Tysiąc pięćset godzin walczyli z powodzią
OSP Krzyżanowice to dobrze wyposażona, wyszkolona i jedna z najlepiej prosperujących jednostek w powiecie. Ale żeby wszystko „grało”, strażacy poświęcają służbie sporo czasu i pracy.
OSP Krzyżanowice powstała w 1907 r. Motorem do jej założenia były pożary z początku XX w., w wyniku których zniszczonych zostało kilka gospodarstw. Pierwszym komendantem straży był jej główny założyciel, miejscowy nauczyciel Franciszek Groger. Prezesem został Franciszek Lasak. Budynek na siedzibę OSP przekazał w darowiznie ogrodnik Józef Riemel. Na początku strażacy mieli tylko wiadra i haki. Jednak już w 1910 roku pompę z osprzętem podarował im książę Lichnowski. Przewożono ją konno. Pompę można oglądać przy remizie do dziś. Pierwszy samochód strażacki zakupiono tu w 1935 r. Był to mercedes, który mógł przewozić 8 strażaków. Niestety, pod koniec wojny zarekwirowano go na potrzeby wojenne. Wojna nie zniszczyła jednak samej jednostki. W 1946 r. OSP wznowiła swą działalność. Na komendanta wybrano Franciszka Krupę, prezesem był Ryszard Lasak. W 1951 r. poświęcono ufundowaną przez strażaków figurę św. Floriana. Powoli kompletowany był sprzęt strażacki. W 1947 r. jednostka otrzymała przewoźną drabinę wysuwaną. Na samochód strażacy musieli jednak czekać aż do 1971 r., kiedy to z demobilu wojskowego otrzymali lublina. Trzy lata później dostali motopompę, a w 1976 r. komenda rejonowa w Raciborzu przekazała strażakom samochód pożarniczy marki Star ze zbiornikiem i autopompą.
W latach 80. XX w. rozbudowano remizę. Kolejnego samochodu, żuka, strażacy doczekali się w 1983 r. Jedną z poważniejszych akcji, w jakiej wzięli udział krzyżanowiccy strażacy było usuwanie mazutu z Odry w 1985 r. OSP Krzyżanowice rozwijała się. W 1980 r. powstała pierwsza żeńska drużyna młodzieżowa, w której skład weszły: Teresa Chojnacka, Maria Burszyk, Dorota Wranik, Agnieszka Burszyk, Irena Adamek, Gertruda Bedrunka, Alicja Siegmunt, Regina Fulneczek i Maria Tkaczyk. Zainteresowanie strażą było tak duże, że w latach 1980-83 w zawodach o Puchar Naczelnika Gminy wystawiono aż 5 drużyn, które zdobyły czołowe miejsca w grupach. W tym okresie przy OSP powstał nawet... kabaret Szlauch, który swoimi występami urozmaicał różne imprezy organizowane na terenie gminy.
Obecnie OSP Krzyżanowice liczy 81 druhów, w tym 50 zdolnych do brania udziału w akcjach, ponadto 12 członków drużyn młodzieżowych. Naczelnikiem jest tu Jerzy Tlon, a prezesem Walter Bożek. W szeregach strażaków jest też dwóch członków honorowych i ojciec Marceli Dębski – duszpasterz strażaków powiatu raciborskiego, który bierze udział w akcjach ratowniczych, wspiera też strażaków duchowo i jest inicjatorem pielgrzymki strażaków na Górę Św. Anny. Jednostka jest świetnie wyposażona. Posiada dwa samochody ze zbiornikami na wodę, łódź motorową, dwie motopompy pożarnicze oraz trzy szlamowe i jedną pływającą, ponadto: turbowentylator, zestaw ratownictwa technicznego, piły do drewna, piłę do betonu, dwa agregaty prądotwórcze i cztery aparaty powietrzne. – Zawsze dążyłem do tego, żeby żadna sytuacja nas nie zaskoczyła, żebyśmy byli przygotowani do każdej akcji, aby pomóc ludziom, a także żeby strażacy byli bezpieczni. Jako jedni z pierwszych, za własne pieniądze, kupiliśmy nowoczesne umundurowanie. Na bieżąco też staramy się uzupełniać sprzęt – mówi naczelnik Jerzy Tlon.
Krzyżanowiccy strażacy są też nieźle wyszkoleni. Jest tu 34 szeregowych druhów, 14 ratowników technicznych, 15 ratowników medycznych, 14 dowódców, 6 naczelników, 8 stermotorzystów i 15 operatorów sprzętu. Od 1995 r. jednostka działa w KSRG. Jak przyznaje naczelnik, akcji związanych z pożarami jest coraz mniej. Pojawia się natomiast więcej miejscowych zagrożeń, np. wypadków drogowych, zalanych piwnic. Największe akcje, w których brała udział jednostka to usuwanie mazutu z Odry w 1985 r., pożar lasów w 1992 r. w okolicach Kuźni Raciborskiej oraz powodzie. Przy tegorocznej powodzi strażacy z Krzyżanowic spędzili w akcji 1500 godzin, m.in. w Turzu i Siedliskach. – W 1992 r. jednocześnie był pożar w Kuźni i w lesie w Haci. Strażakowi, który zginął w Kuźni jeszcze rano zdawałem służbę. Następnego dnia o godz. 11.00 dowiedziałem się, że nie żyje – wspomina Jerzy Tlon. Dramatycznych momentów w historii jednostki nie brakowało. Strażacy nigdy nie zapomną wypadku po dyskotece na Halloween. – Jechaliśmy zabepieczyć teren po wypadku. Rozbili się tam młodzi ludzie. Nasi druhowie zobaczyli swojego kolegę bez ręki. Ręka leżała na asfalcie. Sam się bałem jako dowódca, że będą z moimi strażakami problemy, że byłaby potrzebna pomoc psychologa. Najgorsze było to, że chcieliśmy pomóc, ale nie mieliśmy czym. Brakowało nam wtedy takiego sprzętu – wspomina Jerzy Tlon.
Jednostka oprócz swojej statutowej działalności, bierze też udział w akcjach społecznych. Strażacy m.in. włączyli się w remont ołtarza w kościele w Krzyżanowicach oraz zbiórkę dla chorych na białaczkę. Po powodzi w lipcu 2001 r. OSP zorganizowała zbiórkę i transport darów dla poszkodowanych mieszkańców Budzowa w Małopolsce. – Doświadczeni po 1997 r. wiedzieliśmy co jest potrzebne. Było tego około 1 tony. Same nowe rzeczy: buty, łopaty, kołdry, środki czystości, nawet telewizor. Kiedy im to zawieźliśmy, dwoma samochodami, okazało się, że trafiliśmy w dziesiątkę. Ta miejscowość była odcięta od świata, musieliśmy przeprawiać się przez potok, żeby tam dotrzeć – opowiada naczelnik.
Jednostce bardzo dobrze układa się trwająca od 1999 r. współpraca ze strażakami z czeskiej Haci. Jak podkeśla naczelnik, nie jest to tylko, jak w przypadku wielu straży, współpraca na papierze. Polega ona na wymianie doświadczeń związanych z ochroną przeciwpożarową i wzajemnej pomocy w razie nadzwyczajnego zagrożenia. Strażacy odwiedzają się też z okazji jubileuszy i zawodów. OSP współpracuje również z organizacjami działającymi na terenie Krzyżanowic jak: GS, RSP, SKR, LKS, szkoła i przedszkole. Bardzo dobrze układa się również współpraca z krzyżanowickim KGW, które ma swoją siedzibę w budynku OSP.
Czego potrzeba tej dobrze prosperującej jednostce? – Chcielibyśmy pozyskać samochód ratownictwa technicznego z prawdziwego zdarzenia, bo nasz jest dość stary, z 1994 r. Był robiony systemem gospodarczym, kupiliśmy podwozie, daliśmy go skarosować – mówi Jerzy Tlon. – Najważniejsze to utrzymywać sprzęt w dobrym stanie i systematycznie wymieniać na nowocześniejszy. Dobry strażak musi włożyć w służbę dużo swojej pracy i poświęcić sporo swojego czasu straży, żeby to wszystko grało – kończy naczelnik.
(e.Ż)