Druga strona medalu konfliktu w Pietraszynie
W zeszłym wydaniu gazety opisaliśmy konflikt rolników z Pietraszyna, którzy przerzucają się zarzutami o to kto komu robi szkodę. Chodzi o drogę polną (zwaną Trzecią), którą spływała woda z pól.
Przy tej drodze gospodarują obok siebie Grzegorz Wziontek i sołtys Józef Strachota. Ten ostatni chciał aby woda nie niszczyła podsypanej tłuczniem drogi, a spływała na pola Grzegorza Wziontka, i dalej przez przepust do rowu. Na to jednak nie było zgody sąsiada. Sołtys sam wziął się za przekierowanie koryta, które skierował z drogi na pola.
Pod koniec października pracami ziemnymi na drodze i poboczu zaniepokoił się Grzegorz Wziontek, który napisał w tej sprawie dwa pisma do urzędu miejskiego w Krzanowicach. W jednym, z 28 października, prosił o informację kto jest właścicielem owej drogi i oględziny jej zniszczonego odcinka. W drugim, z 5 listopada, prosił urząd o naprawienie zniszczeń, przez które woda z Trzeciej zaczęła przelewać się na jego pole. – To nie był żaden donos na sołtysa tylko prośba o informację i naprawę drogi – podkreśla Grzegorz Wziontek, któremu zależy na przedstawieniu swojej wersji wydarzeń.
16 grudnia zwołano w terenie zebranie rady sołeckiej. Wtedy kolegialnie zwrócono uwagę panu Grzegorzowi, że powinien odkopać przepust na końcu swojego pola. Ten zaś był zasypany, gdyż, jak mieli wcześniej argumentować przedstawiciele spółki wodnej, jeśli prowadzi do niego drenaż, który odprowadza wodę z pola, odpływ może być przysypany. Po obradach rady sołeckiej, jeszcze tego samego dnia, rolnik miał odkopać przepust i poinformować o tym sołtysa. – Pomimo tego, w protokole z zebrania rady sołeckiej, który sołtys pisał dwa dni po nim, oskarża mnie, że przepust jest dalej zasypany. Brak odpływu miał być też powodem wykopania rowu na moim polu – mówi Grzegorz Wziontek. Rów wykopano do kilku dni po zebraniu rady sołeckiej.
– Po tym sołtys zarzekał się, że nie zaorał drogi ani pola, inaczej jednak obrazują ten fakt zdjęcia, które przedstawiam obok – wskazuje pan Grzegorz. Józef Strachota tłumaczył zaś, że wykopany rów leży w linii pobocza drogi, służy lepszemu odpływowi wody z drogi i nikomu nie szkodzi.
– Nie chcę robić nikomu na złość, ani żadnej sensacji. Nie mogę się jednak zgodzić z tym, że jestem przedstawiany jako osoba, która jest w tej sytuacji winna i brak jej dobrej woli. Czy moje uwagi są zasadne, każdy może ocenić sam przyglądając się dołączonym zdjęciom – kończy Grzegorz Wziontek.
(woj)