Czeka nas ogrom roboty
Wywiad z nowym trenerem Unii Racibórz – Janem Wosiem
– Wybór pana na stanowisko trenera czwartoligowej Unii to dla wielu osób spore zaskoczenie. Tym większe, bo ostatnio trenował pan drużynę u szczytu trzeciej ligi – Skrę Częstochowa. Jak się pan znalazł w Raciborzu?
– Dostałem propozycję od jednego z wiceprezesów z zapytaniem czy chciałbym trenować Unię Racibórz. Jest to mój znajomy ze starych czasów, a teraz jest w zarządzie klubu z Raciborza. Skończyłem obecnie trzyletnią pracę w Skrze Częstochowa i praktycznie nie miałem żadnych konkretnych ofert. Po chwili zastanowienia podjąłem to wyzwanie jakim będzie praca w Unii.
– W Częstochowie walczył trener o drugą ligę, a w Raciborzu w ostatnich latach klub bije się o utrzymanie w czwartej lidze. Jest to spory przeskok.
– W moim zawodzie pracy się nie wybiera. To praca wybiera trenera. I zamiast być przez jakiś czas na bezrobotnym postanowiłem skorzystać z oferty. Na pewno jest to spory przeskok, ale trener musi cały czas pracować i rozwijać swój warsztat i odnajdywać się w różnych sytuacjach. W Skrze wszystko trochę inaczej wyglądało – na pierwszym treningu było przeszło dwudziestu chłopaków, a teraz jak odszedłem to pojawiło się nawet trzydziestu siedmiu. A na pierwszym treningu Unii było zaledwie trzynastu, więc musiałem aktywnie uczestniczyć, żeby można było cokolwiek zrobić. Na pewno są to różne realia. I na tym też polega praca trenera, żeby w tej nowej trudniejszej sytuacji móc się odnaleźć.
– Rozmowy z zarządem długo trwały?
– Nie były one proste. Trener piłki nożnej to obecnie jest mój zawód. Sprawy finansowe nie są na takim poziomie jak były w Skrze Częstochowa. Trzeba było mocno się zastanowić. Ostatecznie doszliśmy do porozumienia i oby z pożytkiem dla wszystkich.
– Mieszka pan w Wodzisławiu Śląskim, zatem do nowego pracodawcy jest blisko. Będzie można się na bieżąco i regularnie przyglądać życiu klubu z Raciborza.
– Trzy i pół roku byłem poza domem, mam trójkę dzieci, a kontakt z rodziną był nieco ograniczony. Chciałem być bliżej domu i to był jeden z głównych powodów moich przenosin do Unii. Mam 22 kilometry z domu, więc nie jest to daleko w porównaniu do Częstochowy, do której miałem 150 km. Unia to jest miejsce w którym mogę się realizować, ale też mogę być przy rodzinie co miało duże znaczenie.
– Za panem prawie dwugodzinny trening z chłopakami, jakie są pierwsze wrażenia?
– Pierwsze co można było zauważyć to mała liczba zawodników. Było nas zaledwie trzynastu, nie mieliśmy bramkarza. W mojej przygodzie z futbolem jako zawodnik czy też jako trener nie spotkałem się z taką sytuacją. Przed zarządem jest mnóstwo pracy, żeby tych chłopców ściągnąć więcej i przede wszystkim dogadać się z tymi zawodnikami, którzy planują odejście. To musi być taka nasza wspólna praca. Z tego co wiem, ten klub ostatnie dwa lata walczył o utrzymanie, w tym roku było to uzależnione od tego czy Nadwiślan Góra awansuje do drugiej ligi. Na pewno czeka nas sporo pracy i musimy się szybko wziąć do roboty, bo na pewno walka o utrzymanie w czwartej lidze nie będzie łatwa.
– Zarząd wyznaczył cel? Będzie to walka o utrzymanie czy coś więcej?
– Cel konkretnie nie padł, ale każdy trener i zawodnik chce wygrywać, a to się wiąże z utrzymaniem. Trudno, żebyśmy przed sezonem powiedzieli sobie, że będziemy grać tylko po to, aby rozegrać dziewięćdziesiąt minut w trzydziestu meczach. Na pierwszym treningu miałem sporo młodziutkich zawodników z rocznika 97, więc czeka mnie ogrom roboty. W Skrze to wyglądało inaczej, bo tam grali piłkarze o konkretnej marce i renomie. Natomiast w Unii będzie trzeba pracować z młodymi ludźmi, a wiadomo, że młody człowiek popełnia dużo błędów i jego forma jest falą. Raz jest na fali wznoszącej, raz na opadającej i trudno jest ustabilizować formę u młodego chłopaka. Dla mnie praca w Unii jest dużym wyzwaniem i zobaczymy jak sobie z tym poradzę.
– Czy będzie pan ściągał ze sobą jakichś zawodników, czy postawi na młodzież?
– Ten temat padł w rozmowie z zarządem. Znam możliwości finansowe i organizacyjne tego klubu i wiem, że będzie trudno kogoś tutaj ściągnąć. Zadanie jest takie, aby grać tą młodzieżą i przekazać jej swoją wiedzę. Każdy kto się decyduje tutaj grać to wie za jakie pieniądze i czego może się spodziewać. Z mojej strony propozycji transferowych nie będzie, bo za tym muszą iść większe pieniądze. Na ten moment Unia jest na takim etapie, że zaczyna się odbudowywać i ten proces musi trwać.
Rozmawiał Maciej Kozina