Policjant ocalił kobietę
W piątek, 17 grudnia, dyżurni raciborskiej policji odebrali kilka telefonów od nieznanej kobiety, która twierdziła, że chce umrzeć. Zaniepokojeni policjanci próbowali uzyskać od dzwoniącej jej adres zamieszkania, kobieta jednak konsekwentnie odmawiała podania adresu.
Adres desperatki udało się uzyskać dopiero zastępcy naczelnika wydziału prewencji nadkomisarzowi Radosławowi Pleśniakowi. Po szóstym telefonie policjanci wiedzieli, że rozmówczyni mieszka na ulicy Waryńskiego. – Głos kobiety cały czas słabł, podejrzewaliśmy, że najprawdopodobniej traci przytomność. W ostatniej chwili udało się nam uzyskać numer bloku i mieszkania, nie mieliśmy jednak pewności, że jest prawidłowy – mówi Radosław Pleśniak, który tego wieczoru przebywał na stanowisku kierowania gdzie odbierano dramatyczne telefony.
Podczas rozmowy policjantowi udało się uzyskać informację, że kobieta może chcieć odebrać sobie życie przy pomocy gazu. Na miejsce natychmiast wysłano patrol policji. Wraz ze swoim przełożonym na Waryńskiego udali się mł. asp. Dariusz Szerszunowicz i sierż. Marta Kaszczyniec. Po przybyciu na miejsce policjanci nie wyczuli na klatce zapachu gazu a drzwi pod wskazanym adresem były zamknięte. – Zauważyliśmy, że w liczniku gazu przydzielonym do wskazanego mieszkania obraca się tarcza. Nie wiedzieliśmy, czy to przypadkiem nie jest spowodowane zwykłym działaniem piecyka gazowego gdzie pali się tzw. „świeczka” – relacjonuje zastępca szefa prewencji. Policjanci zakręcili zawór na klatce. Po chwili otworzyli go na chwilę ponownie. Tarcza znów zaczęła się kręcić, co byłoby niemożliwe przy już zgaszonym piecyku. Policjanci zdecydowali się na wyważenie drzwi jeszcze przed przyjazdem straży pożarnej. – Po wejściu do mieszkania nadal nie poczuliśmy gazu. Naszą uwagę zwrócił jednak koc , którym lokator uszczelnił drzwi na klatkę – mówi policjant. Policjanci skierowali się w stronę kuchni. Po otwarciu drzwi uderzył ich intensywny zapach gazu. Na podłodze nieprzytomna leżała 38-letnia lokatorka mieszkania. W kuchni odkręcone były kurki z gazem a kobieta starannie uszczelniła wszystkie szczeliny w kuchennych drzwiach przy pomocy taśmy samoprzylepnej. Policjanci do czasu przybycia pogotowia reanimowali nieprzytomną lokatorkę. Po tym gdy jej stan się poprawi zostanie poddana obserwacji psychiatrycznej. Szybka reakcja policjantów uratowała również mieszkańców bloku. Kobieta mieszkała sama a nikt z sąsiadów nie wyczułby najprawdopodobniej gazu. Wybuch mogłoby spowodować choćby jedno z urządzeń elektrycznych. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, przyczyną dramatu był najprawdopodobniej zawód miłosny. To już nie pierwszy samobójca uratowany przez nadkomisarza Radosława Pleśniaka. 9 czerwca 2009 roku wraz z kolegą Maciejem Robakiem uratowali życie Dariuszowi D., który chciał skoczyć z dachu przy ulicy Fabrycznej. Mężczyzna rzucał w radiowozy i karetki dachówkami z dachu. Na miejsce ściągnięto skokochron z Mikołowa oraz policyjnych negocjatorów z Katowic. Ostatecznie desperata na dachu obezwładnili policjanci z Raciborza.
(acz)