Antończyk: Nie boję się gry w Ajaxie
W CZTERY OCZY – O tym jakie nadzieje wiąże z grą w legendarnym Ajaxie Amsterdam, co z czasów gry w Unii pamięta najbardziej i z czego w tamtym okresie najbardziej jest dumna z Darią Antończyk rozmawiał Wojciech Kowalczyk
Na boisku pewna siebie, zwinna, szybka i stanowcza. Urodzona bramkarka, która bramkarką mogła nie zostać – piłkarską karierę rozpoczęła przecież w ataku, sprawując nawet role kapitanki zespołu. Jej sportowych początków sympatykom kobiecego futbolu nie trzeba chyba przedstawiać, bowiem, jak twierdzi sama Antończyk, przez dziesięć lat jej gry w Unii media napisały o niej niemal wszystko. Miesiąc temu, za sprawą transferu do jednego z najlepszych klubów świata – Ajaxu Amsterdam, o dwudziestodziewięcioletniej zawodniczce znów zrobiło się głośno. Antończyk wyruszyła wreszcie na podbój Europy, o którym tak często słyszała w RTP Unia.
– Podoba się pani Amsterdam?
– Szczerze mówiąc, niewiele mogę na ten temat powiedzieć, ponieważ nie miałam jeszcze czasu, aby poznać okolicę, aczkolwiek jak tylko nadarza się okazja, staram się wyruszać w miasto jak najczęściej.
– O klubie zapewne może pani powiedzieć o wiele więcej. Naprawdę Ajax jest tak świetnie zorganizowanym i elitarnym klubem, jak zwykło się o nim mówić?
– Profesjonalizm – tak, to zrobiło na mnie na pewno ogromne wrażenie. Wszystko funkcjonuje bez najmniejszych zarzutów. Każda rzecz jest dopracowana i zorganizowana od „a” do „z”. Wiele osób, począwszy od władz klubu, trenerów, menadżerów, fizjoterapeutów, doktorów, a na panu wydającym sprzęt do treningu skończywszy, sumiennie pracuje na to, by zawodniczkom niczego nie brakowało. Również samo podejście Holendrów do kobiecej piłki budzi wielki zachwyt. Oprawa meczowa, liczba kibiców na trybunach, wspaniały doping – to robi wrażenie.
– Polskie piłkarki nie są raczej rozchwytywane przez zagraniczne kluby, pani jest drugą – po Katarzynie Kiedrzynek, która przeszła do Paris Saint Germain – Polką, która ma szansę na zrobienie kariery poza granicami naszego kraju.
– Mimo, iż propozycja gry w Ajax przyszła dość nagle i niespodziewanie, od razu wiedziałam, że to moja życiowa szansa, kto wie czy nie jedyna. Może niekoniecznie na zrobienie wielkiej kariery, ale chociażby na sprawdzenie swoich umiejętności na nowym gruncie.
– Jak to się stało, że Ajax zwrócił uwagę właśnie na panią?
– Jakiś czas po podpisaniu kontraktu z firmą Sells zadzwonił do mnie Jan Splinter – człowiek związany ze wspomnianą firmą i klubem Ajax. Powiedział, że goalkeeperka AFC Ajax doznała kontuzji i potrzebują zastępstwa. Gdy szkoleniowiec, już po testach, powiedział mi, że chce mnie u siebie w drużynie, byłam bardzo szczęśliwa, z drugiej jednak strony zdałam sobie sprawę z tego, jak ciężka praca mnie czeka. Ale nie boję się, będę walczyć.
– Do walki się pani już chyba przyzwyczaiła, do Ajaxu odeszła pani w końcu z RTP Unia – pięciokrotnego mistrza Polski.
– W raciborskim klubie spędziłam dziesięć lat życia, w ciągu których RTP Unia stała się najlepszym zespołem w kraju. Wygrałam z dziewczynami wszystko, co w Polsce było do wygrania.
– Pamięta pani cele, które stawiała sobie na początku kariery? Jak zmieniały się one na przestrzeni lat?
– Trudno tu mówić o jakichś konkretnych celach, ale na pewno chciałam się rozwijać i podnosić swoje umiejętności. Z biegiem czasu stawiałam sobie poprzeczkę coraz wyżej i wyżej, aż udało mi się trafić do reprezentacji Polski. Potem pozostawała już tylko chęć odnoszenia zwycięstw i dalsze doskonalenie się.
– A gra w tak wielkim klubie jak Ajax, gdzieś w pani myślach się przewijała?
– Nie, nigdy nawet nie śniłam o grze w tak renomowanym zespole. Owszem, myślałam o zagranicznym klubie, ale AFC Ajax Amsterdam to bez wątpienia spełnienie marzeń.
– Porozmawiajmy jeszcze chwilę o Unii. Które momenty z nią związane, wspomina pani najlepiej?
– Pamiętam wiele momentów, ale te, których nie zapomnę to zdecydowanie awans do Ekstraligi oraz pierwsze, bardzo oczekiwane przez nas mistrzostwo Polski. Kolejne oczywiście również cieszyły, lecz według mnie, nie można porównywać ich do tego pierwszego. Niezwykłym przeżyciem był też debiutancki mecz w Lidze Mistrzyń. Zapewne, gdybym usiadła i zastanowiła się, tych niezapomnianych chwil znalazłoby się o wiele więcej.
– A co najbardziej cieszyło panią w czasach gry w RTP?
– To, że robiłyśmy regularne postępy, o czym świadczyły coraz większe sukcesy. Z czasem Unia stała się jednym z najlepszych klubów w Polsce. Grałam więc w mistrzowskiej drużynie, blisko domu – czego można chcieć więcej?
– Co jest pani największym atutem, a co słabostką na boisku?
– Moją mocną stroną musi być wszystko to, co zrekompensuje mi brak warunków – chodzi mi konkretnie o wzrost. I nie mówię tu tylko o zwinności czy szybkości, ale również o odpowiednich cechach charakteru. Jeżeli chodzi o samą profesję bramkarską, wydaje mi się, że całkiem dobrze radzę sobie na przedpolu, natomiast nie mogę przestać pracować nad grą nogami, ponieważ wydaje mi się, że to zawsze u mnie „kulało”.
– Obecnie ma pani niewiele wolnego czasu, ale gdy pani go już znajdzie, to czym się pani zajmuje?
– W większości poświęcam go rodzinie. Poza tym wolne chwile lubię spędzać aktywnie: wybieram się na zakupy, spotykam ze znajomymi, gram w siatkówkę i tenis, spaceruję z psem, czasem pogram w squasha. Jestem w ciągłym ruchu.
– Myśli pani, że Ajax może stać się pani przepustką do jeszcze lepszych klubów?
– Jak już wcześniej wspomniałam – o grze w takim klubie jak Ajax mogłam tylko pomarzyć, dziś moje marzenia się spełniły, a co będzie dalej, czas pokaże. Na razie żyję „tu i teraz”.
– Mówi pani o dotychczas spełnionych marzeniach, a o czym marzy pani obecnie?
– O tym, żeby omijały mnie kontuzje i choroby oraz aby gra w piłkę z każdym kolejnym dniem sprawiała mi jeszcze więcej radości. No i, żeby pobyt w Ajaxie utwierdził mnie w przekonaniu, że to czemu oddałam prawie 11 lat swojego życia, miało sens.