Tam gdzie wierzący cierpią prześladowania
Parafia NSPJ w Raciborzu gościła 11 listopada o. Mariusza Woźniaka, dominikanina, pracującego na co dzień w Kijowie na Ukrainie. Przyjechał głosić Słowo Boże oraz zebrać ofiarę na potrzeby działającego tam wydawnictwa „Kairos”, którego najnowszym przedsięwzięciem ma być wydanie przetłumaczonej książki o. Salija „Po co Kościołowi papież?”.
Zgromadzenia zakonne prowadzą działalność misyjną w różnych regionach kuli ziemskiej, odpowiadając na wezwanie samego Jezusa: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszystkiemu stworzeniu”. „Dominikanie byli obecni na tamtych terenach już za czasów św. Jacka” – jak mówi o. Mariusz.
Historia i często niesprzyjające okoliczności sprawiły, że musieli stamtąd uciekać. Od 20 ostatnich lat są wpisani w krajobraz Kościoła na Wschodzie. Niedawno, bo w 2009 roku powstał w Kijowie konwent, a to oznacza, że ta wspólnota ma prawo wybierać przeora, czyli swojego przełożonego. Jest to pierwszy konwent dominikański na Ukrainie i w Rosji. Obecny klasztor mieści się przy ul. Jakira 13. W całkowicie odnowionym budynku znajduje się także Instytut Religijnych Nauk św. Tomasza z Akwinu, w którym wiedzę z zakresu teologii i filozofii zdobywa kilkudziesięciu studentów z terenu całej Ukrainy. Wśród nich są nie tylko katolicy obrządku rzymskiego, ale także grekokatolicy oraz prawosławni, protestanci i osoby poszukujące. Instytut jest związany z istniejącym w Rzymie dominikańskim Papieskim Uniwersytetem św. Tomasza Angelicum. W kijowskim klasztorze mieszka obecnie siedmiu braci z Ukrainy i Polski. W klasztorze mieści się również działające od ponad 16 lat wydawnictwo Kairos, które znane jest przede wszystkim dzięki dwutygodnikowi „Katolyckij Wisnyk”, który dociera do większości parafii rzymskokatolickich na Ukrainie. Kairos wydaje również książki i czasopismo Polaków na Ukrainie „Krynica”. Początki dominikańskiej obecności w Kijowie sięgają roku 1230, czyli czasów św. Jacka Odrowąża. Po odzyskaniu przez Ukrainę niepodległości dominikanie powrócili do Kijowa w 1992 roku, a kilka lat później został erygowany dom NMP i św. Włodzimierza. W tym czasie dominikanie zmieniali kilkakrotnie miejsce zamieszkania i pracy, by wreszcie trafić na ul. Jakira. Na Ukrainie dominikanie są obecni również w Czortkowie, Fastowie, Lwowie i w Jałcie. Bracia pracujący na tym terenie wraz z klasztorem w Petersburgu wchodzą w skład Wikariatu Generalnego Rosji i Ukrainy. O. Mariusz przez 4 lata był przełożonym tego wikariatu, dzięki temu jak mówi, miał możliwość przypatrzenia się zakonowi bliżej oraz podróży do Rzymu i do Ameryki Południowej.
Historia pani Marii
O. Mariusz opowiada historię starszej kobiety, mieszkającej samotnie w małym domku niedaleko Lwowa. Kiedy był we Lwowie siostry dominikanki zabrały go tam. Maria opowiada, że na początku lat 70-tych, jak zawsze pojechała do Lwowa w niedzielę na mszę św. Wracając do domu, przechodziła przez plac, gdzie grupa pijanych mężczyzn zaczepiała ją, a szef kołchozu dotkliwie ją pobił. Pomimo tego, że sąsiedzi zawieźli ją do szpitala we Lwowie, lekarze nie chcieli jej udzielić pomocy – bali się tego, kto to zrobił. Maria straciła wzrok, a jej oprawca po jakimś czasie zmagań z nocnymi koszmarami przyszedł do niej. Kobieta przebaczyła mężczyźnie, bo jako osoba wierząca wiedziała, że to jedyne wyjście. Miała nadzieję, że chociaż trochę uspokoi to sumienie oprawcy. Takich historii, gdzie katolicy i w ogóle ludzie wierzący cierpią prześladowania za wiarę o. Mariusz słyszał wiele. Wielokrotnie jednak zaufanie Bogu i niezłomna wiara przyniosły tym ludziom boże rozwiązania, a w konsekwencji pokój wewnętrzny.
Kontakty z Polską
O. Mariusz Woźniak urodził się w Bolesławcu na Dolnym Śląsku. Kiedy wstępował do zakonu miał 24 lata. Od 1998 r. pracował na Białorusi. Wspomina przede wszystkim ludzi, którzy mówili pięknie po polsku, chociaż narodowym językiem tam jest rosyjski. Do Raciborza wraca od kilku lat. Poznał kiedyś jednego z naszych lokalnych przedsiębiorców, który zaproponował mu pomoc przy wydaniu kalendarzy, obrazków, a nawet tomiku poezji. O. Mariusz debiutował swoją poezją na łamach pisma „Miniatura Haiku”. W sumie wydał 3 tomiki poezji i jeden zbiór opowiadań. Kiedy przybywa tutaj, jest rozchwytywany. Prowadzi spotkania z dziećmi, z więźniami, głosi kazania, rozprowadza książki. Jest dowodem na to, że dla Polaków na Wschodzie Kościół jest nadal ostoją i wsparciem. Daje także świadectwo i pokazuje sens swojej pracy.
Jak tam się żyje?
Rzeczywistość ukraińska znacznie różni się od naszej. Kijów to stolica Ukrainy, w której oficjalnie mieszka 2,7 miliona ludzi, ale nieoficjalnie szacuje się, że 4 miliony. Czyli dla porównania ponad dwukrotnie więcej niż w Warszawie. Na Ukrainie mieszka ogółem 47 milionów ludzi. – Kiedy tam przybyłem w 1998 było 49 milionów, ale migracje za pracą i niska liczba urodzeń spowodowały spadek – mówi o. Mariusz. Religią dominującą jest prawosławie – 80%, które w zasadzie dzieli się na Patriarchat Moskiewski i Patriarchat Kijowski (jest jeszcze Patriarchat Autokefaliczny). W Kijowie dominikanie mają swój dom i kaplicę otwartą dla ludzi z zewnątrz. Dominikanie w Kijowie nie prowadzą parafii. W kaplicy odprawiają w niedzielę mszę św. po francusku, na którą przychodzi do 50 osób, i na późniejszą po ukraińsku też do 50 osób. Poza tym mają dyżury w klasztorze karmelitanek bosych oraz klasztorze sióstr Matki Teresy z Kalkuty. Językiem obowiązującym w kraju jest ukraiński i właśnie w tym języku ukazują się książki wydawnictwa Kairos. O. Mariusz mówi o ogromnym przemieszaniu kultur, stylów i poziomów życia. Jest to kraj wielkich dysproporcji i antagonizmów (Ukraina zachodnia jest zaniedbana, na wschodniej Ukrainie są lepsze drogi, rozwija się przemysł). Lwów, w którym dominikanie także prowadzą działalność jest miastem wielokulturowym. Kiedyś o. Mariusz zapytany podchwytliwie w pociągu przez jakiegoś Ukraińca: „Czyj jest Lwów?” odpowiedział, że każdego: Ukraińca, Żyda, Rosjanina, ponieważ każdy znajdzie w nim coś „swojego”.
Trudności…
– Po pierwsze myślę, że specyfiką jest podział wśród wyznawców Chrystusa. Lata sowietyzacji, komunizmu zrobiły swoje. Ludzie są zagubieni, dotyka to małżeństw, dzieci i rodzi się problem wychowania młodego pokolenia – opowiada o. Mariusz. W każdym z tych miejsc, czy to wioska, małe miasto, czy metropolia, zakonnicy muszą się odnaleźć i gromadzić katolików. A katolicy są tam mniejszością. Dla nas to jeszcze nie do pojęcia. W Fastowie, położonym ok. 80 km na południe od Kijowa w kierunku Odessy jest trzech ojców dominikanów. Jeden z nich prowadzi dom św. Marcina, który ma charakter świetlicy domowej, gdzie dzieci jedzą, bawią się, uczą i spędzają wolny czas. Poza tym zakonnicy objeżdżają filie, czyli pomniejsze kościółki przynależne do parafii, gdzie czasem jest tylko kilku wiernych. W Jałcie na Krymie, na niedzielnej mszy św. jest 250 osób. Kościół dominikanów słynie tam z koncertów muzyki organowej. Jest to pierwszy kościół oddany katolikom w niepodległej Ukrainie.
Spotkanie z kresowianami
W niedzielne popołudnie o. Mariusz spotkał się w Domu Parafialnym z kresowianami, czyli osobami, które w różny sposób są z ziemiami wschodnimi związani. Mają tam swoje korzenie. Dominikanin przedstawił historię obecności tego zakonu na Wschodzie. Odniósł się także do działalności Kościoła prawosławnego, jeżeli chodzi o kontakty i spotkania ekumeniczne, które tam też mają miejsce. Kresowiacy raciborscy podróżują w te strony i ich wspomnienia świetnie współgrały z opowieściami o. Mariusza. Gość sięgnął do najstarszej historii, do roku 1612, w którym utworzono Prowincję Ruską (mija 400 lat). Była to jednostka prawna, swoje centrum miała we Lwowie. Tam znajdował się klasztor dominikanów i kościół Bożego Ciała. W przeszłości dominikanie byli obecni również w Latyczowie. Dzisiaj klasztor tam jest wspaniale odnowiony, stanowi bazę noclegową dla grup. O. Woźniak wspomniał także o Syberii, na której nie ma dominikanów, chociaż była taka propozycja. Jednak warunki klimatyczne, a z nimi związane warunki życia są tak trudne, że nie podjęli tej misji. O. Mariusz zachęcał do sięgnięcia po znakomitą książkę, pokazującą realia tamtej części świata, napisaną przez jezuitę o. Waltera Ciszka „Z Boiem w Rosji”.
A.Zimoń-Wielocha