Z chorym sercem przyjdź za rok
W nowo otwartej przychodni kardiologicznej przy ulicy Gamowskiej nie ma już wolnych terminów. Limit wyczerpał się w ciągu dwóch dni. Personel przychodni przeprasza i zaprasza do zapisów w 2012 roku. Przychodnia dostała trzykrotnie niższy kontrakt z NFZ niż chciała. – Takie są przepisy – słyszymy w funduszu.
Aby dostać się do kardiologa w nowej przychodni przy ulicy Gamowskiej trzeba czekać do 2012 roku.
Na miejscu jest wielu specjalistów ale katowicki NFZ poskąpił przychodni pieniędzy.
Prywatna przychodnia kardiologiczna przy ulicy Gamowskiej przyjmuje dziennie tylko ośmiu pacjentów. Powód to szokująco niski kontrakt jaki podpisano z Narodowym Funduszem Zdrowia. Pacjenci z chorobami serca muszą szukać miejsca w innych przychodniach lub uzbroić się w cierpliwość i zaczekać do… 2012 roku.
Niepubliczny Zakład Opieki Zdrowotnej Raciborskie Centrum Medyczne już na dobre rozgościł się w w pomieszczeniach przy szpitalu. Prywatna firma z końcem roku przejęła ostatniego kardiologa, który do tej pory pracował w szpitalnej poradni. Z powodu braku specjalisty, już we wrześniu radni powiatowi zadecydowali o rozwiązaniu szpitalnej poradni, bo zwyczajnie nie miał kto w niej pracować. Zgodnie z treścią uchwały, świadczenia dla osób chorych na serce miał zapewnić inny NZOZ, a mianowicie Medicus przy ulicy Piastowskiej. Tłumy pacjentów nadal jednak próbują się dostać do prywatnej już przychodni przy Gamowskiej. - Nie jest tajemnicą, że mamy najlepszych specjalistów - mówi Roman Gnot, prezes zarządu Raciborskiego Centrum Medycznego Sp. z o. o., które prowadzi teraz przychodnie i oddział kardiologiczny przy szpitalu. - Tak naprawdę nie zarabiamy na przychodni, bo aby nam zwróciła poczynione inwestycje musiałaby pracować chyba ze trzysta lat. Jesteśmy prywatną firmą i opłacalne są dla nas inne rzeczy z naszej oferty, jak choćby zabiegi. Mimo to, mając taką możliwość, postanowiliśmy otworzyć poradnię kardiologiczną, aby zapewnić pewną kompleksowość usług. Niestety, warunki jakie zaproponował nam NFZ były skrajnie niskie - dodaje.
Przyjmują co trzeciego
Fundusz przyznaje środki finansowe w tzw. punktach. Działająca jeszcze w ubiegłym roku szpitalna przychodnia mogła liczyć na około 15 tysięcy punktów rocznie. Spółka Raciborskie Centrum Medyczne wnioskowała do katowickiego NFZ o ponad dwukrotną liczbę, bo aż o 18 tysięcy punktów na pół roku. To pozwoliłoby obsłużyć ponaddwukrotnie większą liczbę pacjentów oraz zmniejszyć kolejki. NZOZ otrzymał jedynie… 5 tysięcy punktów. - To śmiesznie mało i nie dziwię się wcale pacjentom, że są zdenerwowani. My nie mieliśmy obowiązku uruchamiania takiej poradni, to NFZ powinien się martwić jak zapewnić mieszkańcom regionu dostęp do kardiologa. Nasza poradnia czynna jest cały tydzień, w tym raz po południu. Umowa podpisana z funduszem pozwala nam jednak na przyjęcie jedynie 8 pacjentów dziennie. Mimo, iż moglibyśmy przyjąć ich więcej, w nowoczesnych pomieszczeniach z aparaturą i zapleczem oddziału. Nie dziwię się zdenerwowaniu ludzi, bo punkty, które otrzymaliśmy pozwoliły na zapisy w zasadzie przez dwa dni. Ludzie aby się zapisać dosłownie koczowali pod naszą poradnią. Chyba nikt się nie dziwi, że mogą być zdenerwowani - mówi Gnot.
Tylko prywatnie
W NZOZ-ie RCM nie ma już możliwości skorzystania ze świadczenia „na fundusz". Osobom pytającym o taką formę porady proponuje się rok 2012. Istnieje jednak możliwość skorzystania z porady prywatnie za odpłatnością. Dla osób chorych na serce pozostaje wizyta w dwóch innych NZOZ-ach w Raciborzu. W Neuromedzie przy ulicy Skłodowskiej istnieje możliwość zapisania się na luty. W Medicusie przy ulicy Piastowskiej zapisy przyjmowane są na wrzesień. W każdym z nich pracuje po jednym kardiologu. Dlaczego jednak wszyscy próbują się dostać na Gamowską? - W tej chwili mamy na stałe pięciu kardiologów a kontrakty z kilkunastoma innymi. Zapewniamy całodobową opiekę i na dyżurze jest cały czas kardiolog hemodynamiczny, który robi zabiegi na sercu i lekarze na oddziale - zapewnia prezes Roman Gnot.
Jesteśmy przystawką do programu
Raciborskie Centrum Medyczne podpisało kontrakt z NFZ-em na trzy lata, jednak plan finansowy obowiązuje na pół roku. Istnieje pewna szansa, że NZOZ otrzyma korzystniejsze warunki w drugim półroczu. - To oczywiste, że jeśli znajdą się pieniądze, warunki mogą ulec zmianie - mówi Jacek Kopocz rzecznik prasowy Narodowego Funduszu Zdrowia w Katowicach. Podobnie jak trzy lata temu NFZ korzystał w tym roku ze specjalnego programu, opracowanego jeszcze za prezesury Jerzego Millera, który rankinguje złożone w ramach konkursu oferty. Wówczas jednak trzeba było skorzystać z innych procedur, bo za dużo ofert było złożonych źle i przez to formalnie nieważnych. - Tym razem, tylko kilka procent ofert jest wadliwych, dlatego cała procedura ruszyła z miejsca, przy wykorzystaniu programu. Oferta składana przez podmioty składa się z ankiety i drugiej części czyli ceny punktu w ramach danej poradni. Musimy wybierać najkorzystniejsze oferty. Im niższa cena, tym wyższa pozycja w rankingu. Program opracowuje listę od najkorzystniejszej oferty do tej najmniej korzystnej. Fundusz następnie kupuje świadczenia według powiatów. Jest coraz więcej poradni a pieniędzy tyle samo lub nieco więcej. Wiedząc ile mamy pieniędzy, zaczynamy je dzielić według listy opracowanej przez program. Tym samym jesteśmy chłopcami do bicia, bo w pewnym momencie kończą się pieniądze - tłumaczy Kopocz.
Adrian Czarnota