Ile trwa prawdziwa miłość?
KRZANOWICE. 14 stycznia w pensjonacie Morawia wręczano prezydenckie medale za długoletnie pożycie małżeńskie. W tym roku odznaczenia za 50 lat małżeństwa odebrało 12 par.
Jubilatów przywitał burmistrz Manfred Abrahamczyk oraz Gabriela Augustyn, kierownik miejscowego Urzędu Stanu Cywilnego.
– Wasze 50 lat wspólnego życia to miłość i szczęście, ale też obowiązki, rozwiązywanie problemów, praca, wspólne gospodarowanie i wychowywanie dzieci. Mając przy sobie drugą osobę na pewno było wam łatwiej. Gratuluję wam waszej wytrwałość i życzę długich lat w zdrowiu i spełnienia marzeń – powiedział burmistrz. Kierownik USC jubileusz złotych godów podsumowała cytatem Roberta Pauleta: „Prawdziwą miłość poznaje się nie po jej sile lecz po czasie jej trwania”. Zebrani wznieśli wspólny toast, po czym oddali się wspomnieniom i pogadankom ze znajomymi. Nam opowiedzieli co nieco o swoim życiu.
(woj)
Krystyna i Józef Juzekowie (pani Krystyna nieobecna) z Krzanowic. Ich losy splotły się dzięki wspólnym wypadom na potańcówki. Przypieczętowaniem ich miłości były urodziny trzech córek, które dały rodzicom czworo wnucząt. Jubilaci mają też dwójkę prawnucząt. Józef znany był z pracy w budownictwie i na kopalni, jego żona dojeżdżała do Bytomia, gdzie budowała piece. Przez cały czas bycia razem mogli liczyć na wzajemne wsparcie.
Agnieszka i Alfred Sternisko z Pietraszyna (pani Agnieszka nieobecna, na zdjęciu z lewej Gabriela Augustyn, z prawej burmistrz Abrahamczyk). – Byłem kiedyś na zaletach w Pietraszynie, poznałem tam Agnieszkę i to była miłość od pierwszego wejrzenia – wspomina pierwsze spotkanie pan Alfred. Później oboje ciężko pracowali. On w zakładzie energetyki, potem w betoniarni aż w końcu dołączył do żony na gospodarstwie. Wychowali czworo dzieci, mają 6 wnucząt. Przez wszystkie lata towarzyszyły im miłość, zrozumienie i ustępliwość.
Regina i Marian Grabowscy z Wojnowic (pan Marian nieobecny). Marian jako młody oficer odwiedził swojego kolegę, dzięki któremu poznał Reginę, swoją przyszłą żonę. To towarzyskie spotkanie zaowocowało dwoma córkami i trójką wnucząt. Małżeństwo często zmieniało miejsce zamieszkania, gdyż mąż Reginy jako oficer był potrzebny w różnych miejscach w kraju. Częste przeprowadzki uzupełniały uczucia wytrwałości i kompromisu.
Krystyna i Józef Kraisowie z Krzanowic. Chodzili razem do jednej klasy, a gdy byli już starsi, na urodzinach u znajomych tak wyszło, że do domu szli już jako para. Józef całe życie zawodowe spędził w PBR-owie, z czego prawie rok pracował w Nigerii. Krystyna pracowała w szpitalu. – Nigdy byśmy nie pomyśleli, że tak długo razem pożyjemy – śmieją się. Dodają, że ich małżeństwo płynie w zgodzie a minione lata były bardzo fajne.
Maria i Franciszek Jureczka z Borucina. Franciszek znał już z widzenia Marię kiedy spotkał ją na weselu, na którym ona pracowała. Szczęście młodej pary udzieliło się i im. Swoją przyszłość związali z rolnictwem i wspólnym gospodarowaniem. Urodziło im się trzech synów, mają pięcioro wnucząt i prawnuczkę w drodze. Całe życie upływa im w zgodzie.
Anna i Gerard Stoczkowie z Krzanowic. Gerard poznał swoją przyszłą żonę przez jej brata. – Wpadła mi od razu w oko – wspomina. Ich związek zaowocował dwójką dzieci, które dały rodzicom dwie wnuczki. Anna pilnowała domowego ogniska, zaś jej maż był budowlańcem. Łączyły ich cierpliwość, zrozumienie i przebaczenie. – Nie można wszystkiego traktować na wagę złota – dają receptę na zwady.
Marta i Józef Dluhoszowie z Krzanowic. Pochodzą z tej samej miejscowości. Młody Józef pracował w piekarni, gdzie Marta chodziła po bułki. – I tak jakoś wyszło – uśmiechają się zgodnie. Marta zawodowo związała się z gospodarstwem, jej mąż cały czas piekł chleb w Krzanowicach. Urodziła im się dwójka dzieci, jedna wnuczka, a od miesiąca cieszą się prawnuczką. – Całe życie się dogadywaliśmy. Poza tym było dużo pracy i zawsze znajdowaliśmy kompromis – podsumowują wspólne lata.
Aniela i Franciszek Kosirowie z Krzanowic. Młody Franek wraz z kolegami odwiedzał okoliczne wioski w poszukiwaniu zabaw. Kiedy trafił do Pietraszyna, ujrzał i zatańczył z Anielą, a potem powiedział: Albo ty, albo żadna inna. Innej już nie było. Młodzi po ślubie rozpoczęli spólne gospodarowanie. Urodziło im się dwóch synów i dwie córki. Jubilaci czekają wciąż na wnuki. – Dobrze się dobraliśmy – mówią o swoim związku i ciągle się uśmiechają.
Magdalena i Rudolf Dluhoschowie z Krzanowic. Znali się z sąsiedztwa, ale gdy byli już pełnoletni wspólnie wybierali się na zabawy. Rudolf pracował najpierw w ciastkarni, później w piekarni. Jego żona jako młoda dziewczyna rozpoczęła pracę w rolnictwie aby później pomóc mężowi w piekarni. – Każdy myśli inaczej. Trzeba każdego wysłuchać i jeśli jest problem, ustąpić – mówią o swojej recepcie na długoletni związek.
Ingrid i Bernard Sichmowie z Borucina. Chodzili razem do szkoły podstawowej. – Tak to się pomału zaczynało, że jak mieliśmy po 18 lat byliśmy już razem – wspominają. Bernard pracował jako górnik na kopalni, Ingrid dojeżdżała do pluszarni w Kietrzu, a później zajmowała się domem. Mają czworo dzieci, 10 wnucząt i jednego prawnuka. – Każdy jest człowiekiem i trzeba go tolerować. Nie można za długo być w sporze a miłość sama wróci – radzą jak wytrwać w parze pół wieku.
Anna i Jerzy Pielowie z Krzanowic. Brat Jerzego i kuzynka Anny brali ślub. Na wesele dzisiejsi jubilaci przyszli sami, a wrócili już z partnerem. Tak zaczęła się ich przygoda, dzięki której małżeństwo ma syna i córkę, a również czworo wnucząt i dwójkę prawnuków. Anna pracowała jako sprzątaczka w przedszkolu, na poczcie i w banku. Jerzy najpierw był murarzem potem zatrudnił się w miejscowym SKR-ze. – Cały czas łączyła nas rodzina i miłość – mówią zgodnie. Pani Anna dodaje, że jej mąż doskonale gotuje i to również miało znaczenie.
Renata i Franciszek Niewierowie z Pietraszyna. Renacie spodobało się jak młody Franek z nią tańczył podczas zabawy wiejskiej. Ich wspólny taniec trwa do dziś, kiedy odchowali już czworo dzieci i cieszą się z szóstki wnucząt. Franciszek pracował najpierw jako górnik, ale zdecydował w końcu że dołączy do pracy na gospodarstwie i pomoże w ten sposób żonie. – Nam się wszystko udało – cieszą się małżonkowie. Dodają, że aby wspólnie długo żyć trzeba umieć ze sobą rozmawiać.