Kolejarze przestali być potrzebni
Zarząd Przewozów Regionalnych obciął kolejarzom pensje o czterdzieści procent.
Raciborscy i rybniccy pracownicy Śląskiego Zakładu Przewozów Regionalnych otrzymują pisma od kierownictwa, informujące ich, że od 1 października będą otrzymywali jedynie 60 procent swojej dotychczasowej pensji. W ramach tzw. „nieświadczenia pracy” będą musieli do grudnia stawiać się w zakładzie na każde zawołanie pracodawcy. W samym Raciborzu takie pismo otrzymało dwanaście osób, w całym zakładzie osiemdziesiąt dwie.
Choć w zakładzie wrze, nikt nie chce sie wypowiadać z imienia i nazwiska. – W grudniu ma być nowy rozkład i każdy liczy, że może uda mu się wrócić do normalnej pracy. Sytuacja jest ciężka, bo każdy ma rodzinę a dostaje zaledwie połowę pensji i do tego musi być cały czas pod telefonem. Nie można nawet dorobić, bo nie wiadomo kiedy wezwą do roboty – mówi nasz informator w PR. Druki rozesłano z końcem września. – W związku z zaistniałymi przeszkodami uniemożliwiającymi wykonywanie przez pana pracy, polegającymi na zmniejszeniu pracy przewozowej i utrzymaniowo-naprawczej zmuszeni zostaliśmy do zwolnienia pana z obowiązku świadczenia pracy. (...) Ponadto informuję, że w okresie przestoju jest pan zobowiązany do pozostawania w gotowości do świadczenia pracy i pozostawania do dyspozycji pracodawcy (...). Powyższe oznacza, że na każde polecenie pracodawcy stawi się pan w wyznaczonym terminie w zakładzie pracy (...) o czym zostanie pan poinformowany nie później niż 24 godziny przed tym terminem – czytamy w treści pisma.
Ludzie się boją
Zamieszanie w Śląskim Zakładzie Przewozów Regionalnych to efekt przejęcia części linii przez nowego przewoźnika – Koleje Śląskie, które uruchomiono 1 października. Urząd marszałkowski postanowił stworzyć nową spółkę, zamiast wydawać kolejne miliony na dofinansowanie Przewozów Regionalnych. – Część kolejarzy stała się szefostwu zwyczajnie niepotrzebna – mówi Henryk Skwierczyński z międzyzakładowego Związku Zawodowego Kolejarzy Śląskich. – Nastroje wśród kolejarzy są fatalne. Ludzie pierwszy raz otrzymali takie pisma. Mamy kłopot straszny z tym. Zamieszanie w naszym zakładzie już trwa lata. Zarząd walczy z urzędem marszałkowskim o pieniądze a obrywają ludzie. Wiem, że część osób już szuka nowej pracy i jeśli cokolwiek znajdą będą uciekać z PR – mówi Skwierczyński.
Dyrektor zwolniony
Kiedy pracownicy podpisywali pisma zwalniające ich z obowiązku świadczenia pracy, stołek dyrektora Śląskiego Zakładu Przewozów Regionalnych stracił Roman Chwała. Były już dyrektor tłumaczy, że obcięcie pracownikom pensji o 40 proc to jedyny sposób na oszczędności. – W celu ratowania funduszu płac zastosowałem nieświadczenia pracy, podjąłem również prace nad wdrożeniem zmian w strukturze organizacyjnej zakładu. Cały rozpoczęty przeze mnie proces zmian organizacyjnych i kadrowych został zatrzymany, a kierowanie zakładem powierzono zastępcy dyrektora do spraw handlowych – czytamy w oświadczeniu. Chwała również tłumaczy, że pomysł zwolnień grupowych, który przyczynił się między innymi do niedawnego strajku na kolei wyszedł od jego przełożonych. – W ŚZPR, według poleceń Zarządu, miałem zredukować wielkość zatrudnienia poprzez zwolnienia grupowe. W ciągu ostatnich miesięcy na mojej osobie skupiła się cała lawina żali i pretensji Pracowników Zakładu rozgoryczonych utratą pracy oraz działania związków zawodowych wymierzone przeciwko zachodzącym zmianom. Dostrzegłem również, że wszystkie osoby kreatywne i widzące potrzebę zmian w zarządzaniu jednostkami organizacyjnymi spółki, są przez obecny Zarząd „wyciszane” – zakończył Roman Chwała.
Adrian Czarnota