W schronisku psy gryzą się z głodu
Była kierownik azylu sporządziła obszerny raport nt. nieprawidłowości w działaniu placówki. Wraz z wolontariuszkami tworzy grupę niezadowolonych ze zmian jakich dokonuje się w schronisku. Problemem zainteresowała radnego Dawida Wacławczyka, ten namawia samorządowców, by podjęli interwencję. Dotarliśmy do raportu, publikujemy jego najważniejsze tezy.
Panie prezydencie, nie można pozostawić schroniska samopas
Od sierpnia do początków listopada Schroniskiem dla bezdomnych zwierząt w Raciborzu zarządzała Bożena Wolska. I choć jej poświęcenia dla zwierząt nikt nie może podważyć, pojawiające się na początku pracy problemy, o których pisaliśmy w przedostatnim numerze „Nowin Raciborskich” zdecydowały o nieprzedłużeniu jej umowy o pracę. W trosce o los zwierząt, Bożena Wolska przygotowała jednak raport dla prezydenta miasta, przedstawiając trudną sytuację, jaką zastała podejmując się obowiązków związanych z kierowaniem tą placówką. Sytuacja schroniska z pewnością omawiana będzie na najbliższej sesji rady miasta.
– Mimo mojego zaangażowania i intensywnych działań, po trzech miesiącach Zarząd Przedsiębiorstwa Komunalnego nie przedłużył ze mną umowy. Przez te trzy miesiące, zdążyłam jednak wnikliwie zapoznać się ze wszystkimi problemami naszego schroniska. Mam nadzieję, że moje doświadczenia mogą być pomocne w podjęciu działań, przyczyniających się do zapewnienia zwierzętom godziwych warunków bytowych – tłumaczy wynikającą z moralnych pobudek decyzję przedstawienia swoich spostrzeżeń prezydentowi miasta.
Przegląd nie wypadł dobrze
Bożena Wolska, jak pisze w raporcie, w dniu objęcia stanowiska dokonała przeglądu obiektu i stwierdziła m.in.: dziury w betonowym podłożu kojców, poodpadane tynki, z których wystawały zbrojenia, przerdzewiałe blachy na kanałach ściekowych i niezabezpieczone ostre krawędzie blaszanych przegród między kojcami kaleczące łapy psów, poobrywane i przerdzewiałe zamki do kojców oraz furtek, brak kanalizacji (nieczynne szamba, niektóre zaślepione inne wcale nie miały wbudowanej rury do odprowadzania fekaliów). Nieczystości były spychane za pomocą wody za ściany boksów wprost do gruntu (protokoły komisji UM z 16 października i 6 listopada). Zastrzeżenia jej budził stan bud, z których wiele wymagało wymiany lub remontu oraz ocieplenia. Poza tym zbyt mało jest izolatek – zaledwie trzy – co uniemożliwiało wykonywanie odpowiedniej liczby sterylizacji i kastracji zwierząt.
W dniu objęcia stanowiska przez Bożenę Wolską, w schronisku przebywało 190 psów i 11 kotów. Na koniec sierpnia było 177 psów i 18 kotów, z czego 90 to psy z terenu gminy Racibórz, pozostałe są spoza gminy.
Pieskie życie
W swym raporcie Bożena Wolska pisze, że dokonując przeglądu zwierząt, stwierdziła że wiele z nich było bardzo chudych. Jeden z psów był tak wycieńczony, że nie mógł stać o własnych siłach. Niektóre psy nie chodziły, gdyż przeszkadzały im w tym wrastające paznokcie lub kołtuny sierści, które były zbite między palcami. Jak twierdzi, to wina załogi, która nie dbała o dobrostan zwierząt, a zwłaszcza tak podstawowe potrzeby, jak: uzupełnianie wody, regularne karmienie, zgłaszanie stanu zdrowia psów przełożonemu lub bezpośrednio lekarzowi weterynarii. Wśród przykładów zaniedbań wymienia: mieszanie suk z psami, co powodowało rozmnażanie zwierząt w schronisku; nieuzupełnianie na bieżąco wody w miskach, co przy karmieniu zwierząt suchą karmą powodowało ich cierpienie. – Zwierzęta były karmione raz dziennie. Przynajmniej 30% powinno dostawać jedzenie dwa razy dziennie, w szczególności psy chude, stare, z problemami jelitowymi – odnotowuje była pani kierownik.
Zdarzało się, jak pisze w raporcie Bożena Wolska, że pracownicy w ogóle nie karmili części zwierząt. W miskach psów, które niechętnie jadały karmę zalegało spleśniałe jedzenie. Podczas mycia kojców pracownicy notorycznie zalewali budy, na skutek czego psy leżały na mokrej ściółce. Miski w kojcach nie były myte. W czasie mycia boksów ochlapywano je fekaliami i często do takich misek nakładano jedzenie i wlewano wodę do picia. Przez to zwierzęta zarażały się wzajemnie pasożytami i innymi chorobami.
Dezynfekcja bud i kojców odbywała się rzadko, a wpisy fałszowano. Zwierzętom chorym nie były podawane leki, które zalecała pani weterynarz.
Samotna wśród zwierząt
Ponadto przez cały czas swojej pracy w schronisku Bożena Wolska odczuwała wobec siebie mobbing. Nie udzielano jej informacji, jak załatwić wiele spraw związanych z działalnością schroniska, gdzie zdobyć potrzebne dokumenty. – Brak pomocy w sprawach dotyczących zarządzania schroniskiem ze strony Zarządu PK, wręcz wprowadzanie mnie w błąd sprzecznymi informacjami miało na celu udowodnienie niekompetencji i opieszałości w działaniach. Wyśmiewanie w obecności pracowników moich decyzji, nakazywanie mi w ich obecności pojednania się z nimi powodowało, że podrywany był mój autorytet jako ich przełożonego – przyznaje.
– Pracownicy w schronisku pracują od 8.00 do 16.00. Po tej godzinie nie ma kto karmić kociątek i szczeniaków. Kuriozalny jest fakt, że kiedy wydałam małe kocięta do adopcji, PIW zarzucił mi, że oddaję zwierzęta bez przebytej kwarantanny. A przecież była to jedyna możliwość, aby przeżyły – pisze.
Praca mimo wszystko
W raporcie przytacza, co udało się jej zmienić w czasie trzymiesięcznej pracy: przemieszczenia zwierząt w kojcach (chude psy zostały zgromadzone w jednym miejscu), aby można je było karmić dwa razy dziennie, a także za pośrednictwem lekarz weterynarii Bożeny Karpisz wykonania szczepień ochronnych kotów, zakupu lampy UV antybakteryjnej i zmiany karmy złej jakości na lepszą. Uruchomiła przyjęcia wolontariuszy. Od 1 października do 8 listopada tego roku przyjęto siedmioro wolontariuszy (dla porównania: we wrześniu nie było żadnego, w sierpniu jeden – technik weterynarii). 6 listopada tego roku uzyskała od PIW potwierdzenie, iż możliwe będzie uruchomienie kuchni, w celu ugotowania zwierzętom ciepłych posiłków. Doprowadziła do rzetelnej rejestracji przyjmowanych szczeniaków i kociąt, aby uniknąć nieprawidłowości w postaci np. handlu nierejestrowanymi szczeniakami oraz przekłamań statystycznych.
Bożena Wolska w podsumowaniu raportu pisze, że praca w schronisku wymaga od osób w nim zatrudnionych przede wszystkim rzetelnego wykonywania swoich obowiązków zapisanych w umowie oraz wrażliwości na potrzeby zwierząt. Pełną treść dokumentu Bożena Wolska przekazała prezydentowi Raciborza.
Radny Wacławczyk: psy w schronisku gryzą się z głodu
Szef NaM-u poinformował przewodniczącą Klimaszewską o alarmujących zgłoszeniach na temat złej sytuacji w schronisku dla bezdomnych zwierząt.
Rajca opozycji odebrał kilka telefonów w tej sprawie i postanowił działać. Na posiedzeniu komisji oświaty zgłosił temat jej szefowej. – Tyle razy odwiedzamy różne placówki żeby zapoznać się z ich sytuacją, to może wybierzmy się tam, gdzie nie jest miło ani ładnie? – zaproponował członkom komisji Dawid Wacławczyk. Miał na myśli wizytę w schronisku dla psów na Ostrogu. – Społeczni inspektorzy, poważni, dojrzali ludzie przekazali mi informacje, które musimy jako radni sprawdzić. Z doniesień wynika, że dzieją się rzeczy straszne – zwrócił się do członków komisji.
Wacławczyk mówił o strachu wolontariuszy, których kierownictwo nie chce wpuszczać na teren obiektu, opowiadał także o brakach w suchej karmie i psach, które gryzą się nawzajem z głodu i problemach z odprowadzeniem psich odchodów, bo obiekt nie ma kanalizacji. – To była najbardziej pesymistyczna rozmowa jaką odbyłem odkąd jestem w radzie miasta – podkreślił mówca.
Zdaniem szefa NaM-u istnieje pilna potrzeba wizytacji schroniska przez grupę radnych. – To sprawa na już – zgodziła się z nim wiceprezydent Ludmiła Nowacka. Zapał obojga studziła Krystyna Klimaszewska, mówiąc, że sprawa kwalifikuje się do komisji rewizyjnej rady miasta. Konkretów nie ustalono, Wacławczyk postanowił, że zainteresuje tematem komisję gospodarki miejskiej.
ma.w