Moim zdaniem
Moim zdaniem.
Józef Sadowski, Stowarzyszenie „Dobro Ojczyzny”
Walka z polskością
Modna w ostatnich czasach stała się w Polsce walka z polskością, zwłaszcza od momentu przejęcia władzy przez PO z premierem Tuskiem (polskość to nienormalność) na czele. Jedną z form walki z polskością jest atakowanie Kościoła katolickiego, pomimo iż ponad 90 procent Polaków wyznaje tę wiarę. Permanentnie atakowane jest Radio Maryja, Telewizja Trwam oraz pielgrzymki do Sanktuarium Maryjnego w Częstochowie. Fundacji Lux Veritatis odmawia się przyznania miejsca na multipleksie cyfrowym, czyli dostępu do nowoczesnego środka komunikowania się. Ataki te są typowe nie tylko dla przeciętnego ateisty, ale także dla „naszych” czołowych polityków będących na tzw. „topie” i to niezależnie od przynależności partyjnej. Obok tych ataków występują jeszcze ataki na katolickie pojmowanie rodziny, małżeństwa czy też etyki seksualnej oraz na formę poczęcia nowych istot ludzkich (metoda zapładniania in vitro). Zapomina się także o tym, że najlepszym miejscem na wychowywanie dzieci jest rodzina i dom rodzinny, a nie instytucje państwowe. Negatywnym przykładem mieszania się państwa w sprawy rodziny i wychowania, może być wszak starożytna Sparta, która właściwie zniknęła ze sceny politycznej, jako państwo, w wyniku kryzysu gospodarczego, który był efektem braku dzieci. W Sparcie bowiem popierano model „miłości” homoseksualnej, który był elementem strategii militarnej, miał bowiem przyczynić się do wzmocnienia bitności i waleczności armii greckiej. Krótkotrwały efekt militarny został osiągnięty, przykładem może być Troja, ale państwo przestało istnieć. Któż dziś wie cokolwiek na temat Sparty? Być może o to właśnie w tej polityce chodzi, by niektóre narody poznikały z mapy ziemi jako mniej pożądane – tylko kto ma prawo to oceniać? Dochodzi nawet do tego, że w samej Ameryce, synonimie demokracji, mówi się o likwidacji „zbędnych” ludzi, zgodnie z wypowiedzią pewnej pani, która jest nawet członkiem Najwyższego Sądu amerykańskiego (Supreme Court) – cóż za okropny, faszystowski język. Adolf Hitler pewnie z uciechy w grobie się przewraca.
Iwona Świtała, dziennikarka RTK
Agencja reklamy
Recesja, kryzys, regres. Trzy słowa. Każde oznacza to samo, w skrócie, że gospodarka nie ma się najlepiej. Ale nie w Raciborzu! Na Państwa twarzach po przeczytaniu tego stwierdzenia z pewnością pojawi się zdziwienie. Jestem o tym przekonana, ale wiem, co mówię i mam zamiar udowodnić, że wcale się nie mylę.
Zabieram Państwa na spacer. Udajemy się na raciborski rynek. Pod lupę bierzemy branżę reklamy, bo to ona w czasach kryzysu ma się w naszym mieście najlepiej. Spoglądamy w stronę ulicy Odrzańskiej. Po lewej drogeria, po prawej kawiarnia, a po środku … prężnie działająca AGENCJA REKLAMY. Agencja, która nie narzeka na brak klientów. Musiała nawet otoczyć płotem kawałek rynku, żeby mieć gdzie powiesić banery firm licznie korzystających z jej usług. I tak każdy przechodzeń może się dowiedzieć, że mamy w Raciborzu wart polecenia sklep z artykułami dekoracyjnymi, dobre biuro rachunkowe oraz speców od internetu – to tylko kilka przykładów z płotu.
Na Batorego AGENCJA REKLAMY wywołuje nawet łezkę w oku. Tam wiedzą, że przedsiębiorca dobrze sobie radzi. Uff, kryzys go nie doścignął – no może niezupełnie… bo chciał mieć hotel, ale nieważne – biznes to biznes, zwłaszcza, kiedy kryzys mamy.
Teraz robimy eksperyment. Przenosimy płot w centralne miejsce rynku. Otaczamy nim Kolumnę Maryjną. Przypuszczam, że na Batorego spotkałoby się to z oburzeniem, bo zabytek, strefa konserwatorska itd. Batorego z pewnością wyciągnęłoby z tego konsekwencje. Teoretycznie, posunąć się do tego nie można, bo teren wokół kolumny nie jest własnością prywatną, a miejską. Ale to symbol. Próba ukazania kryzysu intelektualnego w czasach kryzysu gospodarczego. Do spowolnienia gospodarki zdążyliśmy przywyknąć, AGENCJĘ REKLAMY przyzwyczailiśmy się omijać, jakby zawsze tam stała. Po raz kolejny pokazując na Batorego, że raciborzanie wszystko przełkną, bo czas kryzysu nastał, a razem z nim zobojętnienie, umywanie rąk od wszystkiego, co bezpośrednio nas nie dotyczy. Czy nie mam racji?