Rozweselić małego pacjenta
Nasi wolontariusze czarują
Nad całością starała się czuwać Anna Wanglorz, tegoroczna wicepełnomocniczka raciborskiego oddziału Fundacji Doktora Clowna. Wolontariusze tej fundacji po raz pierwszy pojawili się w naszym mieście w 2006 roku. – Przez cały rok pracujemy z dziećmi. Nasza praca to terapia śmiechem. Raz w roku organizujemy wyjście mikołajkowe nie tylko na oddział dziecięcy ale także geriatryczny, laryngologiczny, chirurgiczny czy ortopedyczny.
Co to jest terapia śmiechem? Ania Wanglorz wyjaśnia to tak: – Nasi wolontariusze czarują. Czarują noskami, kręcą talerzami. Po prostu rozbawiają dzieci, dla których szpital jest smutną i bolesną codziennością. Trzonem raciborskiej grupy Dr Clown są studenci PWSZ. Aktualnie jest ich około czterdziestu. Co roku dołączają do nich przedstawiciele nowych roczników studentów. O stroje dbają sami. Jego skompletowanie to kilka wizyt w „lumpeksie”. Nauka sztuczek też nie jest skomplikowana. – Często dany Clown ma swój pseudonim artystyczny – zdradza Ania. – Ja jestem na przykład Dr Guziczek, czyli w moim stroju mocno zaakcentowane są właśnie guziki. Jest Dr Biedroneczka, Muchomorek, Calineczka....
Pediatria
Jedną z pacjentek, obdarowanych przez Mikołaja na oddziale pediatrycznym była 4-letnia Ala z Debrzyc. Mikołaj dobrze trafił, bo był to jej ostatni dzień w szpitalu, do którego trafiła z zapaleniem płuc. Mała Ala i jej mama Elżbieta nie mogły się nachwalić poniedziałkowej imprezki jak i samego szpitala. – To już jej trzeci Mikołaj dzisiaj. A i tak najbardziej czekała na klownów – śmieje się mama Ali. No i doczekała się. Dostała nie tylko słodki prezencik ale i czerwony nosek od swoich ulubieńców. Zresztą czerwone nosy rozdawane wszystkim pacjentom bez względu na wiek, to firmowy znak Dr Clowna.
Z obustronnym zapaleniem płuc trafiła też do szpitala 11-miesieczna Justynka z Chałupek. Mała jeszcze niewiele rozumiała z tego, co się działo wokół niej, ale na barwny i hałaśliwy korowód patrzyła ze stosownym do wieku zainteresowaniem.
Wizyta mikołajkowa to sporo zamieszania w całym szpitalu. Codzienne odwiedziny Dr Clowna są inne. Wolontariusze pracują z pojedynczym pacjentem. Błaznują, pokazują przygotowane wcześniej sztuczki. – Są jednak dzieci, które wolą porozmawiać, pokolorować. Żeby przeczytać im bajkę. Zawsze staramy się, by te nasze działania wywoływały uśmiech. Niektórzy z nas przychodzą co tydzień, inni co miesiąc. Każda wizyta jest cenna.
Dziewczyny bardziej wrażliwe
Wśród raciborskich doktorów od terapii śmiechem przeważają dziewczyny. Na 40-osobową grupę jest zaledwie dwóch chłopaków. Jeden z nich, Tomasz Zaremba z pierwszego roku resocjalizacji, na poniedziałkowe wyjście do szpitala ubrał kolorową perukę, wielkie zielone okulary w kształcie serca, no i nieodzowny czerwony nosek.
Mikołajkowe wyjście do szpitala było debiutem w tej roli dla 20-letniej Magdy z I roku edukacji elementarnej z językiem niemieckim – Chcę, żeby na ustach dzieci i innych chorych częściej pojawiał się uśmiech. Dominika ma 21 lat i studiuje na I roku pedagogiki resocjalizacyjnej. W poniedziałek przebrała się za diabełka. – Chciałam przyjść sprawdzić, jak to funkcjonuje. I już wiedzę, że mi się podoba i na pewno będę kontynuować te działania.
– Przyszłam tutaj bo w dzieciństwie dużo chorowałam i leżałam w szpitalu – wyjaśnia swoje motywy Basia, również z I roku resocjalizacji. – Wiem, że tu jest smutno, szaro, przygnębiająco... Dlatego postanowiłam to zmienić. Troszkę uśmiechu wzbudzić w dzieciach.
Geriatria na wesoło/smutno
Nie tylko dzieci ale też dorośli oczekują na przyjście tej grupy, która zmienia ich szpitalną rzeczywistość. A wizyty w szpitalu, szczególnie te uroczyste, mikołajkowe, przynoszą tyle samo wrażeń, wzruszeń i pozytywnej energii odwiedzanym i odwiedzającym. – Często nasi wolontariusze po takim spotkaniu wychodzą ze szpitala ze łzami w oczach – zapewnia Ania Wanglorz. Zresztą jej samej się też to zdarza. Przyznaje, że nawet bardziej niż dzieciaki ich przyjścia oczekują osoby starsze, te z oddziału geriatrii. – Z dziećmi zawsze ktoś jest w szpitalu, mama, tata, babcia. Na oddziale geriatrycznym leżą osoby w podeszłym wieku. Widać, że przez dłuższy czas nikt do niektórych znich nie przychodzi. Ich reakcja na nasze przyjście czasami jest zaskakująca. Płacz, radość, czasami chcą nam płacić. Próbują nas obdarowywać słodyczami, owocami.
– Mikołaj pędzi do grzecznych dzieci – krzyczy przebrany za świętego Dawid Pluciński, który próbuje się przebić na początek orszaku. Przeszkadzają mu w tym zbite w grupkę aniołki, reniferki i diabełki, śpiewające „Jest taki dzień, całkiem zwykły choć grudniowy”. Na pożegnanie machają im starsze panie. Dzieci są zajęte pałaszowaniem uzyskanych właśnie słodkości. Wszyscy na chwilę zapomnieli, gdzie i dlaczego tak naprawdę są.
Rozweselić małego pacjenta
W latach 60-tych amerykański lekarz Hunter Cambell Adams zwany również „Patchem Adamsem” wymyślił oryginalną ideę leczenia terapii śmiechem. W przebraniu clowna rozweselał pacjentów w szpitalu. Głęboko wierzył, że zadaniem lekarza nie jest jedynie leczyć pacjenta, ale również podnosić jakość życia w każdej sytuacji zdrowotnej.
Od tego czasu na całym świecie powstała ogromna liczba organizacji, stowarzyszeń i fundacji wspierających i realizujących terapię śmiechem. Pracownicy i wolontariusze przebrani za doktorów clownów wzorem Patcha Adamsa odwiedzają chorych w szpitalach i leczą śmiechem.
Od 1999 roku terapia śmiechem jest realizowana również w Polsce. Wolontariusze Fundacji Dr Clown pomagają chorym dzieciom przebywającym w szpitalach i placówkach specjalnych organizując zespoły terapeutów „doktorów clownów”. W kolorowych strojach i makijażu, obowiązkowo z czerwonym noskiem niosą małym pacjentom wspaniałą zabawową terapię.
Informacje pochodzą z oficjalnej strony Fundacji (www.drclown.pl).
Jolanta Reisch
Aby włączyć się w działalność raciborskiej grupy Dr Clowna wystarczy skontaktować się z pełnomocnikiem Fundacji, Zofią Jędorowicz (wykładowcą PWSZ w Raciborzu) tel. 661 919 301, zofia.jedorowicz@drclown.pl.