Ruszył proces prezesów Odry
20 listopada przed Sądem Rejonowym w Wodzisławiu Śląskim ruszył proces byłych prezesów klubu sportowego Odra Wodzisław. Sprawa dotyczy pieniędzy z PZPN na szkolenie młodzieży, które zamiast na klubowe konto trafiły do oskarżonych.
MKS Odra Wodzisław Śląski, kiedyś chluba Wodzisławia Śląskiego, dziś częściej wymieniana jest w kontekście kolejnych postępowań karnych niż w rubrykach sportowych. Kłopoty wodzisławskiego klubu zaczęły się w maju 2010 roku, kiedy Odra po czternastu latach gry w ekstraklasie spadła do pierwszej ligi. Wcześniej klub dostawał potężne wsparcie finansowe między innymi od stacji Canal+. Po spadku, spółka zaczęła tracić płynność finansową. Klub jest winien łącznie ponad półtora miliona złotych lokalnym firmom. We wtorek sąd zaczął przesłuchiwać pierwszych pokrzywdzonych. Wśród nich są pracownicy, którzy nie otrzymali pensji, firmy, które wykonywały dla klubu materiały reklamowe, a nawet wodzisławski MOSiR, który również nie otrzymał pieniędzy.
Poza kolejnością
We wtorek, na ławie oskarżonych zasiedli Dariusz K. i Ireneusz Serwotka (zgodził się na podawanie pełnego nazwiska), którzy w burzliwym okresie rządzili klubem. Dopiero na drugim terminie, udało się rozpocząć proces i odczytać akt oskarżenia. Dariusz K. jest oskarżony o przestępstwo z artykułu 296 a
par. 1 w związku z artykułem 302 par. 1 i 2, natomiast Ireneusz Serwotka odpowiada z paragrafu 302 par. 3. Co się kryje za powyższymi artykułami? Przestępstwa przeciwko wierzycielom, którym klub MKS Odra jest winien pieniądze. Klub jest winien ponad półtora miliona złotych 122 podmiotom gospodarczym. Ponadto, kiedy we wrześniu 2010 roku Polski Związek Piłki Nożnej przekazał 134 tysiące złotych na szkolenie młodzieży, Dariusz K. i Ireneusz Serwotka mieli podzielić je między siebie, bo Odra także im była winna pieniądze. Pominęli więc przewidzianą prawem kolejność. Pieniądze i tak nie zaspokoiłyby żądań wszystkich wierzycieli, ale powinny w pierwszej kolejności trafić do pracowników, którzy nie dostali pensji. 114 tysięcy złotych z PZPN miało trafić na konto Gosława Jedłownik należącego do Dariusza K. a 20 tysięcy na konto Ireneusza Serwotki.
Pieniądze nam się należały
Jeszcze przed rozpoczęciem postępowania sądowego, obrońcy Ireneusza Serwotki i Dariusza K., złożyli wnioski o umorzenie postępowania, argumentując, że czyn zarzucany im w akcie oskarżenia nie zawiera znamion czynu zabronionego. Równocześnie obrońca Ireneusza Serwotki, mecenas Krzysztof Malinowski w uzupełnieniu do wniosku, złożył na ręce sędziego gruby plik dokumentów. – Te dokumenty potwierdzają tezy zawarte we wniosku o umorzenie i świadczą o tym, że przekazana kwota stanowiła wyłącznie część zaległego wynagrodzenia za pracę – oznajmił, kładąc na stole sędziowskim opasłą zszywkę papierów. Obrońca Dariusza K. argumentował z kolei, że jego klient jako prezes zarządu klubu wystosował do PZPN pismo o przekazanie środków na szkolenie młodzieży, a pieniądze należały się klubowi Gosław Jedłownik w myśl zawartej umowy. Gosław Jedłownik miał szkolić młodych piłkarzy na zlecenie MKS Odra Wodzisław.
Kukułcze jajo
– Skierowanie wniosku o umorzenie przed rozpoczęciem postępowania miało na celu pokazanie sądowi, że sposób prowadzenia postępowania przez prokuraturę przypomina działanie sprzed lat, w myśl zasady „dajcie mi człowieka, a ja znajdę paragraf”. Chciałbym również zauważyć, że prokuratura podjęła próbę podrzucenia tego kukułczego jaja do gniazda sądu ze wszystkimi tego konsekwencjami, jak konieczność prowadzenia postępowania dowodowego w niepotrzebnym zakresie w tej sprawie oraz ewentualnej przewlekłości postępowania sądowego – przekonywał mecenas Malinowski, wdając się przy okazji w polemikę dotyczącą kwalifikacji czynu zawartego w akcie z obecnym na sali prokuratorem. – Przez ostatni miesiąc śniłem o tej kwalifikacji – uciął wywód adwokata sędzia Dawid Kopczyński, informując, że sąd nie uwzględnił złożonych wniosków i formalnie dając zielone światło do rozpoczęcia procesu byłych prezesów.
Unicestwienie klubu
Zgodnie z wymogami licencyjnymi kluby grające w ekstraklasie i pierwszej lidze są zobowiązane do szkolenia piłkarskiego narybku. To zadanie mogą zlecić zewnętrznym podmiotom. Tak było między innymi w przypadku Odry Wodzisław, która młodzież przekazywała do klubu Gosław Jedłownik, należącego do Dariusza K. Po odczytaniu aktu oskarżenia Dariusz K. zdecydował się złożyć wyjaśnienia. – Należący do mnie klub Gosław Jedłownik w latach 2009–2011 poniósł znaczne koszty związane ze szkolenia piłkarzy. Corocznie w granicach 400 tysięcy złotych. Latem 2010 roku zmienił się właściciel Odry, została nim czeska firma Rovina, której przedstawiciel w świetle kamer zapewniał, że chce rozwoju spółki i chce wracać do ekstraklasy. Moja żona jeszcze wiosną 2010 roku udzieliła pożyczki klubowi. Po sekwencji zdarzeń od czerwca do sierpnia wspomnianego roku oraz znając ludzi, którzy od września 2010 roku zarządzali klubem byłem pewny, że pieniędzy za szkolenie i z pożyczek już nie odzyskam. Ich działania zmierzały nawet nie do upadłości, ale do unicestwienia spółki, aby nie mogła dochodzić roszczeń względem czeskich podmiotów z tytułu podpisanych umów sponsorskich – tłumaczył K.
Pierwszy raz go widzę
Dariusz K. był prezesem Odry przez dwa miesiące – lipiec i sierpień – 2010 roku. O wiele dłużej rządził klubem Ireneusz Serwotka. Po raz pierwszy szefował klubowi w latach 1993–2007, a potem w okresie 2008–2010. Odszedł z zarządu spółki po spadku drużyny z ekstraklasy. – Ireneusz Serwotka dobrze wiedział, że taka dotacja z PZPN należy się klubowi, nawet nie tyle z racji swojego wcześniejszego prezesowania ile z tego, że zasiadał we władzach PZPN – mówi nam prokurator Rafał Figura, z Prokuratury Rejonowej w Wodzisławiu Śląskim, który sporządzał akt oskarżenia. Pismo o przelaniu 134 tysięcy złotych podpisał Zdzisław Kręcina, znany z mediów kandydat na fotel prezesa PZPN a w 2010 roku sekretarz generalny związku. – Przelanie pieniędzy Odrze Wodzisław nie było podyktowane moją znajomością z Ireneuszem Serwotką – zapewniał przed wodzisławskim sądem. – To pieniądze z UEFA i po prostu należą się klubom, które szkolą młodzież. Nie decydowałem również o wysokości kwoty, jaką otrzymał wodzisławski klub. Kwotę z UEFA dzieliło się przez liczbę uprawnionych klubów. Dziewczyny w sekretariacie wypłacały to według rozdzielnika. Czasem na prośbę kogoś z klubu przyśpieszało się wypłatę. Szliśmy na rękę. To, że pieniądze do Odry zostały przelane na inne konta, to wynik prośby ówczesnego prezesa klubu. Nie miałem wątpliwości, że coś może być nie tak. Znam pana Serwotkę, więc dlaczego miałem sądzić, że coś jest nie w porządku. Pana Dariusza K. widzę pierwszy raz w życiu, może się spotkaliśmy na jakiejś uroczystości, ale nie pamiętam – zapewniał przed sądem.
Adrian Czarnota