Pieczony indyku Czechów
Amerykanie, którzy odwiedzili znajomych w Raciborzu promowali tu Święto Dziękczynienia. Przepis na indyka był made in USA, ale ptak pochodził z Markowic.
Sue i Paul Johnsonowie od pół roku przebywają w Polsce. Przyjechali tu w interesach. W Raciborzu mają znajomych, u których już wcześniej gościli. Małżeństwo postanowiło pokazać swoim przyjaciołom z Polski jak wygląda jedno z najważniejszych świąt w USA. Nam opowiedzieli jak amerykanie przeżywają każdy czwarty czwartek listopada w Stanach Zjednoczonych.
Koloniści i Indianin
Dzień Dziękczynienia ma swój początek w XVII wieku. Wtedy grupa brytyjskich pielgrzymów, prześladowanych w swojej ojczyźnie, wypłynęła w poszukiwaniu nowego domu. W grudniu 1620 r. przybyli do wybrzeży dzisiejszego Plumouth w stanie Massachusetts. Po pierwszej zimie niemal połowa kolonistów zmarła. Anglicy poznali na miejscu Indian, którzy pomogli im przetrwać na nowej ziemi. Jednym z członków plemienia był Squanto – Indianin, który poznał wcześniej europejskie obyczaje. Był sprzedany jako niewolnik do Hiszpanii, gdzie nauczył się języków, religii, odzyskał wolność i powrócił w swoje rodzinne strony. To Squanto nauczył Anglików uprawy m.in. kukurydzy, zboża. Na wiosnę 1621 r. nowi Amerykanie, pod czujnym okiem przyjaznych Indian, zebrali pierwsze plony. Wspólnie z czerwonoskórymi braćmi postanowili podziękować Bogu za urodzaj. – Z tej okazji zorganizowano ucztę. 52 Anglików i 90 Indian świętowało przez trzy dni. Indianie przynieśli 4 jelenie i 5 indyków – opowiada Paul Johnson. W następnych latach zwyczaj dziękczynienia powtarzał się o różnych porach roku. Abraham Lincoln w 1863 r. ustanowił Dzień Dziękczynienia świętem narodowym USA. Dziś w Stanach obchodzi się go w każdy czwarty czwartek listopada, a w Kanadzie w drugi poniedziałek października.
Jak to jest u nich
Jeszcze kilka lat temu Dzień Dziękczynienia wyglądał tak samo we wszystkich domach w USA. – Od jakiegoś czasu, głównie przez internet, próbujemy jakiś nowości. Poznajemy nowe przepisy na indyka, ale też inne potrawy i ozdoby – opisuje Sue. Na święto zjeżdża się cała rodzina. – To również dzień kiedy odbywają się ostatnie mecze licealnej ligi futbolu amerykańskiego. Wszyscy chcą oglądać to widowisko – tłumaczy Paul Johnson. Kobiety w tym czasie przygotowują w kuchni potrawy. – Chrześcijanie przed uroczystym obiadem dziękują w modlitwie Bogu. O godz. 15.00 rozpoczyna się jedzenie – dodaje żona Paula. Taki jest początek długiego weekendu. W piątek większość osób nie pracuje, jedynie handel tętni. – Od piątku zaczynają się wspólne wycieczki do sklepów na zakupy. W sklepach jest naprawdę tłoczno – zapewnia Paul Johnson. Dodaje, że cały czas panuje domowa atmosfera.
Indyk i dynia
Państwo Johnsonowie urządzili święto nad Odrą w sobotę 26 listopada, w mieszkaniu państwa Czechów. Całe przygotowania wzięła na siebie Sue. – Jedzenie będzie takie jak w Stanach. Kupiłam 7-kilogramowego indyka w Markowicach. Mam nadzieję, że wejdzie do piecyka – uśmiecha się pani Johnson. Pieczony indyk to podstawowe danie w te święta. Przepis Sue na to danie polega na pokryciu całego indyka masłem i ziołami i pieczenie w piekarniku ok 3 godz., aż będzie złoty i chrupiący. – Indyka można faszerować tłuczonymi ziemniakami lub chlebem z przyprawami. Piecze się je wtedy razem – dodaje pani Johnson.
Dynia to kolejna potrawa, którą spotyka się w większości domów w USA. – Dynię kroimy na pół, wyciągamy nasiona i wkładamy na 1 godz. do piekarnika. Następnie wykrajamy środek a skórę wyrzucamy. Z miąższu można zrobić np. zupę, chleb, placek a nawet kawę. Pestki też nadają się do zjedzenia – wyjaśnia gospodyni zza oceanu, która na tą okazję przywiozła specjalne ozdoby świąteczne.
Po uroczystym świętowaniu wszyscy uczestnicy byli miło zaskoczeni. – Było zupełnie inaczej niż podczas polskich świąt. Tego w Polsce nie ma, było typowo po amerykańsku – mówi Michał Czech, uczestnik polskiego Dnia Dziękczynienia. Na sobotnią ucztę przyszło 15 osób. Zgodnie określili atmosferę jako rodzinną. Indyk smakował wszystkim. Był tak duży, że zostało trochę na drugi dzień.
Wojna, komunizm i kiełbasa
– W Polsce jesteśmy po raz 10. Mamy tu dużo znajomych. Z waszej kuchni bardzo nam smakują pierogi, gołąbki, kiełbasa, nabiał i czekolada. Czekoladę macie o wiele lepszą niż u nas – mówi Paul wymawiając niektóre nazwy potraw łamaną polszczyzną. Goście zza oceanu widzą u Polaków pewne różnice w zachowaniu. Jesteśmy, według nich, nieco bardziej zamknięci i z pozoru ponurzy. Obraz ten zmienia się przy bliższej znajomości. – Wiem, że jesteście bardzo pracowici i gościnni. To niesłychane, że po wojnie i tylu latach komunizmu tak szybko odbudowaliście kraj i gospodarkę – tłumaczy mąż Sue. Obydwoje zwrócili uwagę na gościnność. Podczas wizyty państwa Johnsonów w naszej redakcji zaproponowaliśmy im kawę lub herbatę. Nie dla wszystkich Amerykanów ten gest jest tak oczywisty.
(woj)