Wasz majątek to Wasz związek
Kuźnia Raciborska. 23 października w Urzędzie Stanu Cywilnego w Kuźni Raciborskiej odbyła się uroczystość wręczenia medali prezydenta RP małżeństwom z 50-letnim stażem. Jest to pierwsza część wręczania odznaczeń jubilatom z terenu gminy.
Katarzyna Emrich, kierownik USC przywitała małżeństwa przytaczając słowa Władysława Reymonta, w których pisarz opisał jak trudno się żyje samemu i jak ważna jest obecność bliskiej osoby. Burmistrz Rita Serafin przyznała, że uroczystość jest jedną z najweselszych, w jakich bierze udział. – Dajecie przykład, że małżeństwo jest wartością i można w nim trwać wiele lat. Jesteście ludźmi sukcesu, a wasz największy majątek to wasz związek – dodała. Obie panie życzyły obchodzącym złote gody dalszych wspólnych lat w zdrowiu. Poza medalami pary zostały ugoszczone w urzędzie i otrzymały ciepłe kołdry.
(woj)
Krystyna i Jan Kotyczkowie z Rudy Kozielskiej. – Kiedyś jechałem po buty przez pola z mojego domu w Kolonii Renerowskiej do Rudy Kozielskiej. Po drodze spotkałem Krysię, która pasła wtedy gąski. Zatrzymałem się i chwilę pogadałem. Buty były mi trochę za ciasne ale i tak je kupiłem bo byłem zauroczony piękną dziewczyną. Buty te cisną mnie do dziś, ale dziękuję żonie, że jest ze mną – opowiedział pan Jan, ojciec trójki dzieci, dziadek siedmiorga wnucząt i pradziadek. Krystyna znana jest z pracy w księgowości w rudzkiej szkole, jej mąż przepracował 32 lata w betoniarni. – Związek jest jak ciernista róża. Dokuczają nam choroby, lecz pomimo tego dajemy sobie wsparcie i jest OK – mówią jubilaci.
Jadwiga i Zygfryd Hanuskowie z Jankowic poznali się dzięki zaangażowaniu kuzynki młodego i nieco wstydliwego Zygfryda. Jadwiga szybko zaczęła pracę w przedszkolu w Rudzie Kozielskiej, aby po urodzeniu pierwszego z dwójki synów, zająć się domem. Mąż związał się z górnictwem. W późniejszych latach pojawiła się dwójka wnucząt i pierwsza prawnuczka. – W ciężkich chwilach pomagało nam wzajemne wsparcie. Na co dzień dążyliśmy jednak do zgody – wspominają.
Marta i Erwin Wawroszkowie z Budzisk jako młodzi ludzie natrafili na siebie w pracy, w kuźniańskiej betoniarni. Marta była z tym zakładem związana przez całe swoje życie. Erwin po ślubie zdecydował się na pracę w odlewni. Cieszą się trójką dzieci i czwórką wnucząt. W ich życiu nie było wiele kłótni, nie brakowało za to wsparcia.
Wanda i Tadeusz Nemsowie z Kuźni Raciborskiej (na zdjęciu pan Tadeusz w towarzystwie burmistrz, żona nie mogła pojawić się na uroczystości). Małżonkowie poznali się w Poznaniu, gdzie wówczas 30-letni Tadeusz reprezentował Rafamet. Z targów wrócił z przyszłą żoną, która pracował późnij w miejscowym GS-ie. Urodziła się im córka, a związek trwał dzięki zgodzie i wzajemnej ciężkiej pracy.
Maria i Joachim Walugowie z Rud wpadli sobie w oko na zabawie barbórkowej. On maszynista na kolei, ona gospodyni zajmująca się domem. Cieszą się czwórką dzieci i sześciorgiem wnucząt. Ich wspólne lata to poczucie obowiązku pracy, wzajemne zrozumienie i pomoc.
Ingeborga i Alfons Piontkowie z Rud poznali się na weselu u kuzynki młodego Alfonsa. Zaiskrzyło. Doczekali się trójki synów i sześciorga wnucząt. On związał się zawodowo z górnictwem, ona z pracą za ladą w sklepie. Ich związek scementowały cierpliwość, przebaczenie i pokora.
Joanna i Alfred Masarczykowie z Rud wspólnie dojeżdżali do pracy kolejką wąskotorową. Podczas jednej takiej podróży wpadli sobie w oko. Już jako małżeństwo nadal dzielili drogę do pracy w Gliwicach. Ona do Politechniki, on do Metalchemu. Urodził im się jeden syn. – Zawsze jeden musi być mądrzejszy od drugiego. My ustępowaliśmy sobie nawzajem – tłumaczą jak dawać sobie radę w małżeństwie.
Teresa i Teobald Ryschkowie z Turza nawiązali pierwszy kontakt w kinie, gdzie poszli razem z siostrą Teresy i kuzynem Teobalda. Po seansie ich życie zmieniło się na zawsze. Małżeństwo przypieczętowały urodziny trójki dzieci i ośmiu wnucząt. Teobald, który zawodowo związany był z ZEW-em i jego żona, gospodyni domowa przyznają, że w życiu bywa różnie, lecz na kłótnie zwykle czasu nie starczało.
Ingeborga i Jan Deptowie z Budzisk początek swojego związku również łączą z pracą. Poznali się w Rafamecie, gdzie Ingeborga przepracowała 35 lat. Jej mąż zamiast do wojska został skierowany do pracy w kopalni. Jan w ten sposób związał się zawodowo z górnictwem aż do emerytury. Para ma dwóch synów i doczekała się trójki wnucząt. Nadal są aktywni, pani Ingeborga jest od wielu lat sołtysem wioski, w której mieszka. Ich małżeństwo przez wszystkie lata cechowały wyrozumiałość, ustępstwo i ciągła praca. – To aktywność pozwala nam nadal cieszyć się życiem – mówią zgodnie.
Helena i Paweł Kinderowie z Rud poznali się na studiach we Wrocławiu. On pochodził z Kluczborka, ona z Knurowa. W Rudach zbudowali dom i założyli interes. Helena wkrótce rozpoczęła pracę w laboratorium szpitala w Knurowie gdzie została później kierowniczką. Paweł związał się z górnictwem. Mają dwójkę wnuków. Ich sposobem na wspólne długie lata jest wyrozumiałość i cierpliwość wobec siebie. Poza tym oboje nadal lubią ruch i podróże – to nas trzyma w dobrej formie – wyjaśniają.
Rita i Paweł Hoppe z Siedlisk połączeni zostali przez pracę na kolei. Ona kasjerka, a on dyżurny na stacji PKP Dziergowice nie mogli na siebie nie trafić. Para kolejarzy cieszy się trójką dzieci i dwójką wnucząt. Ich życie porównują do pogody, która raz nas rozpieszcza, żeby kiedy indziej zesłać deszcz. – Lekko nie było, ale nie ma jednak na co narzekać. Szkoda, że dziś młodzi tak sobie nie radzą jak my kiedyś – rozmyślają.
Stefania i Stefan Remiorzowie z Rud. Ich historia zaczyna się od ciężkiej pracy. On akurat przejeżdżał kiedy Stefania potrzebowała jego pomocy w polu. Tak przypadkowa znajomość przerodziła się w miłość. Po ślubie, kierowcy autobusu i pracownicy Raciborzanki urodziła się dwójka dzieci, które ucieszyły swych rodziców czworgiem wnucząt. – Nie rozpamiętywać tego co jest złe i skupiać się na dobrych chwilach. Dobrych rzeczy zawsze jest więcej – tłumaczą dziś długie, wspólne lata.