Co dalej z bociankami z Pietrowic Wielkich?
25 czerwca zaalarmowani strażacy wyciągnęli z bocianiego gniazda jedno z pięciu piskląt. Internauci, którzy śledzą przez kamerkę internetową jak rozwijają się ptaki zauważyli, że jedno z młodych leży w gnieździe bez ruchu.
Strażacy przyjechali wozem z drabiną i wyciągnęli słabego ptaka z gniazda. Bociek trafił w ręce specjalisty z pogotowia leśnego w Mikołowie. Okazało się, że ptak był skrajnie wycieńczony z powodu niedożywienia. Pięcioro małych boćków to niespotykana sprawa, ale rodzice takiej gromady nie mają w naturze szans na wyżywienie wszystkich młodych.
Zabrany z gniazda bociek po nakarmieniu szybko odzyskał siły i w ciągu doby został odstawiony z powrotem do gniazda (po dłuższej nieobecności rodzice mogliby go nie zaakceptować). Niestety, problemy z niedożywieniem zaczęły doskwierać reszcie rodzeństwa. Już następnego dnia zdecydowano aby zabrać czwórkę rodzeństwa do pogotowia Jacka Wąsińskiego. Podczas tej akcji okazało się, że jeden ptak już nie żyje. Kolejny młody był w ciężkim stanie, ale odzyskał siły po karmieniu. Opiekun ptaków podjął decyzję, że cała trójka pozostanie w jego pogotowiu. Nie wrócą już do gniazda rodziców. Dorosłe boćki obecnie opiekują się jednym młodym.
Mikołowska siedziba specjalizuje się w wychowywaniu dzikich zwierząt, tak aby po podrośnięciu były gotowe do powrotu na łono dzikiej natury. Należy wyjaśnić, że plotki o chorobie wirusowej ptaków nie potwierdziły się. Jedynym powodem ich złej kondycji były problemy z niedożywieniem.
(woj)