Przebił Maćkowi serce
Był koniec czerwca. Zaczynały się wakacje a trójka młodych mieszkańców Wrocławia zastanawiała się za co będą się bawić. Z pracą było marnie. W głowach Krzysztofa M. Tomasza D. oraz Daniela D. powoli zaczęła kiełkować myśl o tym jak łatwo zdobyć pieniądze. Ktoś zaproponował: napadną na stację. Ich kolega Marcin, pracuje na Orlenie – powie im co i jak.
Plan już był. Cała trójka wiedziała jednak, że potrzebny jest ktoś twardy, kto wejdzie na stację, zagrozi straszakiem i weźmie pieniądze. Wybór padł na 19-letniego Michała M. oraz jego kolegę, 23-letniego Wiktora Sz. pseudonim „Stopa”. Ci, od razu przystali na propozycję szybkiego wzbogacenia się. Wiktor i Michał długo analizowali jak najbezpieczniej dokonać napadu. O zabezpieczeniach na Orlenie wiedzieli praktycznie wszystko. To miał być prosty skok – wejdą, zastraszą obsługę i szybko odjadą.
Bał się więzienia
Feralnej nocy z 26 na 27 lipca wszystko poszło nie tak, jak przez trzy tygodnie planowali sobie mieszkańcy Wrocławia. Na stację wszedł Stopa wraz z Michałem. Założyli kominiarki. Mieli również ze sobą atrapę pistoletu, którym zamierzali sterroryzować obsługę stacji. – Z informacji jakie posiadamy, ich celem nie była chęć zabójstwa. Planowali zrabować jedynie pieniądze nie krzywdząc przy tym nikogo – mówi prokurator Karolina Stocka-Mycek, zastępca prokuratora rejonowego dla Wrocławia Psie Pole. Poza atrapą broni, „Stopa” wziął ze sobą coś jeszcze – nóż o 23-centymetrowym ostrzu. Napastnicy znali dokładny rozkład kamer, czas dojazdu ochrony oraz pozostałe zabezpieczenia na stacji Orlen. Niezbędną wiedzę przekazał im Marcin Sz., który pracował na Orlenie. Maciej Taciak zawsze marzył o karierze policjanta, dlatego kiedy około godziny 2.00 w nocy zobaczył na swojej stacji podejrzanie zachowujące sie osoby postanowił działać. – Pomiędzy Wiktorem Sz. a pracownikiem stacji doszło do szmotaniny, podczas której ten pierwszy próbował ściągnąć napastnikowi kominiarkę. W tym momencie Wiktor Sz. miał wyciągnąć nóż i ugodzić nim śmiertelnie mieszkańca Raciborza. Ostrze trafiło prosto w serce przebijając je na wylot – mówi prokurator. Dlaczego „Stopa” zdecydował się użyć noża? Niewykluczone, że bał się pokazania twarzy i rozpoznania. Policjanci mieli jego zdjęcie, bo w przeszłości skopał i obrabował człowieka. Sąd dał mu jednak szansę, wydając wyrok za rozbój w zawieszeniu, z racji niekaralności.
Pomagał student AWF-u
Po zranieniu pracownika, napastnicy uciekli ze stacji. W samochodzie czekali na nich wspólnicy – Krzysztof M. oraz Daniel D. Z piskiem opon uciekli ze stacji w nieokreślonym kierunku zostawiająć krwawiącą ofiarę. Ciężko ranny Maciej został przewieziony na sygnale do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego we Wrocławiu. Tu trafił prosto na stół operacyjny. Niestety, lekarzom nie udało się go uratować. Podczas operacji zmarł. Kiedy lekarze walczyli o jego życie, na stacji intensywnie pracowali policjanci z wydziału kryminalnego oraz technicy kryminalistyki. Zabiezpieczano kolejne ślady. Komendant Wojewódzki Policji we Wrocławiu powołał nawet specjalną grupę, która zajmowała się tylko tą sprawą. Na wyniki nie trzeba było długo czekać. W kolejnych dniach policja zatrzymała aż siedem osób. W tym dwie, które pomagały zorganizować napad – pracownika stacji Marcina Sz. oraz kolegę Macieja ze studiów na AWF Marcina G. Zatrzymano również dwie osoby, które pomagały ukrywać się poszukiwanemu. Policjanci nadal szukali Wiktora, który miał zadać śmiertelny cios. 4 sierpnia Prokuratura Rejonowa w Psim Polu wydała list gończy decydując się na ujawnienie danych i wizerunku poszukiwanego. Cała Polska zobaczyła jak wygląda Wiktor Sz., prawdopodobny zabójca Macieja Taciaka. Dziś śledczy przyznają, że pokazanie jego twarzy było przełomem i pomogło w jego ujęciu.
Zaskoczony zatrzymaniem
Policjanci postawili sobie za punkt honoru zatrzymanie zabójcy. Już 8 sierpnia przy wsparciu helikoptera przeczesywali okolice Ołbina. Nocna akcja przeprowadzona pomiędzy godziną 1.00 a 3.00 związana była z kolejnym sygnałem, że podejrzany może przebywać w rejonie północnego śródmieścia. Stopa wymknął się. Wpadł, 10 dni później, 18 sierpnia w północnej części Wrocławia. Kompletnie zdezorientowanego patrol policji zatrzymał około godziny 9.00 w rejonie mostu Trzebnickiego. – Poszukiwany był kompletnie zaskoczony zatrzymaniem. Nie stawiał oporu – mówi aspirant Paweł Petrykowski, rzecznik prasowy Komendanta Wojewódzkiego Policji we Wrocławiu. Przez ostatnie tygodnie policjanci otrzymywali sporo sygnałów o rzekomym miejscu pobytu Wiktora Sz. Każdy z informatorów liczył na 20 tysięcy złotych nagrody, którą wyznaczył Jacek Krawiec, prezes koncernu PKN Orlen. – Zatrzymanie poszukiwanego listem gończym wrocławianina, było właśnie wynikiem sprawdzenia kolejnej informacji. Przez ostatnie tygodnie policjanci weryfikowali każdą z nich – wyjaśnia policjant. Komenda nie ujawnia informacji, czy osoba, która zauważyła blisko dwumetrowego Wiktora w pobliżu Odry otrzyma nagrodę. Pewne jest natomiast to, że Wiktor Szewczyk może spędzić w więzieniu resztę życia. – Za zabójstwo grozi mu nawet kara dożywotniego więzienia – mówi zastępca szefa wrocławskiej prokuratury.
Chciał być policjantem
Maciej Taciak miał 22 lata. Mieszkał w Raciborzu. W 2008 roku ukończył Zespół Szkół Ogólnokształcących Mistrzostwa Sportowego w Raciborzu, był medalistą Mistrzostw Polski w lekkoatletyce. Rozpoczął zaoczne studia na Akademi Wychowania Fizycznego we Wrocławiu, od pewnego czasu dorabiał na stacji paliw. Maciej starał się dostać do szkoły policyjnej, służba w mundurze była jego marzeniem.
Adrian Czarnota