Piórem naczelnego
Mariusz Weidner, Redaktor naczelny Nowin Raciborskich
Nastały czasy, w których kościoły pustoszeją. Dla mojego pokolenia to widok zaskakujący, bo od dzieciństwa pamiętam, że msza jest pełna ludzi. Dlaczego coś na kształt tradycji narodowej zaczyna zmieniać się w obojętność i wypierane jest już nagminnie przez wizyty w centrach handlu i rozrywki? W Raciborzu nie jest z tym jeszcze najgorzej bo i takich miejsc u nas nie za wiele. Złodziejem czasu może być co najwyżej wizyta w kompleksie sklepów za Ulgą, bo w centrum, pomimo mnogości Biedronek, pobyt w nich trudno rozciągać w czasie. Ten model spędzania wolnego czasu wytrąca w ludziach potrzebę dbałości o życie duchowe. Liczy się teraźniejszość, sytość i zadowolenie. Sfera kościelna nie oferuje żadnych promocji, okazji czy prezentów. Wizyta na mszy to bardziej kwestia obowiązku i liczenia się z opinią otoczenia. Ten społeczny nacisk wyczuwa się na wsi, ale im większe skupisko ludzi, tym wymagania niższe, przykryte fałdą anonimowości. Pewna zbliżająca się wiekiem do 90 lat Czeszka z Sudic opowiadała mi jak to w czasach socjalistycznych zniechęcano miejscowych do kultu religijnego. Do kościołów się nie chodziło, bo i po co? Dziś to pytanie chodzi po głowie 75% nieobecnych, których wymienia biskup Czaja w naszym artykule o jego wizytacji. Komu zatem biją kościelne dzwony w niedzielę? Kiedyś odpowiedź brzmiałaby: nie pytajmy komu, bo biją one nam. Dziś te słowa przestały robić wrażenie, dziś jesteśmy zbyt głusi by do nas dotarły.