Obojętnie kto zostanie prezydentem, nie będzie rządził sam
list do redakcji
Stałym mieszkańcem Raciborza jestem od 1971 r. Przeżyłem w tym mieście władzę sekretarzy PZPR jak i kilku prezydentów miasta po 1989 r. Mirosław Lenk jest pierwszym z nich (było jeszcze 4 innych – red.), który wychodzi do mieszkańców, chce rozmawiać i nie zniechęca go fakt, że na spotkania przychodzi średnio po 20 osób w 50-tysięcznym mieście.
Racibórz nie zmienia się tylko przed wyborami. Można w mieście nic nie robić, a pracowników firm budowlanych posłać na bezrobocie. Przeciwnicy Lenka nie będą wtedy wypominać „kiełbasy wyborczej”. Tak często porównuje się Racibórz z Rybnikiem, ale mamy tu za mało byłych czy aktualnych górników. Ich dochody napędzają interes jak to dzieje się w Rybniku.
Miasto w najnowszej historii dostało dwa ciosy. Pierwszy w 1945 roku gdy zostało wyzwolone przez spalenie. Drugi po 1989 r. gdy wolna Polska zaczęła żyć z wyprzedaży majątku. Ani Lenk ani nikt inny nie wybuduje w mieście zakładu typu RPB czy cegielni lub kilku innych, które były.
Obojętnie kto zostanie prezydentem, nie będzie Raciborzem kierował sam. To już nie są czasy sekretarzy PZPR. Osobiście wolę osoby przewidywalne. Mam wybór – Mirosław Lenk, w samorządzie podobno już 20 lat; Anna Ronin, która obiecuje sprowadzić kapitał niemiecki (przykładem skuteczności jest wygląd budynku własności Mniejszości Niemieckiej, dawnych koszar obok H2Ostróg) i trzeci kandydat Dawid Wacławczyk, właściciel pubu i przedsiębiorca, który obiecuje poprawić byt młodym, ale ciekawe ile taki młody w jego firmie zarobi?
Na ważne stanowiska w mieście nie mogą pochodzić ludzie z łapanki. Polityka jest jak zimna woda – należy wchodzić do niej stopniowo, ostrożnie. Inaczej można dostać politycznego zawału. Obojętnie kto zostanie prezydentem, raciborzanom nie wolno go krytykować w sposób, w jaki robi się to w internecie. Jeśli ktoś coś do niego ma lub będzie miał powinien mu powiedzieć to osobiście i pod nazwiskiem. Ja nie boję się tego robić.
Zdzisław Chudiak