Bożydar Nosacz
Złośliwy/Życzliwy* przegląd powyborczy
(*niewłaściwe skreślić)
Największy rozsądek
… wykazali wyborcy w Krzanowicach. Na burmistrza wybrali Andrzeja Strzedullę, który z wykształcenia jest inżynierem środowiska i na dodatek ma żonę Żanetę, która szczęśliwie jest księgową. A jak wiadomo, główne problemy Krzanowic to brak kanalizacji i fatalna sytuacja finansowa gminy. Życzymy powodzenia w ratowaniu gminy od smrodu i głodu!
Najskuteczniejsza para
… to w tych wyborach niewątpliwie małżeństwo Anna i Dawid Wacławczykowie. Małżonkowie objęli zaszczytne obowiązki radnych powiatu raciborskiego, przez co ich domowy budżet co miesiąc zasilą dwa tysiaki nieopodatkowanych diet, a jeśli wywalczą jakieś funkcje w komisjach to sumę tę mogą powiększyć nawet dwukrotnie. To oczywiście w dalszym ciągu trochę mniej niż można było wyciągnąć na posadzie zastępcy Anny Ronin, ale za to obrady w powiecie liczone są w minutach, więc nawet opiekunki do dziecka nie trzeba najmować. Młodym życzymy powodzenia na nowej drodze życia. Ciekawe czy w kolejnej kampanii ktoś wykorzysta ich przypadek, jako dowód że Racibórz stwarza wspaniałe warunki do rozwoju i zarabiania dla młodych rodzin?
Największa zagadka
… czyli kto wypełni pustkę polityczną po Tadeuszu Wojnarze? Kiedy pietrowicki przewodniczący rady Henryk Marcinek postanowił zamieszać w Raciborzu (wspierając jako ekspert gospodarczy Annę Ronin w wyborach prezydenckich), niektórzy w tym fakcie zaczęli widzieć szansę na narodziny nowego powiatowego samca alfa. Na razie to chyba jednak mylny trop, bo nie dość, że w Raciborzu zmiana władzy się nie udała, to jeszcze pietrowicka ekspansja wytraciła impet także na innych frontach. Niektórzy złośliwcy szepczą na dodatek, że opowiedzenie się Marcinka (de facto) przeciw Mirosławowi Lenkowi mogło pogrzebać szanse na fotel starosty innego pietrowiczanina – Adama Wajdy. Nie bardzo wiemy komu i czego w tej sytuacji życzyć, więc na wszelki wypadek życzymy wszystkim zdrowia!
Najoryginalniejszą umiejętność
… ma nowy burmistrz Kuźni Raciborskiej Paweł Macha. Jak pochwalił się w wywiadzie dla „Nowin Raciborskich”, wśród wielu kompetencji ma i taką, że potrafi zawiązać but dżdżownicą. Życzymy panu burmistrzowi i mieszkańcom by pod nowymi rządami w gminie zawsze panował dostatek, a urzędnikom i zwykłym obywatelom wystarczało nie tylko na sznurówki.
Największe zaskoczenie
… to zatonięcie w raciborskich wyborach tzw. pewniaków czyli długoletnich radnych Ryszarda Wolnego i Stanisława Borowika. I to pomimo faktu, że obaj sztukę „pływania” opanowali wzorowo. Pierwszego rzucił na matę zupełny „świeżak” czyli student Michał Woś. Z kolei Borowik przegrał z dyrygentem Andrzejem Rosołem, co niektórzy traktują jako zwycięstwo muzyki ambitnej nad biesiadnym „łubudubu”. To chyba wniosek zbyt daleko idący, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że obu radnym (i nie tylko im zresztą) wyborcy powiedzieli: „Celebryci, weźcie się do roboty”. Wszystkim radnym obecnej kadencji życzymy, by sukcesy sportowe Ryszarda Wolnego były dla nich inspiracją, ale jego frekwencja na sesjach i komisjach w poprzedniej kadencji… przestrogą!
Największy absurd
… czyli jak i za co wyrzucono Marka Rapnickiego z PiS. Partia, która dotychczas miała Racibórz w… no sami wiecie w czym… wyrzuciła ze swoich szeregów jedynego radnego, którego mogła mieć w radzie miejskiej. Powodem było to, że formułował wątpliwości pod adresem kandydatki na prezydenta Raciborza startującej z Mniejszości Niemieckiej, przez co mógł pomóc kandydatowi popieranemu przez wrażą Platformę. Absurd tej decyzji dostrzegają wszyscy, którzy mają choć ciut rozeznania w skomplikowanej miłości PiS do wszystkiego co niemieckie, a przy tym zetknęli się z obsesyjną wręcz pryncypialnością polityczną Rapnickiego. W tej sytuacji decydentom z PiS w Rybniku, którzy wykluczyli wiernego członka, życzymy, aby jak najszybciej wiatry rozwiały trujący smog spowijający to miasto. Wtedy może otworzą szeroko okna i wywietrzą partyjne pomieszczenia z oparów absurdu.
Najwytrwalszym piechurem
… jest świeżo upieczony radny raciborski Leszek Szczasny. Jego doświadczenie z wędrówek po świecie i spotkań z ludźmi najwidoczniej zaprocentowało podczas kampanii wyborczej i przyniosło mu mandat radnego. Szczasny niezmordowanie odwiedzał wyborców w swoim okręgu i przekonywał ich, że zasługuje by na niego głosować. Gdyby niektórzy radni poprzedniej kadencji nie zapomnieli, że jest coś takiego, jak kontakt z wyborcą to może i takiego lamentu by teraz nie było, i figura by im się nieco poprawiła po czterech latach konsumpcji sutych diet. Autorowi sukcesu i pozostałym radnym życzymy kolejnych owocnych kontaktów z mieszkańcami, najlepiej częściej niż raz na 4 lata.
Największą cierpliwość
… mają prawdopodobnie mieszkańcy Nędzy. Tutejsi wyborcy są zresztą nie tylko cierpliwi, ale również obywatelsko dojrzali. Mimo, że w poprzedniej kadencji część radnych notorycznie marnowała czas na jałowe pyskówki, ludzie tłumnie ruszyli do urn, dając gminie pozycję powiatowego lidera w kategorii frekwencja wyborcza – prawie 42 procent. „Sami wiecie komu” życzymy dorównania wyborcom dojrzałością przez kolejne cztery lata. By nie sprawdziła się tu nigdy maksyma Juliana Tuwima, który uważał, że „Cierpliwość to najnudniejsza forma rozpaczy”.