Zamiast świętować musieli pracować
Rudnik. Ostatni weekend sierpnia to we wsi termin święta plonów, ale w tym roku musiało być ono skromniejsze, bo większość rolników korzystała z pogody i zbierała z pól ostatki zbóż.
Pod gminnym centrum stanął namiot biesiadny, a miejscowi przeszli stąd na poranną mszę w korowodzie z koroną żniwną. Powinny były pojawić się tam jakieś maszyny rolnicze, ale te musiały pracować na polu. – Wielu nie zdążyło zebrać plonów. Ulewy zniszczyły ich tegoroczny dorobek – mówił nam sołtys Alfred Rosa,wcześniej przewodniczący rady gromadzkiej, ówczesny odpowiednik wójta. Mimo długoletniego doświadczenia w pracy samorządowej, nie pamięta by rolnicy znaleźli się w tak trudnej sytuacji jak tegoroczna. – To co zostało na polach nadaje się już tylko na paszę – oceniał.
Wieś ma 7 gospodarzy, którzy mogą pochwalić się areałem po przynajmniej 10 hektarów upraw. To m.in. Joachim Machowski, Andrzej Himel i Józef Gawełek. Jednak to nie rolni potentaci zostali starostami dożynek w Rudniku. Dominika Kołek ma tylko większy ogród, a Mariusz Sukiennik gospodarzy na 4 ha. – To były jedne z cięższych żniw, większość z sąsiadów może tylko narzekać – skomentował rudniczanin.
(ma.w)