Zwycięstwo Lenka przyjęto z nutą goryczy
Tuż po godz. 21.00, gdy ekipa obecnego prezydenta zebrała się w restauracji pod urzędem, w gronie zwolenników Lenka panowały radosne nastroje. – Nie będzie drugiej tury – nie krył pewności siebie Tadeusz Wojnar. W ciągu paru godzin musiał zweryfikować swój pogląd.
– W ciemno wziąłbym wynik 50 i pół procenta – powiedział nam tuż po zamknięciu lokali wyborczych Mirosław Lenk. Liczył na rozstrzygnięcie wyborów w I turze. Wspierali go w tym jego kandydaci na radnych, podobne opinie wyrażali urzędnicy magistratu. Kolejne wieści „z frontu” napływające w wyborczą noc nie były pozytywne dla ludzi prezydenta. Okazało się, że do nowej rady nie dostaną się typowani na faworytów do wyborczego zwycięstwa – Stanisław Borowik, Marian Gawliczek czy Artur Jarosz. Inni też wystraszyli się, że przegrają z mało znanymi rywalami (Witold Ostrowicz z Anną Skierską czy Krzysztof Myśliwy z Bartłomiejem Mielnikiem). Bardzo zaskoczony przegraną swego prezydenta w Płoni był Paweł Rycka z tej dzielnicy. Kolejnym szokiem okazał się wynik głosowania w Studziennej, gdzie włodarz miasta uległ kandydatce Mniejszości Niemieckiej, choć radnym wybrano prezydenckiego Eugeniusza Wyglendę. Z czasem stan posiadania ekipy Lenka ulegał poprawie dochodząc do 11 rajców. To nie daje jej większości w radzie, ale zdaniem prezydenta miasta „są w radzie ludzie, z którymi można pracować”.
Mirosław Lenk wygrał pierwszą turę z wynikiem ponad 5,6 tys. głosów. Wyprzedził Annę Ronin – 5 tys. i Dawida Wacławczyka 4,2 tys. 30 listopada zmierzy się z Ronin w II turze wyborów. – Moja kontrkandydatka to zjawisko socjologiczne. Uzyskała drugi wynik wyborczy nie wprowadzając żadnego radnego do samorządu. Ja mam ich 11, pan Wacławczyk wprowadził 7. To zaplecze będzie potrzebne w sprawnym funkcjonowaniu rady – podsumował prezydent Raciborza.
(ma.w)