Sami dbamy o remizę i nasze leciwe wozy
Ręczna sikawka i skórzane wiadro były pierwszym sprzętem ochrony przecipożarowej w Jankowicach. Było to w XIX w.
Jankowice za datę założenia swojej jednostki OSP przyjęły 1883 r., kiedy to powstały związki ogniowe. Związek taki powstał w Rudach, a w rejon jego działania weszły również Ruda Kozielska, Kolonia Renerowska i Jankowice. Pierwsze dokumenty dotyczące OSP Jankowce pochodzą dopiero z lat 60 XX w. Z przekazów ustnych wiadomo jednak, że pierwszym znanym naczelnikiem jednostki był przedwojenny sołtys Johan Kuźnik, a prezesem Leopold Masarczyk. Dowodzili strażą aż do momentu wejścia na te tereny wojsk radzieckich. Na początku lat 30. XX w. ówczesna Freiwilige Feuerwehr dysponowała dwoma około 200-litrowymi beczkami na wodę stojącymi pod zadaszoną wiatą obok kapliczki. Wiata ustawiona była równolegle do pobliskiego potoku. Tak było do 1935 r., kiedy podczas burzy piorun uderzył w budynek mieszkalny wywołując ogromny pożar. Jeszcze tego samego roku jednostka otrzymała konną pompę. Rozpoczęto też budowę remizy przy ul. Wiejskiej. Wszystko się zmieniło z wybuchem II wojny światowej. Zaginął m.in. sprzęt, brakowało ludzi. Po wojnie jednak reaktywowano OSP Jankowice.
Kobiety w straży
Obecnie OSP Jankowice liczy 38 strażaków, w tym są również członkowie wspierający i drużyna kobieca. Przy jednostce działa też 10-osobowa mieszana drużyna młodzieżowa. Do akcji może wyjeżdżać 22 strażaków. Prezesem jest tu Ginter Depta, a naczelnikiem – Leszek Granieczny. Jednostka posiada dwa samochody – stara 244 i jelcza. – Sprzęt jest ciągle uzupełniany, bo jednostka od 1999 r. jest w KSRG. Mamy profesjonalny sprzęt do ratownictwa medycznego, a potrzebujemy jeszcze do ratownictwa technicznego. To plan przyszłościowy ze względu na duże koszty, ale trzeba się w to zabezpieczyć, żeby móc udzielać pomocy, bo jest coraz więcej zdarzeń na drodze – mówi Leszek Granieczny.
Pożar i powódź
Największe akcje, w jakich brała udział jednostka, to pożar lasów w 1992 r. i powódź z 1997 r. Jankowiccy strażacy, choć nie posiadali w 1992 r. własnego wozu gaśniczego, dowożeni byli na teren pożarzyska przez inne jednostki, pomagali w ręcznym dogaszaniu pojawiających się wciąż nowych zarzewi ognia albo tankując wozy bojowe nad rzeką.
Strażacy coraz częściej biorą udział w takich zdarzeniach jak wiatrołomy, podtopienia, usuwanie niebezpiecznych owadów. Mniej jest natomiast pożarów. – W tym roku dała się we znaki powódź. Zaczęło się w Rudach, na ul. Rogera. Potem prawie 3 tygodnie braliśmy udział w akcji w Turzu, Ciechowicach – opowiada naczelnik.
Zapraszamy dzieciaki
Jednostka dwa razy w roku organizuje ćwiczenia, których celem jest zapoznanie się młodych strażaków z nowym sprzętem. Wiosną ćwiczenia odbywają się w lesie, natomiast jesienią – na jakimś obiekcie. – Zapraszamy wtedy dzieciaki. Robimy ewakuację budynku. Dla nich jest to zabawa, a dla nas rodzaj szkolenia – dodaje naczelnik. Jankowiccy strażacy chętnie też biorą udział w zawodach. Ich największym sukcesem jest udział w zawodach wojewódzkich w 2002 r., w których uczestniczyły drużyny męska i żeńska. Obydwie uplasowały się w połowie stawki.
Odnowić tabor
Strażacy mają w miarę nową remizę, którą uroczyście otwarto wraz z domem kultury podczas dożynek gminnych w 1996 r. W 1999 r. sami ją rozbudowali. W 2004 r. ufundowano sztandar dla jednostki. Czego im brakuje? – Na pewno byłoby warto odnowić tabor, ale to bardzo drogi sprzęt i nie ma na razie na to widoków. To są leciwe auta, wymagają długiego przesiadywania przy nich. Dbamy o nie jak możemy. Wszystkie remonty robimy we własnym zakresie. Gmina daje nam na części, a my wykonujemy robociznę – mówi Leszek Granieczny.
Z dorosłymi trudniej
Prezes Ginter Depta zwraca uwagę, że do straży trzeba zachęcać młodzież, co w dzisiejszych czasach nie jest proste. Naczelnik przyznaje, że nie tylko młodym strażakom coraz trudniej znaleźć czas. – Młodzież zapraszamy na ćwiczenia, chcemy im pokazać, że może to być dla nich zabawa, ale w dorosłym życiu dzięki temu będą mogli pomagać ludziom. Jak się ustali termin zbiórki, to raczej przychodzą. Gorzej jest z drużyną męską. Mają pracę, rodzinę i często po prostu brakuje im czasu na ćwiczenia – tłumaczy naczelnik.
OSP Jankowice otrzymała w tym roku dodatkowe fundusze na zakup sprzętu utraconego podczas powodzi: pompę szlamową, węże, rękawice ochronne. Jednostka zakupiła też ze środków budżetu państwa aparat do ochrony dróg oddechowych. – To drogi sprzęt i bardzo się z niego cieszymy – kończy naczelnik.
(e.Ż)