Jakie czasy – takie dzieci
O miłości rodzicielskiej, poczuciu bezpieczeństwa dziecka, o pomocy, jakiej potrzebuje, gdy zawodzi go rodzina oraz o związkach partnerskich, w których dziecko mogłoby w przyszłości funkcjonować – z Danutą Hryniewicz, dyrektor Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej w Raciborzu rozmawiała Ewa Osiecka.
– Czy rodzice kochają swe dzieci mądrą miłością?
– Zawsze byli i są rodzice, którzy wypełniają swoje rodzicielskie role w należyty sposób, dbając o rozwój emocjonalny, psychiczny swoich dzieci i tworząc z nimi prawdziwą więź. Na dwóch krańcach tej grupy istnieją rodzice, którzy bądź zaniedbują swoje dzieci, bądź nadmiernie je „kochają”, są nadopiekuńczy. Zawsze jednak, nawet osoby, które krzywdzą swoje dzieci, mówią że je kochają, jest to jednak miłość toksyczna, blokująca zdrowy rozwój dzieci, często powodująca urazy, które decydują, o ich przyszłości. Zaborcza miłość też jest formą przemocy wobec dziecka. W szczególności, gdy rodzice nie pozwalają na rozwój jego osobistego potencjału, wyłącznie dążąc do urzeczywistnienia swoich wyobrażeń o nim. To z pewnością truizm, ale zwykło się mawiać, że jakie czasy, takie rodziny i takie dzieci. Odzwierciedla to rosnąca liczba rodziców, którzy od swoich dzieci wymagają wyłącznie sukcesów.
– Brak poczucia stabilizacji i bezpieczeństwa dziecka jest więc rezultatem postaw samych rodziców?
– Wielu dorosłych żyje w niepewności. W rodzinach panuje ogólny nastrój narzekania. Dziś nasza rzeczywistość ciągle się zmienia. Kiedyś było wiadomo, że jeśli dziecko będzie w szkole dobrze się uczyło, to zdobędzie lepsze wykształcenie, a więc i lepszy zawód, a tym samym ma szansę na lepszą pracę. Dziś takiego przełożenia nie ma. Rodzice są zaniepokojeni także tym, że zawodzą niegdyś skuteczne metody wychowawcze. Jeżeli więc oni czują się niepewnie, to trudno aby dzieci czuły się inaczej. Dla dziecka podstawą jest poczucie bezpieczeństwa. Jeśli tego poczucia bezpieczeństwa nie ma, to też osiągnięcia, zachowania, przeżycia nie sprzyjają jego rozwojowi.
– W efekcie dziecko może być nieszczęśliwe?
– Ocena poczucia szczęśliwości raczej dokonywana jest przez osoby dorosłe. Dziecko przystosowuje się do każdej sytuacji i nawet w rodzinie dysfunkcyjnej może czuć się szczęśliwe. Brzmi to, jak paradoks, ale należy pamiętać, że dziecko nie ma nikogo innego oprócz rodziców, w związku z czym rodzica idealizuje i zawsze kocha. Te pierwsze więzy w rodzinie są najsilniejsze. Rzeczywiście rośnie grupa rodziców, którzy nie zwracają uwagi na potrzeby dzieci, ale też taka, która zwraca nadmiernie. Takie postawy charakterystyczne są dla trudnych czasów, co oczywiście nie znaczy, że to akceptujemy. Wiemy jednak o tym i to wyznacza kierunek naszej pracy z dziećmi i rodzicami.
– Czy i w jaki sposób na rozwój emocjonalny dziecka wpływają wyjazdy rodziców za pracą?
– W obecnej sytuacji ludzi wyjeżdżających jest coraz więcej, a przecież nigdy babcia czy dziadek nie zastąpi rodziców, tak jak nigdy mama nie zastąpi taty. Każde z rodziców pełni inną funkcję w rodzinie. Taka formalnie pełna rodzina, tak naprawdę jest czasowo niepełna. Trudne czasy sprawiają, że wyjazd często jest koniecznością. Ważne jest jednak, aby do niego przygotować wszystkich w rodzinie. Trzeba też mieć świadomość ryzyka, jakie taka rozłąka niesie i zastanowić się, jak podtrzymywać więzi rodzinne. Ktoś może powiedzieć, że wyjeżdża już wiele lat i nic złego się nie dzieje. I tak rzeczywiście może być, ale ryzyko istnieje zawsze. Mamy dzieci, które zachowują się inaczej, ich osiągnięcia szkolne są gorsze od dotychczasowych, zmieniły się też ich relacje rówieśnicze i z dorosłymi.
– Co w takiej sytuacji możemy poradzić rodzicom?
– Rodzic musi mieć świadomość, że jest najważniejszy dla swojego dziecka. I to nie jako osoba, która przywozi pieniądze, ale jako wzór do naśladowania. Dziecko bowiem nie jest jeszcze gotowe, aby samo funkcjonować. Gdy brak jest modelu do naśladowania, a takim modelem jest rodzic, dziecko zaczyna eksperymentować, próbować różnych zachowań, brak mu jednak punktu odniesienia – przewodnika, mówiąc obrazowo „odbija się od ściany do ściany”.
Można więc przygotować dziecko na wyjazd zapewniając je, że: „nie opuszczam cię”, „nadal jesteś dla mnie ważny”. Podczas wyjazdu należy ustalić jakieś formy stałego kontaktu. Dzieci muszą mieć poczucie stałości. Należy systematycznie kontaktować się o stałej porze, nawet jeżeli zamienia się z dzieckiem dwa zdania. Im młodsze dziecko, tym ten kontakt musi być częstszy. Małe dzieci często nie mają poczucia czasu, dlatego brak kontaktu może zostać odebrany przez nie jako porzucenie. Rodzic, który rzadko bywa w domu, nie uczestniczy w życiu dziecka, a tym samym staje się coraz bardziej obcy. Dlatego kiedy już jest, to musi sobie zaplanować czas z dzieckiem. Nieobecny rodzic nie może być też straszakiem, którym grozi się dziecku: „Czekaj, jak tato przyjedzie, to zobaczysz!” Nie może też rodzic ciągle przyjeżdżać z prezentami, ponieważ w miejsce zerwanych więzi, u dziecka kształtuje się postawa roszczeniowa.
– Czy zdarza się, że dzieci szczególnie z rodzin dysfunkcyjnych trafiają do rodzin zastępczych?
– Na terenie naszego powiatu jest ponad 100 takich dzieci. Rodziny, do których trafiają, a jest ich dużo, są często naszymi klientami i to naprawdę bardzo zainteresowanymi pomocą dziecku. Panuje stereotyp, że skrzywdzone dziecko będzie dobrze funkcjonowało, gdy tylko dostanie się do rodziny zastępczej, w której okaże mu się serce. Takiego przełożenia nie ma. Dzieci przebywają tam z różnych powodów, ale każde ma za sobą doświadczenie, które nie jest mu naturalnie przypisane. Te dzieci, tak naprawdę niewiele musiały, ale i niewiele mogły. Oczekują opieki, ale też chciałyby zachować „wolność”, którą miały w swoich rodzinach. Pojawia się więc konflikt, bo teraz stawiane są im wymagania, określane są ramy czasowe, jest jakiś harmonogram dnia, jest pewna stałość, a wszystko, co nowe budzi opór. Przełamanie go jest trudnym zadaniem dla rodzin zastępczych.
– Dziś coraz częściej mówi się o związkach partnerskich i ich prawach do posiadania dzieci. Pomniejsza się też rolę rodziny, na rzecz środowisk rówieśniczych, które często odgrywają ważną rolę w życiu dziecka.
– Na ile środowisko rówieśnicze wpływa na dziecko, zależy wyłącznie od tego, jaka jest rodzina. Jeśli rodzina jest kochająca i panują w niej silne więzi, to dziecko nie przyjmie innych wartości niż te, w których się wychowuje. Trudno ocenić natomiast, jaki jest wpływ związków partnerskich na funkcjonowanie dziecka w takiej rodzinie. Wszelkie opinie na ten temat, to wyłącznie teoria, bo nikt tego nie zbadał. Jeśli zaś są jakieś badania, to dotyczą bardzo krótkiego wycinka czasu. Nie wiemy, jak za ileś lat te dzieci będą funkcjonowały, jakimi będą rodzicami, jak to wpłynie na ich seksualność. To dziś są tylko dywagacje i przekonania osób, które o tym mówią.