Nie chodziłam po szpitalach
Nie oszczędzając się, ciężko pracując na gospodarstwie, pani Łucja z Budzisk w zdrowiu doczekała swoich 90 urodzin.
Łucja Brzoska urodziła się 11 grudnia 1920 r. Wychowała się na gospodarstwie rodziców z bratem i 4 siostrami. – Zostałam na tej gospodarce, bo brat ożenił się i wujek z Turza puścił mu swoje gospodarstwo jak jego własny syn zginął, reszta rodzeństwa była głuchoniema. Chowaliśmy 3 krowy i buhaje, mieliśmy 10 ha pola – wspomina pani Łucja. W 1943 r. wyszła za mąż za Alojzego Chorobę, jednak nie było jej dane długo cieszyć się małżeńskim szczęściem. Jej mąż po 1,5 roku od ślubu trafił do rosyjskiego obozu i tam zmarł w 1945 r. Pani Łucja została sama na gospodarstwie. Pomagali jej rodzice i brat. Po 6 latach wdowieństwa pani Łucja ponownie wyszła za mąż, za Franciszka Brzoskę.
Jubilatka dochowała się 4 dzieci (jeden syn z pierwszego małżeństwa już nie żyje), 6 wnucząt i 5 prawnucząt. Jaki jest jej sekret na dożycie w zdrowiu takiego jubileuszu? – Nie oszczędzałam się, całe życie była robota, póki umiałam chodzić. Po szpitalach nie chodziłam. Jak miałam 75 lat, przeszłam zawał. Wtedy poleżałam trzy tygodnie w szpitalu i dalej chodzę. Pracowałam przy 30 krowach aż do 61 roku życia, potem przeszłam na rentę – opowiada pani Łucja. Jej wielką pasją są kwiaty, których w domu nigdy nie brakowało. – Zawsze miała ich dużo. Podlewała, przesadzała je. Zawsze też ktoś znajomy z Holandii przywoził jej jakieś cebulki. Teraz też ich dogląda, dopilnuje, żeby o nie zadbać – mówi córka Maria. Hobby pani Łucji było też robienie na drutach. Robiła skarpety, które wysyłała nawet rodzinie w Niemczech. – Już tego nie robię. Widzę jeszcze dość dobrze, ale oczy bardzo mi łzawią. Patrzę też na telewizor, ale tylko na programy o gospodarstwie i lasach – zaznacza pani Łucja.
(e.Ż)