Piórem naczelnego
Mariusz Weidner - Redaktor naczelny Nowin Raciborskich
Jazda samochodem w okresie jesiennym to szkoła przetrwania – dla kierujących i dla pieszych. Częsta mżawka, półmrok już późnym popołudniem i na dodatek te zaparowane szyby doprawdzające do szewskiej pasji. Z tak ograniczonym polem widzenia jezdni ruszamy często w pośpiechu, bo gdzieś trzeba zdążyć, a już jesteśmy spóźnieni. Raciborzanie pamiętają nie tak dawne potrącenie na pasach, na Opawskiej. Skończyło się tragicznie. Warunki nie sprzyjają, piesi liczą, że zdążą, wierzą w mit, że na pasach są pod ochroną. To skojarzenia z czasami, gdy samochód w rodzinie był osiągnięciem życia. Dziś aut jest na pęczki, niedoświadczonych kierowców jeszcze więcej, a tempo życia tak podkręcone, że każdy żyje jak bomba zegarowa tuż przed wybuchem. Coś z tymi pasami trzeba zrobić, bo jest jak było, co nie znaczy, że dobrze. Kolejny raz napiszę to co przed rokiem. Warto wziąć przykład z czeskiego Krawarza, to przecież jakiś kwadrans jazdy od Raciborza. Tam przejścia dla pieszych świecą w ciemnościach niczym choinki w Boże Narodzenie, taką samą ferią maleńkich świecidełek. To bardzo pomaga kierowcom w uważnej jeździe przy zbliżaniu się do pasów. Wystarczy ten pomysł przenieść na raciborski grunt i zastosować w paru miejscach miasta, które każdy jeżdżący kojarzy jako ciemnicę drogową, tam gdzie pieszego widać dopiero na masce. Może są lepsze rozwiązania tego problemu, ale na razie nie próbowano żadnego, więc może wzór z Krawarza będzie dobry? Profilaktyka chroni przed skutkami niepożądanych zjawisk. Warto ujarzmić potencjalne zagrożenie zanim zbierze ono swój ponury plon.