Żołnierz jak najlepszy pedagog. Przychylił młodzieży nieba
O tym, że warto mieć marzenia przekonywał uczniów Gimnazjum nr 5 w Raciborzu Naval – pochodzący z Raciborza były żołnierz jednostki wojskowej GROM.
W młodości nie należał do grzecznych chłopaków. Gdy milicja podjeżdżała pod dom, matka od razu mówiła, że jest w swoim pokoju na piętrze. W szkole niespecjalnie namawiano go do nauki – on i jego koledzy mieli zostać ślusarzami i spawaczami – aż tyle i tylko tyle. Choć zaczytywał się w książkach podróżniczych, nie wierzył, że kiedyś zwiedzi te odległe krainy, bo niby jak miało mu się to udać? To były marzenia, których spełnienie w szarej rzeczywistości PRL-u wydawało się niemożliwe. Stało się inaczej. Dziś Naval, pochodzący z raciborskich Ocic były żołnierz GROMU, spotyka się z młodzieżą w całej Polsce, namawiając ją do tego, by ośmieliła się marzyć.
To nie jest człowiek z chmur
Każde zajęcia, które zastępują zwyczajne lekcje stanowią atrakcję samą w sobie. Słuchanie jakiegoś gościa jest lepsze od rozwiązywania zadań z matematyki, czy dokonywania rozbioru zdania na języku polskim. Tak po prostu jest. Z tym gościem było trochę inaczej. Uczęszczająca do Gimnazjum nr 5 młodzież szybko wypełniła aulę. Frontem do nich zwrócony był średniej budowy ciała mężczyzna. Był dziwny. Choć nie wyglądał na starego, mówił, że jest emerytem, a największym szczęściem jakie spotkało go w życiu była praca, powrotu do której nie mógł się doczekać kończąc służbę. To dzięki pracy zobaczył najdalsze zakątki globu. Tą pracą była służba w jednostce GROM.
Wszystko ma jednak swoje granice. W naszym małym Raciborzu trudno zdobyć się na myślenie o podróżach do dalekich krajów. O dobrze płatnej pracy, do której na dodatek chodzi się z przyjemnością... Młodzi ludzie nie wytrzymują. – Ale w Raciborzu tak się nie da – protestują.
Naval uśmiecha się. Wszystko się da. Trzeba tylko marzyć. Wtóruje mu Izabela Zdanowicz, nauczycielka, która raz jeszcze wyjaśnia uczniom, że Naval nie jest „człowiekiem z chmur”, że mieszkał na Ocicach, chodził tam do szkoły, grał w piłkę, skończył zawodówkę, że był kiedyś taki sam jak oni. Wyjaśnienie jest skuteczne. Młodzież zaczyna słuchać Navala z uwagą – a nóż powie coś przydatnego.
Bez matury ani rusz
Wojsko z lat jego młodości różniło się od tego dzisiaj. – U was w szkole jest tak, że jak się nie nauczycie, to dostaniecie jedynkę, ale jak się nauczycie, to dostaniecie piątkę. Są więc nagrody i kary. Ja byłem w wojsku, w którym tylko karali – mówił, wspominając jak każdą jego odpowiedź na zadane pytanie „nagradzano” pompkami. „Skąd jesteś? Z Raciborza? To pompuj.... Zrobiłeś 50? To zrób drugie 50...”. Choć w „tamtym” wojsku nie było nic pociągającego, miał dzięki niemu okazję wyjechać do Libanu. Spełniło się więc jego chłopięce marzenie o podróżach. Wtedy już wiedział, co chce robić w życiu. Zaczął myśleć o wstąpieniu do Legii Cudzoziemskiej. W międzyczasie dotarły do niego informacje o formowanym przez gen. Sławomira Petelickiego GROMIE.
Przez trudy do gwiazd
Naval i jego koledzy z jednostki myśleli, czy nie spróbować swoich sił w nowej jednostce, ale nie wierzyli, że może im się udać. O GROMIE krążyły wówczas legendy. Navalowi i jego kolegom wydawało się, że tam idą herosi, a „zwykli” ludzie nie mają szans się tam dostać. Mimo to postanowił spróbować. Wówczas pojawiła się pierwsza przeszkoda – żołnierze GROMU muszą mieć zdaną maturę.
Po ukończeniu zasadniczej służby wojskowej musiał iść do pracy. Wieczorami chodził do liceum. Godzenie pracy z nauką nie było łatwe. – Dlatego lepiej jest robić rzeczy wtedy, kiedy jest na nie odpowiedni czas – przekonuje raciborską młodzież. Po zdaniu matury poddał się selekcji. Samozaparcie opłaciło się – został żołnierzem GROMU.
Przez kolejnych 15 lat jeździł na szkolenia, brał udział w misjach bojowych, zobaczył odległe lądy i oceany, poznał wspaniałych ludzi. – I jeszcze mi za to płacono – mówi z uśmiechem. Po zakończeniu służby napisał książkę, stał się pierwowzorem bohatera gry Medal of Honor: Warfighter, założył dobrze prosperującą firmę. A wszystko dzięki temu, że miał marzenia – podkreśla.
Młodzież ma głos
W tym momencie zorganizowanego w „piątce” spotkania przyszedł czas na pytania młodzieży. Te były przeróżne. – Ile Pan pisał tę książkę? – Dwa lata. Czy był Pan kiedyś ranny? – Nie, ale przeżyłem dwie katastrofy śmigłowca. – Ilu ludzi Pan zabił? – Nie wiem... – Ile waży wyposażenie żołnierza GROMU? – Około 40 kilogramów. – Co trzeba zrobić aby dostać się do GROMU? – Pojechać do Wojskowej Komendy Uzupełnień w Rybniku, zapisać się do Narodowych Sił Rezerwowych, uczyć się języków, zdobywać nowe umiejętności... W końcu sami zaproszą do przejścia selekcji. – Kto odpowiada za bezpieczeństwo rodzin żołnierzy? – Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, taką mają pracę. – Czy zdarzało się, że nie chciał Pan jechać na jakąś misję? – Nie, szkolili nas tak, żebyśmy się nie wahali – w grupie przyjaciół. Walczyliśmy więc również za kolegę, za brata.
Po pytaniach przyszedł czas na prezentację sprzętu – każdy z uczniów mógł przymierzyć wypchaną magazynkami kamizelkę i hełm, potrzymać w ręku karabin (replikę H&K 416 lub pozbawiony cech używalności AK 47). W międzyczasie Naval rozdawał autografy, pozował do zdjęć. Podbił serca młodzieży.
Czy aktualnie do Gimnazjum nr 5 uczęszczają przyszli żołnierze GROMU? Nie można tego wykluczyć. – To były bardzo interesujące zajęcia. Na pewno wskazały mi dalszy kierunek mojego życia. Teraz zamierzam iść do GROMU, więc... Tylko się kształcić – powiedział mi po spotkaniu z Navalem Błażej Łazarski, uczeń G5.
Do młodych trzeba umieć trafić
Naval zaskoczył mnie swoim podejściem do młodzieży, którą potrafił zainteresować, nie ograniczając się do suchego jej pouczania w stylu „uczcie się, uczcie, bo do niczego w życiu nie dojdziecie...”. Ciekawą opowieść przeplótł filmikami promującymi GROM (dobrze nakręcone i zagrane, mocna muzyka). Rekwizyty też były niczego sobie...
Dociekliwy i być może cyniczny umysł zadałby pytanie: no dobrze, ale dlaczego on to robi? Odpowiedź, choć prosta, niejednego może zaskoczyć. – Lubię spotykać się z młodzieżą. Odwiedzam szkoły, do których jestem zapraszany... Robię to za darmo. Po prostu czuję, że mam taki obowiązek wobec społeczeństwa – odpowiada szczerze.
Nie ma się co dziwić, że człowiek o takich przymiotach charakteru niemalże z miejsca staje się bohaterem młodzieży.
Uczniowie Gimnazjum nr 5 w Raciborzu, choć może sobie tego nie uświadamiają, niemalże codziennie mają do czynienia z innym bohaterem. A właściwie bohaterką. Sprawczynią całego zamieszania z Navalem była Izabela Zdanowicz, nauczycielka historii, która zaprosiła byłego żołnierza GROMU do szkoły. W ciele tej drobnej kobiety (na korytarzu można pomylić ją z uczennicami) bije wielkie, napędzane pasją do przekazywania wiedzy serce. Zamiłowaniem do historii Polski od lat „zaraża” kolejne roczniki raciborskiej młodzieży. Wielu młodych ludzi wychodzi z jej lekcji, podobnie jak ze spotkania z Navalem, z błyskiem w oczach, którego nie było tam wcześniej...
Wojtek Żołneczko