Pierwszy inżynier w rudzkich lasach
Przez rudzkie nadleśnictwo przewinęło się już wielu nadleśniczych. Niewielu jednak jest tak dobrze wspominanych jak pierwszy powojenny gospodarz lasów Franciszek Wiltosiński.
Do II wojny światowej właścicielem rudzkich lasów był książę Franz Albrecht. Pod koniec 1944 r. raciborski książę wraz z rodziną był zmuszony opuścić Rudy, ze względu na zbliżający się front. Rodzina książęca przeniosła się do zamku Corvey w Niemczech. Po wkroczeniu Rosjan do Rud, powołany został nowy gospodarz rudzkich lasów – był nim inż. Franciszek Wiltosiński. Trafił do Rud w maju 1945 r. Na stanowisko pierwszego powojennego nadleśniczego został zatwierdzony 3 września 1945 r.
Przeniesieni na Ukrainę
Inż. Wiltosiński pochodził z Sosnowca. Urodził się w 1906 r. w licznej rodzinie, jako najstarsze z siedmiorga dzieci. Po wybuchu I wojny światowej jego rodzina przeniosła się do Warszawy, bo tam oddelegowano ojca rodziny – maszynistę kolejowego. Po roku pobytu w stolicy Wiltosińscy zostali przeniesieni na Ukrainę. Aż do ukończenia I wojny światowej mieszkali w Połtawie. Po wojnie rodzina wróciła do Sosnowca. Tu młody Franciszek ukończył gimnazjum i zdał maturę, po której rozpoczął studia na wydziale leśnym Politechniki Lwowskiej. W 1932 r. ożenił się z Heleną Fichnowską, po studiach pracował kolejno w nadleśnictwie Jaźwiny, a potem Oszczep w Puszczy Białowieskiej, następnie, aż do wybuchu II wojny światowej, w Pińsku jako adiunkt nadleśnictwa. Podczas wojny przebywał na terenie okupacji niemieckiej, najpierw w Sosnowcu pracując jako pomoc górnicza w kopalni Kazimierz Juliusz. W 1941 r. Wiltosiński zaangażował się do pracy w Generalnej Guberni, w Rudniku w nadleśnictwie powierniczym. Stamtąd przeniósł się do Leżajska, a następnie do Muszyny koło Krynicy. W tamtejszym nadleśnictwie pracował aż do zakończenia II wojny światowej.
Pomógł odbudować kościół
Pierwszego powojennego nadleśniczego dobrze wspomina Ryszard Haider, emerytowany leśniczy. – Dużo dobrego zrobił nie tylko dla lasów, ale też dla Rud, pomagając w odbudowie spalonego kościoła – wspomina. – Kiedy obejmował to stanowisko, leśnictwa obsadzone były leśnikami z różnych stron Polski. Połowa z nich nie miała wykształcenia leśnego. Bardzo słaba była też obsada biura. Pracowało tu zaledwie kilka osób. Właśnie za jego czasów zostałem przyjęty do nadleśnictwa. Był to człowiek inteligentny i bardzo koleżeński. Ludzie w Rudach traktowali go z takim samym szacunkiem jak przed wojną herzoga. Jego zadaniem było zająć się gospodarką leśną. W lasach panował wtedy nieporządek, trzeba było uporządkować przerwane przez wojnę roboty, kiedy w lasach nie było gospodarza. Inż. Wiltosiński wiele też zrobił dla rudzkiego spalonego kościoła zapewniając drewno do odbudowy. Za to otrzymał podziękowania od proboszcza i biskupa – wspomina Haider. Dodaje, że nadleśniczy był człowiekiem bezpartyjnym i głęboko wierzącym i przypuszcza, że to z tego powodu został brutalnie wyrzucony. Musiał opuścić stanowisko 31 lipca 1950 r.
Nie miał willi
Wiltosiński nie od razu opuścił Rudy. Przez rok pracował jako nauczyciel w rudzkim Liceum Technologii Drewna, którego był współzałożycielem. „W związku ze swymi antykomunistycznymi poglądami byłem represjonowany przez władze polityczne, a następnie przenoszony do pracy w Otmuchowie, tudzież w Świerklańcu” – wspomina sam Wiltosiński w swoim życiorysie. Potem pracował jeszcze kolejno: w Zakładach Jedwabiu Naturalnego w Milanówku oraz jako naczelnik lasów komunalnych miasta stołecznego Warszawy przy Miejskim Przedsiębiorstwie Robót Ogrodniczych. Zmarł 7 września 1998 r. w Podkowie Leśnej pod Warszawą. – Dwukrotnie go odwiedzałem w Podkowie. Spodziewałem się, że będzie mieszkał w jakiejś willi, a zobaczyłem stary, przedwojenny, zaniedbany dom. Pojechałem do niego, bo krążyły słuchy, że ma piękną szafę z motywami myśliwskimi, pochodzącą z rudzkiego zamku. Pokazał mi ją podczas mojej drugiej wizyty. Okazało się, że kupił ją za litr wódki od Rosjan, którzy wywozili rzeczy z zamku. Franz Albrecht bardzo chciał ją odkupić, ale nie dogadali się co do ceny – wspomina Ryszard Haider. Udało mu się skompletować galerię zdjęć wszystkich powojennych nadleśniczych. Jednym z najbardziej cenionych przez niego jest właśnie inż. Wiltosiński. – Po wojnie mało było inżynierów. Pierwszy i jedyny taki wtedy trafił nam się w Rudach, a władze komunistyczne tak go potraktowały. Po jego odejściu na stanowisku nadleśniczego następowały częste zmiany. Dopiero po latach trochę się uspokoiło – kończy Ryszard Haider.
Po II wojnie światowej funkcje nadleśniczych w Rudach sprawowali kolejno:
1. mgr inż. Franciszek Wiltosiński (3.09.1945 r. – 31.07.1950 r.)
2. mgr inż. Józef Malinowski (1.08.1950 r. – 31.07.1952 r.)
3. Władysław Kasperkiewicz (1.08.1952 r. – 1.08.1954 r.)
4. Walenty Konfederak (1.08.1954 r. – 31.03.1959 r.)
5. mgr inż. Jan Sołtysik (1.04.1959 r. – 31.03.1973 r.)
6. mgr inż. Augustyn Holeksa (1.04.1973 r. – 30.04.1982 r.)
7. mgr inż. Kazimierz Szabla (1.05.1982 r. – 23.01.1997 r.)
8. mgr inż. Zenon Pietras (od stycznia 1997 r.)
1. mgr inż. Franciszek Wiltosiński (3.09.1945 r. – 31.07.1950 r.)
2. mgr inż. Józef Malinowski (1.08.1950 r. – 31.07.1952 r.)
3. Władysław Kasperkiewicz (1.08.1952 r. – 1.08.1954 r.)
4. Walenty Konfederak (1.08.1954 r. – 31.03.1959 r.)
5. mgr inż. Jan Sołtysik (1.04.1959 r. – 31.03.1973 r.)
6. mgr inż. Augustyn Holeksa (1.04.1973 r. – 30.04.1982 r.)
7. mgr inż. Kazimierz Szabla (1.05.1982 r. – 23.01.1997 r.)
8. mgr inż. Zenon Pietras (od stycznia 1997 r.)
(e.Ż)