborzu dług 38 tys. zł z tytułu niespłaconego czynszu i odsetek. Jej sprawą zajmowała się na swym ostatnim posiedzeniu w tej kadencji komisja budżetowa. Jej członkowie otrzymali do zaopiniowania propozycję umorzenia długu osobom, które nie płaciły czynszu. Bez decyzji radnych nie ma możliwości księgowego zamknięcia sprawy.
Była raciborzanka, dziś obywatelka Niemiec, nie spłaciła 14 tys. zł zadłużenia wobec miasta. Zanim procedura ściągania długu się wyczerpała, odsetki od należności urosły do 24 tys. zł i kobieta jest winna łącznie 38 tys. zł.
Radny Wiesław Szczygielski zwrócił uwagę, że sprawa ta ciągnie się od 2000 roku i spytał, z czego wynika jej „przewlekłe załatwianie”.
– Jakie były kroki urzędników przez te 10 lat? Musimy teraz nie tylko pogodzić się z niespłaconym długiem, ale już zapłaciliśmy dodatkowo komornikowi – stwierdził. W piśmie adwokata dłużniczki Szczygielski wyczytał, że kasa miasta może być znów uszczuplona, bo „dalsze dochodzenie roszczeń od jego klientki narazi MZB na niepotrzebne koszty”.
Prezydent Raciborza odparł, że nie jest przygotowany do odpowiedzi na pytania rajcy, bo o umorzenie wnioskuje dyrektor Miejskiego Zarządu Budynków Andrzej Migus. Początkowo chciał go wezwać na posiedzenie komisji, by wyjaśnił zgłoszone wątpliwości, ale zrezygnował z tego zamiaru. Ostatecznie wycofał sprawę z porządku obrad. Zajmą się nią przyszli radni Raciborza.
Drugi przypadek zadłużenia dotyczył mieszkanki, która jest winna Miastu 65 tys. zł. Ta wierzytelność jest nie do ściągnięcia, bo kobieta zmarła.
(ma.w)