Wciąż mamy szansę na kanał Odra – Dunaj
9 miliardów euro do wzięcia
O tym projekcie głośno było parę lat temu, gdy zainteresowali się nim lokalni politycy. Używano go nawet jako obietnic wyborczych na lepsze jutro dla Raciborszczyzny. Kanał łączący Odrę z Dunajem i nadający polskiej rzece status wodnej autostrady to inwestycja, którą dziś wielu traktuje w kategorii fantastyki. Tymczasem Stanisław Staniszewski, przewodniczący Rady Gospodarki Wodnej Regionu Górnej Odry i budowniczy Polderu Buków uważa, że kanał ma jasną przyszłość i można zdobyć nań aż 9 mld euro unijnej dotacji. Promotorów pomysłu dostrzega w samorządowcach, bo to szansa na rozwój Raciborza.
Ze Stanisławem Staniszewskim, specjalistą od budowy zabezpieczeń przeciwpowodziowych, który pracował m.in. przy powstaniu Polderu Buków i jest entuzjastą stworzenia Kanału Odra – Dunaj biegnącego przez ziemię raciborską rozmawiał Mariusz Weidner
Wywiad tygodnia
– Dlaczego tak długo było cicho na temat kanału?
– Wydaje mi się, że lokalni politycy byli już tym zmęczeni. Przed trzema laty wygłosiłem tu wykład z kapitanem Pawłem Machą na temat przyszłości kanału. Na początku tego roku spotkałem się z prezydentem Raciborza, bo postanowiłem inspirować i mobilizować samorządy lokalne. Konwent Marszałków zażądał od rządu polskiego aby ten ratyfikował umowę komisji ONZ dot. transportu intermodalnego czyli dotyczącego wszystkich rodzajów transportu. Mamy w kraju potencjał, rzekę Odrę, którą można dostosować do transportu rzecznego.
– W jaki sposób to dostosowanie miałoby się odbyć?
– Potrzebne jest nadanie Odrze nowego parametru. Głębokość zanurzenia barki czy statku musi być większa, IV i V klasy. Chodzi też o szersze śluzy, minimum 12 metrów. Aktualnie rzeka posiada III klasę, śluzy na 9,60 m czyli węższe, a głębokość zanurzenia jest o metr mniejsza niż potrzebna. Już w latach 70-tych minionego wieku budowano szersze kanały, na trasie Opole – Brzeg na przykład. Dziwi mnie, że my się upieramy przy klasie III, że ona nam wystarczy. Teraz transport rzeczny z Holandii do Polski wymaga cofnięcia się o epokę, bo załadunek barek trzeba dostosowywać tak by mogły przepłynąć przez nasz kraj.
– Jesteśmy pod tym względem gorsi niż reszta Europy?
– Ta różnica nas degraduje. To tak jakby z autostrady wjechać na drogę powiatową, przecież ona wymaga innych parametrów dla ciężarówek. Takie podejście jak teraz nie daje Kanałowi Odra – Dunaj żadnych szans w Polsce.
– Dlaczego stawia pan na mobilizację samorządów kładąc nacisk na władze Raciborza?
– Do Raciborza mam szczególny sentyment, bo organizowałem tu w 1972 roku konferencję międzynarodową dla 200 osób. Wzięła w niej udział Komisja Dunajska z jej szefem. Zjechali się przedstawiciele NRD, Czechosłowacji, był ambasador ZSRR. To była najwyższa ranga. Już wtedy zdecydowano, że trzeba zbudować wielozadaniowy a nie tylko suchy Zbiornik Racibórz oraz o połączeniu Odry z Dunajem. Władze państwowe nie realizowały tych ustaleń konsekwentnie, niestety. Nikt nas nie posłuchał.
– Pańską tegoroczną aktywność wzmaga wdrożenie w życie decyzji o budowie Zbiornika Racibórz?
– Przedłożyłem opracowanie wariantowe by na zaporze głównej Zbiornika usadowić śluzę niżej i dostosować ją do połączenia Odry z Dunajem. Domagają się tego od nas Czesi, Słowacy i Niemcy. Istnieje unia izb gospodarczych skupiająca kraje na odcinku Łaba – Odra z siedzibą w Magdeburgu. Ona głosi to oficjalnie. Potrzebna jest decyzja o dostosowaniu naszej rzeki do IV i V klasy, bo przy budowie nowych dróg rzecznych są na to dotacje unijne rzędu 90% kosztów. Skorzystała z tego np. Francja budując kanał poniżej Paryża. To inwestycja belgijsko-francuska. Bez kredytów z Banku Światowego i NFOŚ jak u nas. Moglibyśmy budować kanał z sąsiadami za dotację z UE.
– Obecne przepisy hamują powstanie kanału. Liczy pan, że lokalne władze mogą wzniecić płomień w tej sprawie i twardo domagać się inwestycji, bo leży to w interesie społeczności lokalnych, w interesie firm i rozwoju regionu?
– Oczywiście! Włączamy Racibórz bo w planie przestrzennym miasto musi mieć pas doprowadzenia żeglugi od Koźla w kierunku Raciborza. W gminie Bierawa jest zaplanowany pas o szerokości 110 m, wiadomo gdzie będzie śluza, wszystko wg koncepcji budowy kanału, o parametrach międzynarodowych. Województwo śląskie też ma kanał wpisany w planie miejscowym i to o parametrach klasy V. Tylko w kraju się tego nie uwzględnia. Czy Warszawa ignoruje tych na dole? Rola prezydenta Mirosława Lenka też jest niemała bo reprezentuje on jako szef Euroregonu polskie i czeskie gminy przygraniczne, wszystkie w zlewni Odry. Musi twardo domagać się by inwestycję realizować. Czas biegnie, potrzeba studia wykonalności w trybie natychmiastowym, jak się nie postaramy to koło nosa przejdzie nam 9 mld euro bezzwrotnej dotacji. Czy nas na to stać?